Reklama

Mistrz Malty straszył Jagiellonię. Mógł być wstyd, jest cenna wygrana

Jakub Radomski

02 października 2025, 20:41 • 4 min czytania 23 komentarzy

Hamrun Spartans to, według danych komputera Opty, drużyna numer 968 na świecie. Sami dziennikarze z Malty mówili nam przed spotkaniem z Jagiellonią, że nawet nie liczą na remis. Tymczasem pierwsza połowa w Białymstoku była … wyrównana i goście stworzyli w niej trzy, cztery dobre szanse. – Jagiellonia się opierd… – usłyszeliśmy w przerwie. Gubiła się obrona „Jagi”, raz zespół ratował Sławomir Abramowicz. To mogło szokować. Dopiero w drugiej połowie zobaczyliśmy choć trochę lepszą Jagiellonię, która ostatecznie wygrała 1:0. Ale z tego występu na pewno nie może być dumna. 

Mistrz Malty straszył Jagiellonię. Mógł być wstyd, jest cenna wygrana

Rozmowa w pomieszczeniu dla dziennikarzy, pół godziny przed meczem.

Reklama

– To co, dzisiaj 5:0 to obowiązek? 

– Tak, a może być jeszcze wyżej. O wiele trudniejszy będzie niedzielny mecz w lidze z Koroną.

Rzadko zdarza się, by przed meczem polskiej drużyny w europejskich pucharach panował aż taki optymizm co do rezultatu. Ale – tak się wydawało – jak może być inaczej, skoro do Białegostoku przyjechał dzisiaj mistrz Malty, jednej z najsłabszych lig w Europie?

Okazało się, że piłka lubi zaskakiwać.

Jagiellonia Białystok długo męczyła się z Hamrun Spartans. Ale jest zwycięstwo w Lidze Konferencji

Adrian Siemieniec mówił przed meczem, że liczy się zwycięstwo, ale nie koncentruje się na tym, żeby było ono w jak największym stosunku. Przekonywał też, że to wcale nie będzie łatwe spotkanie, a rywal gra bezpośredni futbol i potrafi szybko zaatakować. Wydawało się, że dużo jest w tym kurtuazji. Ale ledwo zaczął się mecz, a większość osób na stadionie w Białymstoku była w ciężkim szoku.

To goście już w pierwszej minucie, właśnie po szybkim ataku, oddali strzał, który został zablokowany. W odpowiedzi Jagiellonia zagrała… Jagiellonię: popisała się piękną akcją z wymianą krótkich piłek między Oskarem Pietuszewskim, Jesusem Imazem i Afimico Pululu, ale strzał tego ostatniego był niecelny. Niestety, to była ostatnia tak ładna akcja zespołu Siemieńca w pierwszej połowie.

W pierwszych 45 minutach oglądaliśmy wyrównany mecz. Przed jego początkiem zupełnie nie spodziewaliśmy się, że napiszemy takie zdanie.

Goście rzeczywiście grali bezpośrednio – gdy mieli piłkę, próbowali dość szybko coś stworzyć. W ich szeregach mógł się podobać dynamiczny napastnik N’Dri Koffi. W środku pola grał natomiast Ante Corić, najciekawszy zawodnik Hamrun. To czterokrotny reprezentant Chorwacji, który ma też dwa mecze w Serie A w barwach Romy. Kiedyś wchodził na boisko w drugiej połowie razem z Javierem Pastore. Dziś gra na Malcie, ale w Białymstoku dwa razy przypomniał sobie o swoich wysokich umiejętnościach. Raz – kiedy ograł w środku pola Tarasa Romanczuka. I ponownie, gdy uderzył z dystansu, piłka leciała w okienko, ale odbił ją Sławomir Abramowicz.

Sędzia nie uznał gola Jesusa Imaza

Jagiellonia, choć w pierwszej połowie grała bardzo źle (ale też Maltańczycy zaskakiwali na plus), i tak mogła prowadzić. Po zamieszaniu w polu karnym w 37. minucie do siatki trafił Jesus Imaz, ale sędzia poszedł obejrzeć sytuację na wozie VAR. Ostatecznie uznał, że wcześniej nastąpił faul Leona Flacha na rywalu i anulował trafienie.

Jagiellonia się opierd…. Teraz pewnie trwa bura w szatni. Skończy się jakimś 2:0 – usłyszeliśmy w przerwie od jednego z kibiców.

W drugiej części gry rzeczywiście oglądaliśmy już trochę lepszą Jagiellonię. Najpierw Dusan Stojinović strzelał celnie po stałym fragmencie gry, później do siatki trafił Pululu, ale był na spalonym. W końcu – wpadło! Pululu podał do Imaza, który precyzyjnie przymierzył zza pola karnego. Gol, tym razem zdobyty w prawidłowy sposób. Na stadionie mieszanina owacji i ulgi, a po stronie Hamrun specyficzna scenka: obrońca Ognjen Bjelicić był strasznie wściekły na kolegę z drużyny, Rafaela Compriego, który w akcji bramkowej dla Jagiellonii w łatwy sposób stracił piłkę. Serb wymachiwał rękami, krzyczał, szedł w stronę winowajcy. Musieli go uspokajać koledzy z drużyny.

Gdy niedługo później z boiska wyleciał jeszcze zawodnik gości, wiadomo było, że Jagiellonia wygra i będzie szła po kolejne gole. Ale te nie padły. Pululu trafił w bramkarza, a później – na kwadrans przed końcem – nie doszedł do piłki w świetnej sytuacji, która powinna była zakończyć się golem. Ale i Hamrun miało swoją szansę – po fatalnym zachowaniu obrony Jagiellonii i nieporozumieniu interweniował Abramowicz.

Mistrz Malty, grający w dziesiątkę, tworzy tak świetną okazję? No bez jaj. Ostatecznie wynik się nie zmienił, choć Jagiellonia miała jeszcze trzy znakomite okazje.

Siedzący blisko nas dziennikarze z Malty zwłaszcza w pierwszej połowie ekscytowali się każdą akcją swojej drużyny. Trudno się dziwić – pierwszy raz w historii zespół z ich kraju jest w fazie ligowej europejskich pucharów. – Już samo granie tutaj to wielki sukces – powtarzali. I mają rację.

Hamrun przegrało, ale jego piłkarze i przedstawiciele maltańskich mediów mogą być dumni.

A Jagiellonia zdecydowanie nie.

Jagiellonia Białystok – Hamrun Spartans 1:0 (0:0)

  • 1:0 Jesus Imaz – 57′

WIĘCEJ O JAGIELLONII BIAŁYSTOK NA WESZŁO:

Fot. Newspix.pl

23 komentarzy

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama