Trudno powiedzieć, na ile samo zwycięstwo, a na ile jego okoliczności sprawiają, że Edward Iordanescu może z nieco większym spokojem patrzeć w przyszłość. Albo – czy w ogóle możemy tu mówić o spokoju. Rumun nie przyszedł do sali konferencyjnej po meczu z Szachtarem zrelaksowany, nie. Przywdział znów maskę obojętności i przesadnie rozumianego profesjonalizmu.

Wydawać by się mogło, że na zawirowania ostatnich dni w Legii najlepszym lekarstwem mógł być tylko taki mecz. Że po takim spotkaniu można na chwilę odpuścić, odsapnąć. Ale nie. Edward Iordanescu usiadł przed dziennikarzami i z pokerową twarzą, mechanicznie, odpowiedział na dwa pytania z sali, a wcześniej sam opisał spotkanie swoimi słowami.
– To dla naszej drużyny świetny rezultat, uważam, że nasi kibice i zespół zasłużyli na taki piękny wieczór. Ufam swojej drużynie, swoim zawodnikom i naszemu procesowi treningowemu. Dziś zmierzyliśmy się z zespołem, który ma bardzo dużą wartość i wielki potencjał ofensywny. Ale rozegraliśmy po prostu dobry mecz, w którym mieliśmy bardzo dobre momenty – stwierdził trener Legii. – Choć był też w drugiej połowie taki okres, w którym straciliśmy kontrolę – dodał, zakładając zapewne, że wcześniej Legia miała kontrolę.
Jak zawsze zresztą…
– Nie pamiętam ani jednego spotkania w ekstraklasie, którego byśmy nie kontrolowali. Dziś mieliśmy dobre momenty w ataku pozycyjnym, ale i w fazach przejściowych, troszkę zmieniliśmy podejście. Chciałbym oprzeć się na tej strategii co zawsze, ale mierzyliśmy się z naprawdę trudnym, jakościowym rywalem i chcieliśmy skorzystać z przestrzeni za jego plecami – tłumaczył dziennikarzom Iordanescu.
Edward Iordanescu nieprzenikniony. „Dziś trochę zmieniliśmy podejście”
Nie będziemy jednak specjalnie szydzić z Rumuna, którego zespół dziś okazał się lepszy od Szachtara Donieck, ekipy po prostu silnej. Nawet jeśli ustawionej w odrobinę rezerwowym składzie i niezdolnej do wykorzystania przewagi z długich fragmentów drugiej połowy. To zwycięstwo na moment powinno pozwolić trenerowi Wojskowych odetchnąć, nawet jeśli sam nie chce tego przyznać.
Przyznaje za to inne rzeczy. Do trzech punktów Legię poprowadził dziś dosyć niespodziewany bohater, którego trudno byłoby nie zauważyć: – Nie lubię indywidualnie wyróżniać zawodników, ale dziś chciałbym wskazać na Rafała Augustyniaka, cały zespół bardzo mu gratuluje występu – powiedział Edward Iordanescu, który dodaje też, że teraz warto spojrzeć również w kierunku trenera rywali, Ardy Turana.
– Wiem co czuje szkoleniowiec Szachtara, bo sam dużo takich momentów przeżyłem – powiedział Rumun i potem przeszedł do tego, jak on sam odbiera zawód trenera.
– Trener nigdy nie czuje ulgi, nawet jak ma wakacje – rzucił Edward Iordanescu. – Zdobycie punktów w Europie było dla nas bardzo ważne, chcieliśmy też zakończyć trudniejszy okres. A ja… nie jestem tak emocjonalny jak niektórzy moi koledzy po fachu. Nie mogę sobie pozwolić na bycie emocjonalnym, bo to część mojej pracy i tak do niej podchodzę od zawsze. Dorastałem w rodzinie z dużymi tradycjami piłkarskimi i już wtedy się do tego przygotowywałem – przyznał szczerze Rumun.
Stoicki spokój. Podejście naprawdę… wyjątkowe
Ten spokój, który cechuje Edwarda Iordanescu może być często trudny do zrozumienia. Bo trener Legii nawet dosyć emocjonalne wypowiedzi ubiera w ton całkowicie beznamiętny. Bo jak można odebrać takie słowa, wypowiedziane z absolutną obojętnością w głosie:
– Ze mną lub beze mnie, przed tą drużyną jest wspaniała przyszłość Zresztą, jeśli chodzi o przyszłość – zawsze jestem gotowy na wszystko.
Łagodnie rzecz ujmując – nie ucina to spekulacji w kwestii potencjalnej zmiany trenera stołecznego klubu. A dziś akurat trafił się taki wieczór, że można by było liczyć na odrobinę spokoju i pole do nietłumionej radości. Chyba że tam nie ma czego tłumić, a to już trochę dziwne.
CZYTAJ WIĘCEJ PRZY OKAZJI MECZU LEGII NA WESZŁO:
- Kibice Legii mogą zbojkotować mecz! Poszło o Wołyń
- Szachtar był za Wisłą Kraków.Tak prowokował Legię w 2006 roku
- UWAGA: bronimy Dariusza Mioduskiego. Wyniki Legii to nie jego wina
Fot. Newspix