Reklama

Lamine Yamal wrócił i pozamiatał. Barcelona wygrywa, kolejny gol Lewandowskiego

Michał Kołkowski

28 września 2025, 20:53 • 4 min czytania 15 komentarzy

Powrót Wojciecha Szczęsnego do bramki Barcelony – to był zdecydowanie najważniejszy temat z polskiej perspektywy, jeśli chodzi o starcie Blaugrany z Realem Sociedad. Z kolei katalońskie media ekscytowały się dziś przede wszystkim debiutem młodziutkiego Dro Fernandeza. Koniec końców meczem zawładnął jednak ten, który pojawił się na boisku dopiero po przerwie – Lamine Yamal. 18-latek zameldował się na murawie w 58. minucie, zakręcił rywalami tak, że potrzebny im był Aviomarin, no i powiódł swój zespół do triumfu.

Lamine Yamal wrócił i pozamiatał. Barcelona wygrywa, kolejny gol Lewandowskiego

Minuta – tyle czasu wystarczyło Yamalowi, by cieszyć się dziś z kluczowej asysty.

Reklama

FC Barcelona – Real Sociedad 2:1. Lewandowski znów trafił do siatki

Asysty, dodajmy, przy golu Roberta Lewandowskiego na 2:1. Polak znów popisał się znakomitą główką.

Przed tą akcją „Lewy” prezentował się na boisku bardzo, ale to bardzo kiepsko. Cierpiał zwłaszcza przed przerwą – popełniał proste błędy techniczne w przyjęciu piłki, przegrywał pojedynki, kapitulował w walce o pozycję w polu karnym przy stałych fragmentach gry. Stosował przeróżne sztuczki, zwody, jednak nie potrafił uwolnić się spod krycia. No ale po wejściu Yamala wszystko od razu stało się prostsze. Hiszpan do tego stopnia zdynamizował grę Blaugrany, że i „Lewy” zyskał momentalnie więcej przestrzeni w polu karnym Realu Sociedad. I wykorzystał to bez mrugnięcia okiem, notując swojego czwartego gola w bieżącym sezonie ligowym.

Żeby jednak nie było za słodko – nieco później reprezentant Polski obrabował Yamala z asysty drugiego stopnia.

Tak czy owak, musi cieszyć, że Lewandowski w kolejnym spotkaniu notuje ważne trafienie dla Barcelony. Forma rośnie.

Z dobrej strony po powrocie między słupki pokazał się też Wojciech Szczęsny. Wprawdzie czystego konta zachować mu się nie udało, ale w dwóch sytuacjach Polak zachował czujność i bardzo pewnie interweniował. Inna sprawa, że nie miał tak znowu wielu szans do wykazania się swoimi umiejętnościami.

Co wcale nie oznacza, że goście nie byli dziś dla Barcelony niebezpieczni.

Debiut 17-letniego Dro Rodrigueza w barwach Barcelony

Wręcz przeciwnie – Real Sociedad zagrał całkiem niezłe zawody i wyszedł nawet na prowadzenie w 31. minucie gry, kiedy to Alvaro Odriozola wbił futbolówkę do pustej bramki, wykorzystując totalny bałagan w defensywie gospodarzy i znakomitą piłkę, jaką zaserwował mu Ander Barrenetxea.

Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że już przed przerwą Barcelona zasługiwała na to, by odgryźć się rywalom co najmniej dwoma trafieniami. Znakomite spotkanie rozgrywał jednak bramkarz drużyny gości – Alex Remiro. Liczby mówią tutaj zresztą same za siebie – Blaugrana oddała aż dwanaście celnych strzałów na bramkę Basków, a 30-latek przepuścił tylko dwa z nich. Trzymał swój zespół przy życiu tak długo, jak tylko było to możliwe. W 43. minucie gry musiał jednak wyciągnąć futbolówkę z sieci po raz pierwszy, po tym jak Jules Kounde pokonał go po stałym fragmencie gry. No a po zmianie stron ukąsił „Lewy”.

Z ciekawością przyglądaliśmy się też występowi graczy, którzy na co dzień nie łapią się do składu Dumy Katalonii. Mamy tu przede wszystkim Roony’ego Bardghjia i Pedro „Dro” Fernandeza. Poruszenie wywołał zwłaszcza debiut tego drugiego. No i 17-latek nie pękł pod presją – wprawdzie zaliczył kilka strat i parę razy za długo trzymał futbolówkę przy stopie, ale popisał się też dwoma kluczowymi podaniami i – co do zasady – rozgrywał piłkę dojrzale i precyzyjnie. Może nie z rozmachem typowym dla Pedriego czy Frenkiego de Jonga, ale hej – wszystko w swoim czasie. Hansi Flick podziękował mu za udział w meczu już w przerwie, wpuszczając w jego miejsce Daniego Olmo, lecz na pewno nie należy tego traktować w kategoriach kary za nieudany występ. Debiut zdecydowanie na plus.

Roony też zaprezentował kilka naprawdę świetnych dryblingów. No ale po przerwie Yamal pokazał, jaka jest różnica między piłkarzem, który potrafi narobić zamieszania na skrzydle, a takim, który po prostu przesądza o losach rywalizacji. Szwed groźnie szarżował, natomiast Hiszpan odebrał obrońcom Realu smak życia.

***

Biorąc pod uwagę liczbę kontuzji, jakie ostatnio spadły na Blaugranę, trener Hansi Flick musi być zadowolony z tego, że jego podopiecznym udało się wywalczyć kolejną wygraną. Zwłaszcza że pozwala ona Barcelonie zająć fotel lidera LaLiga z punktem przewagi nad Realem Madryt.

FC BARCELONA – REAL SOCIEDAD 2:1 (1:1)

  • 0:1 – A. Odriozola 31′
  • 1:1 – J. Kounde 43′
  • 2:1 – R. Lewandowski 59′

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. Newspix.pl

15 komentarzy

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Hiszpania

Hiszpania

Kiedy skończyła się perfekcja? Anatomia kryzysu jedenastek Lewandowskiego

Wojciech Górski
15
Kiedy skończyła się perfekcja? Anatomia kryzysu jedenastek Lewandowskiego
Reklama
Reklama