Bruk-Bet Termalica Nieciecza rozpoczęła rywalizację w tym sezonie Ekstraklasy od szokującego 4:0 w Białymstoku z Jagiellonią, ale im dalej w las, tym jest gorzej. Zaczynają więc pojawiać się pierwsze spekulacje dotyczące przyszłości trenera Marcina Brosza.

Termalica po zaskakującym triumfie z Jagą wygrała jeszcze tylko na stadionie Górnika Zabrze. Tamto zwycięstwo można było traktować w kategorii cudu, bo gospodarze nie mieli prawa tego meczu nawet zremisować i powinni go wysoko wygrać. Byli jednak ekstremalnie nieskuteczni.
W pozostałych przypadkach „Słonie” ewentualnie remisowały, choć i tak raczej ze wskazaniem na rywala.
Marcin Brosz na razie może być spokojny o posadę w Termalice
Największym problemem beniaminka są mecze domowe. Przed własną publicznością wystąpił już pięć razy i ugrał jeden marny punkcik z Pogonią Szczecin. Dopiero co poległ 2:4 z Widzewem Łódź, mimo że znów prowadził.
– Pierwsza połowa pokazała, że kiedy gramy blisko siebie – tak jak ćwiczymy i trenujemy, to potrafimy być groźni dla każdego. Bardzo dobrze weszliśmy w ten mecz. Bardzo kosztowna była dziś dla nas kontuzja Andrzeja Trubehy. Jego zejście w drugiej części, a jednocześnie brak Kamila Zapolnika czy Maćka Wolskiego, powoduje zmiany w grze. Oczywiście jesteśmy przygotowani na takie ewentualności, ale nie da się ukryć, że są to zawodnicy w naszym zespole wiodący – mówił wtedy Marcin Brosz.
– To proces. Chcemy, by kolejni, młodsi zawodnicy zaczęli z czasem grać tak odpowiedzialnie, jak ich starsi koledzy. To trwa. Jest to dla nas bardzo kosztowne, bo gramy na najwyższym poziomie w Polsce. Szkoda kosztów, które czasem musimy ponosić – dodawał.
Czy władze klubu zaufają procesowi? Bartosz Karcz z „Gazety Krakowskiej” zabrał głos w tej sprawie w programie „Trzecia Strona Błoń”. Z jego słów wynika, że na dziś nikt w Termalice nie myśli o zmianie trenera, mając przekonanie o fachowości Brosza i wiarę w to, że zdoła on dźwignąć drużynę.
„Słonie” po przerwie reprezentacyjnej wyjadą do Płocka na starcie z Wisłą, a później zagrają u siebie z Zagłębiem Lubin i GKS-em Katowice. Można zakładać, że to właśnie punkt graniczny jeśli chodzi o cierpliwość właścicieli Bruk-Betu względem obecnego sztabu szkoleniowego.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Haditaghi zaatakował Dróżdża, ale znokautował sam siebie
- Trela: Po pierwsze nie szkodzić. Nietypowa zmiana właścicielska w Cracovii
Fot. Newspix