Arvydas Novikovas, który błyszczał w Jagiellonii Białystok i kompletnie nie sprawdził się w Legii Warszawa. Aidas Preiksaitis, którego z łezką w oku wspominają fani Stomilu Olsztyn. Grażvydas Mikulenas, który zwiedził w Polsce aż osiem klubów. No i rzecz jasna Fedor Cernych, który może jutro po raz kolejny zagrać przeciwko reprezentacji Polski. Przed wyjazdowym starciem Biało-Czerwonych z Litwą wspominamy zawodników pochodzących z kraju naszego najbliższego rywala, którzy zagościli na dłużej na ekstraklasowych boiskach.

Oto siedmiu litewskich piłkarzy, którzy rozegrali najwięcej meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.
Aidas Preiksaitis – 84 występy
KAMAZ Nabierieżnyje Czełny – w ekipie o tak wdzięcznej nazwie występował zawodnik otwierający nasze zestawienie przed transferem do GKS-u Katowice w 1997 roku. Aidas Preiksaitis, bo o nim mowa, nie zakończył jednak swojej podróży po polskich klubach na ekipie z Górnego Śląska. Wręcz przeciwnie – był to dopiero początek wieloetapowej przygody. Po rozstaniu z GieKSą pomocnik występował też w Stomilu Olsztyn, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Wiśle Płock czy Świcie Nowy Dwór Mazowiecki. To wszystko na dystansie siedmiu lat, a po drodze 48-krotny reprezentant Litwy notował też epizody w Niemczech i w ojczyźnie.
Jedno trzeba zatem Preiksaitisowi oddać – nie pozwalał, by jego karierą zawładnęła rutyna.
W najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrał w sumie 84 mecze. Najcieplej wspominają go chyba kibice Stomilu Olsztyn, barw którego bronił w sezonie 1998/99, dzieląc wtedy szatnię ze swoim rodakiem Tomasem Ramelisem. Dwa tygodnie temu Preiksaitis został nawet wybrany najlepszym obcokrajowcem 80-lecia Stomilu.
— Grałem w Katowicach, ale nie za bardzo mi tam poszło, bo nie chcieli płacić pieniędzy – opowiadał Litwin w rozmowie z Piotrem Gajewskim z DwaDoZera.pl. — Wróciłem wtedy do Wilna i po dwóch tygodniach, albo i krócej, odezwał się Stomil. A dokładnie to pan Mieczysław Broniszewski. […] To w Stomilu był mój najlepszy okres. Wspominam ten czas świetnie i mam nadzieję, że kibice jeszcze mnie pamiętają.

Mindaugas Panka – 88 występów
Szóste miejsce w zestawieniu zajmuje reprezentant Litwy (40 meczów w kadrze), który swego czasu był całkiem mocnym punktem Widzewa Łódź. Zarówno w Ekstraklasie, jak i na jej zapleczu. W sumie Mindaugas Panka rozegrał dla łódzkiej ekipy 129 spotkań we wszystkich rozgrywkach w latach 2007-2012.
Przed wyjazdem z Polski zaliczył też epizodzik w Ruchu Chorzów.
– Grałem w Vetrze Wilno, w meczu z Legią Warszawa w Pucharze Intertoto. Tym, który został przerwany przez kibiców. Tam zaobserwował mnie ktoś z Łodzi i zaprosił na testy. Przyjechałem, trenerem był wtedy Michał Probierz. Zagrałem w meczu testowym i podpisałem kontrakt. Z Vetry do Polski trafili też Dejan Miloseski czy Andrius Skerla – wspominał pomocnik na antenie Radia Widzew. – Trener Probierz miał na mnie duży wpływ.
– Na pewno zapadły mi w pamięci derby Łodzi – to było coś niesamowitego. Pamiętam każde z nich, wszystkie wzbudzały dużo emocji w całym mieście. Nie da się o tym zapomnieć. Już tydzień przed meczem dużo się działo. To były spotkania, które będę pamiętał przez całe życie. Starcia z Legią były takie same. Wszyscy wiedzieli, że wynik będzie bardzo ważny dla kibiców, dlatego bardzo chcieliśmy wygrać – dodał Panka.
Arvydas Novikovas – 97 występów w Ekstraklasie
Tego jegomościa powinni pamiętać nawet ci, którzy Ekstraklasę śledzą od niedawna. Ostatecznie Arvydas Novikovas był barwną i znaczącą postacią naszej ligi w latach 2017-2020 – najpierw w barwach Jagiellonii Białystok, a później Legii Warszawa. No, chociaż z tymi Wojskowymi to trochę przesadziliśmy. Po przeprowadzce z Białegostoku do stolicy litewski skrzydłowy rozegrał bowiem zaledwie 17 ligowych spotkań. Dla porównania – w ekipie z Podlasia zaliczył aż 80 meczów.
Co tu dużo mówić – dopóki Novikovas był piłkarzem Jagi, dopóty należał mu się status gwiazdy Ekstraklasy.
Inna sprawa, że do Litwina szybko przylgnęła w Polsce łatka piłkarza sprawiającego problemy, co potwierdziło się później w Warszawie. Novikovas potrafił zakpić w mediach społecznościowych z fanki Jagi, która ośmieliła się wytknąć mu błędy („To zabawne, kiedy kobiety zaczynają mówić o futbolu”). Bywał nieznośny dla szkoleniowców („Dureń, który powinien mniej pić” – tak podsumował jednego z nich) oraz działaczy („Byłem przez chwilę obrażony na Jagiellonię, bo nie dostałem zgody na transfer do Rosji” – żalił się w 2019 roku), no i lubił nocą zaszaleć na mieście. Krótko mówiąc – kolorowy ptak, którego trudno było upilnować na boisku, ale i okiełznanie go w szatni przysparzało kolejnym trenerom Dumy Podlasia mnóstwo trudności.
Po rozstaniu z Legią 96-krotny reprezentant Litwy pograł trochę w Turcji i Izraelu, a w 2023 roku wrócił na ojczyste podwórko. Nie zakończył zresztą jeszcze kariery. Obecnie 35-latek występuje w FK Riteriai, beniaminku litewskiej ekstraklasy, który broni się przed spadkiem.
Andrius Skerla – 116 występów w Ekstraklasie
Już przed przyjazdem do Polski Andrius Skerla mógł się pochwalić naprawdę niezłą karierą. Wychowanek Żalgirisu Wilno w 1997 roku podpisał kontrakt z PSV Eindhoven i sięgnął z tą ekipą po mistrzostwo Holandii w sezonie 1999/2000 (inna sprawa, że rozegrał wówczas w Eredivisie… 29 minut). Później 84-krotny reprezentant Litwy zakotwiczył na pięć lat w szkockim Dunfermline Athletic, a także zawędrował na chwilę do ligi rosyjskiej. Natomiast w 2007 roku wrócił do ojczyzny, wiążąc się umową z wileńską Vetrą. Miał wtedy 30 lat na karku, więc mogło się wydawać, że jego zagraniczne wojaże dobiegły już końca.
Jednak nic bardziej mylnego.
Właśnie w 2007 roku rozpoczął się bowiem „polski” etap kariery tego litewskiego defensora. Skerla najpierw wylądował w Koronie Kielce, a następnie spędził dwa i pół roku w Jagiellonii Białystok. No i zapisał się złotymi zgłoskami w kronikach Dumy Podlasia – to właśnie jego bramka zapewniła Jadze triumf nad Pogonią Szczecin w finale Pucharu Polski w 2010 roku. Dla białostoczan był to wówczas największy sukces w dziejach klubu, przyćmiony dopiero mistrzostwem z 2024 roku.
Skerla wyspecjalizował się zresztą w bramkach zdobywanych w finałach krajowych pucharów. W 2004 roku skierował piłkę do siatki w finale Pucharu Szkocji (przegranym przez Dunfermline z Celtikiem), a dziewięć lat później ukąsił w finale Pucharu Litwy (wygranym przez jego Żalgiris po karnych).

Grażvydas Mikulėnas – 118 występów
Grażvydas Mikulenas w Polsce niewątpliwie poczuł się jak w domu.
Nawet jeśli na jakiś czas wyjeżdżał z Ekstraklasy (dawniej – 1. ligi), to zaraz do niej wracał. Zaczął w latach 90. w Polonii Warszawa, a prezes Krzysztof Dmoszyński otwarcie Czarnych Koszul na kierunek litewski tłumaczył w sposób najbardziej oczywisty z możliwych. – Pomysł kupienia zawodników z Litwy narodził się po penetracji… krajowego rynku. Szukaliśmy graczy na konkretne pozycje, jednak ceny są tak wysokie, że nam się w ogóle nie kalkulowało – przyznał działacz Polonii. Przeczesanie litewskiego rynku bardzo się zresztą warszawskiej ekipy opłaciło, bo Mikulenas rozegrał w jej barwach 77 meczów we wszystkich rozgrywkach, zapisując na swoim koncie 24 bramki. Swego czasu należał do nie tak znowu szerokiego grona wyróżniających się w Polsce ligowców.
12-krotny reprezentant Litwy występował również w GKS Katowice, Wiśle Płock, Ruchu Chorzów, Wigrach Suwałki, Zawiszy Bydgoszcz czy Radomiaku Radom. Licząc wszystkie klasy rozgrywkowe, przekroczył na polskich boiskach barierę 200 rozegranych spotkań.
Strzelił ponad 30 goli w Ekstraklasie. Syn idzie w jego ślady w ojczyźnie
W drużynie narodowej Mikulenas w 1997 roku debiutował przeciwko… Polsce. Był po prostu na nasz kraj skazany.
Tomas Żvirgżdauskas – 122 występy
137 meczów dla Polonii Warszawa, a na dokładkę 10 spotkań w barwach Widzewa Łódź. W samej tylko Ekstraklasie – 122 występy. Blisko 10 tysięcy minut spędzonych na boisku. I… zero bramek na koncie. Tomas Żvirgżdauskas dał się na polskich boiskach poznać jako zawodnik wyjątkowo mało niebezpieczny pod bramką przeciwnika, nawet jak na obrońcę. No ale w ostatecznym rozrachunku Litwina rozliczano przecież z rozbijania ataków drużyn przeciwnych, a nie z ofensywnych popisów.
A defensorem Żvirgżdauskas był więcej niż przyzwoitym.
W drugiej połowie lat 90. regularnie występował w barwach Polonii Warszawa, a w sezonie 1999/2000 dołożył cegiełkę (większą niż Mikulenas) do mistrzowskiego tytułu Czarnych Koszul. W naszym rankingu najlepszych obcokrajowców w historii Ekstraklasy podsumowaliśmy go tak: – Wyjątkowo solidny defensor, najbardziej kojarzony z Polonią, z którą zdobył też mistrza i Superpuchar Polski. Po wyjeździe z Polski przez Izrael zakotwiczył na stałe w szwedzkim Halmstads BK, dla którego rozegrał ponad dwieście meczów. Szwedom pomógł osiągnąć historyczny sukces pucharowy: po trupie Sportingu CP wejść do fazy grupowej Pucharu UEFA sezonu 2005/06. Żvirgżdauskas strzelił nawet na Estadio Alvarade gola. W Szwecji dali sobie spokój z niewymawialnym nazwiskiem: funkcjonował po prostu jako „Zvirre”
Jak widać – 56-krotny reprezentant Litwy odnalazł skuteczność, ale dopiero po transferze do Szwecji.

Fedor Cernych – 181 występów
No i czas wreszcie na piłkarza, który w Ekstraklasie spędził kilka ładnych sezonów i zdobył w niej 36 bramek, dokładając do tego 34 asysty. Fedor Cernych, bo o nim rzecz jasna mowa, po raz pierwszy zawitał do Polski latem 2014 roku, kiedy podpisał kontrakt z Górnikiem Łęczna. Od razu pokazał się z dobrej strony, co przełożyło się na transfer do Jagiellonii Białystok. Tam Litwin zaczął kiepsko, później się całkiem nieźle rozkręcił, a następnie znowu spuścił z tonu. Wyrobił sobie jednak na tyle mocną markę w Ekstraklasie, że w 2020 roku – po pobycie w Dynamie Moskwa i FK Orenburg – mógł raz jeszcze spróbować swoich sił w Jadze.
– Mój dziadek był wojskowym i jeździł do pracy po całym Związku Radzieckim – opowiadał swoją historię Cernych w rozmowie z Weszło. – Gdy razem z rodziną trafił do Wilna, podupadł na zdrowiu i został na dłużej. Dzieci podrosły i trójka wyjechała do Moskwy – w tym moja mama, żeby studiować ma uniwersytecie. Tam poznała mojego tatę i urodziłem się ja. Moi rodzice rozstali się jednak, gdy byłem dzieckiem i razem z mamą wróciłem do Wilna. Ostatnio rozmawiałem z nią o tym, czy mam jakieś wspomnienia z Moskwy, w której mieszkałem przez sześć lat. Pamiętam nasze mieszkanie, sklepy z bułkami, które uwielbiałem, basen i Park Gorkiego, do którego czasem chodziliśmy. Czyli po Moskwie bym was raczej nie oprowadził. […] Wszyscy wiedzą, że na Litwie sportem narodowym jest koszykówka. To właśnie w nią gra się na prawie każdym podwórku. Na moim królowała jednak piłka, bo wychowywałem się z Polakami i Ruskimi.
– Gdybym mieszkał na innym osiedlu, pewnie grałbym w kosza jak wszyscy – przyznał 100-krotny reprezentant Litwy.
Puzzle Probierza, Leszno koło Lubina i przemowa o… lodach. Fedor Cernych, jakiego nie znacie
Cernych nie ukrywa, że pierwszą podróż do Łęcznej zapamięta do końca życia.
– Najpierw wsiadłem w autobus z Wilna do Warszawy. Łęcznej nie znałem. Usłyszałem tylko, że to koło Lublina, chciałem więc sprawdzić to w Internecie. Tak się jakoś jednak złożyło, że zamiast Łęcznej koło Lublina wyszukałem… Leszno koło Lubina! Już nawet chciałem kupować bilety, ale zadzwonił do mnie menedżer i powiedział, że mnie podrzucą. No i zdziwiłem się, że jedziemy w drugą stronę. Wyobraź sobie, co by było, gdybym pojechał to 600 kilometrów na zachód… A pojechałbym tam za moje ostatnie pieniądze! – wspominał były piłkarz Górnika i Jagiellonii, aktualnie związany z Żalgirisem Kowno.
W jego pamięci zapisała się też współpraca z Michałem Probierzem w Białymstoku.
– Trzeba było uważać! – przyznał reprezentant Liwy. – Zawsze mógł wziąć cię do tablicy i sprawdzić, czy znasz skład drużyn z Ekstraklasy. Gdy przychodziłem, była taka sytuacja, że jeden piłkarz nie znał i za karę musiał kupić książki dla całej drużyny! Raz jeden chłopak miał wypisać skład Górnika Łęczna, ale nie potrafił. Już nie pamiętam dokładnie szczegółów i nazwisk, ale wyglądało to mniej więcej tak, że trener kazał mu pisać..
– Zubas w bramce.
– Ano tak, zapomniałem!
– Dalej Dresio.
– No jasne!
Trzeba było się pilnować, ale to było fajne. Jeśli chodzi o kary, to trener Probierz w ogóle wymyślał ciekawe. Raz na obozie w Turcji mieliśmy ustawić piłki na połówce i trafić w bramkę. „Jeśli nie wpadnie przynajmniej połowa, to będzie kara!”. I była. Trener przyniósł nam… puzzle. Tysiąc elementów. Na początku myśleliśmy, że to lajtowa kara. Chwila i z głowy! Trenerzy szli na mecz, więc mieliśmy za moment do nich dołączyć. Oj, była szyderka jak wracali. Poszliśmy na taras, wysypaliśmy je podłogę… Każdy sobie nawzajem przeszkadzał, gorąco, plecy bolą, bo trzeba się było wyginać. To była nauczka!
Summa summarum Cernych rozegrał w Ekstraklasie 181 meczów na przestrzeni siedmiu sezonów. Nie zanosi się na to, by któryś z jego rodaków miał przebić ten wynik w dającej się przewidzieć przyszłości. Dość powiedzieć, że w tym sezonie ligowym żaden Litwin nie rozegrał jeszcze w Ekstraklasie choćby minuty.
***
Kto nie załapał się do zestawienia? Choćby Nerijus Radżius (72 mecze w Ekstraklasie), Darvydas Sernas (69 meczów), Tadas Kijanskas (59 meczów), Emilijus Zubas (58 meczów), Tadas Labukas (56 meczów) czy Vidas Alunderis (51 meczów).
A wy którego z litewskich ekstraklasowiczów wspominacie najcieplej?
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Ludzki pan. Cezary Kulesza zrobił bilety tanie, a mógł zrobić drogie!
- O co gramy z Litwą, komu kibicować w meczu Holendrów?
- Selekcja negatywna. Jej twarzą Krzysztof Piątek
fot. NewsPix.pl