Michał Żewłakow był gościem WeszłoTV i to jego ostatni wywiad w najbliższym czasie. Rozmawialiśmy między innymi o transferach, opiniach, że trener Iordanescu narzeka, mediach, szkoleniowcach, z którymi rozmawiał dyrektor sportowy. Spisaliśmy kilka wątków w formie zapowiedzi, cały wywiad do obejrzenia na dole tekstu.

Żewłakow o potencjalnych trenerach Legii:
– Latem rozmawiałem z trenerem Szpilewskim, trenerem Priske, z trenerem, który obecnie pracuje w FCSB [Elias Charalambous – przyp. red] i jeszcze z Serbem, wychowanym w Skandynawii, który prowadził przez jeden sezon Crvene zvezdę [Milos Milojević]. Natomiast przy każdym można było zrobić adnotację, że coś nie gra, a gdy napotkałem na swojej drodze trenera Iordanescu, to miałem wrażenie, że we wszystkim mi pasuje. Charakterologicznie, w spojrzeniu na piłkę, w swoich potrzebach w danym momencie. Wszystko się tak dopasowało, że ta decyzja poszła szybciej niż myślałem.
– Poza tym to dla mnie, gdyby trenerem nie został Edi Iordanescu, chciałem, żeby został nim Vuković. Trenera czasem musisz sobie dobrać na dany moment. Cenię go za to, że jest sprawiedliwy, jak trzeba było pomóc Legii i coś zrobić, to on się tego nie bał. Można dyskutować, czy to był dobry styl, czy średni, ale to jest człowiek, który pasował mi z grona – powiedzmy – Polaków, jako ten, który przyjdzie i nie będzie potrzebował czasu, tylko przyjdzie ze swoim konkretnym planem.
O mediach:
– Media przedstawiały, że my kupiliśmy Szymańskiego za 1,2 miliona euro, a nikt nie jest w stanie sprawdzić, że on przyszedł za darmo! Szczerze, to tak jakbyś strzelał karnego i nie trafił w bramkę, tylko kopnął do tyłu. Dziennikarze bardzo lubią weryfikować, tylko bardzo nie lubią, jak weryfikuje się ich. Jak ich złapiesz to zawsze się znajdzie wytłumaczenie – a bo ja rozmawiałem z kimś z Włoch. Mnie nie interesuje z kim rozmawiałeś. Napisałeś głupotę, to napisz, że napisałeś głupotę. „Nie, napiszemy drobnym druczkiem…”
O transferach, które nie doszły do skutku:
– Staraliśmy się o Antoniosa Papadopoulosa, ale Lugano chyba nie wyobrażało sobie odejścia tego piłkarza w tym momencie. Finalnie w Legii mamy Kamila Piątkowskiego. W pierwszej wersji faktycznie był Papadopoulos, ale ten transfer okazał się niby do wykonania, tylko była kwestia, ile mamy zapłacić. Możliwość ściągnięcia Piątkowskiego pojawiła się później.
– Trener mówił, że Ianis Hagi to wielki piłkarz, ale miał swoje problemy w ostatnim czasie i nie przechodzi obecnie przez okres przygotowawczy. Gdyby ten transfer był fizycznie możliwy do wykonania poprzez to, że oczekiwania samego Hagiego byłyby niższe, to wydaje mi się, że przez dwa miesiące byłby przygotowany i wnosiłby wartość dodaną do drużyny. (…) Różnica między jego oczekiwaniami a naszymi możliwościami była duża. Sam kontrakt był taki, że Legia chyba jeszcze nigdy takiego nie oferowała nikomu. Do tego prowizje menedżerskie… Poważne pieniądze.
– Aaron Opoku przyjechał do Warszawy i zobaczył ostatni mecz ze Stalą Mielec. Dostał propozycję i zniknął na trzy tygodnie, nie było wiadomo, co się z nim dzieje i jakie ma zamiary.
O ostatnim meczu w eliminacjach do Ligi Konferencji:
– Paweł, ja sobie nie wyobrażałem, że my możemy nie awansować do europejskich pucharów. Brałem pod uwagę, że walka o Ligę Europy może się okazać za wysokimi progami, ale brak Ligi Konferencji…? Ja w drugiej połowie meczu z Hibernianem siedziałem i chyba podświadomie wypierałem to, co napływało mi do głowy. Nie wiem, czy to była siła pozytywnego myślenia, ale udało się. Jednak nie przyjmowałem, że nie będziemy grać w pucharach. Gdybyśmy nie zagrali – końcówka okna wyglądałaby trochę inaczej. Ale tak naprawdę: nie wiem, co by było. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Pewnie po miesiącu wielkiej krytyki przeszlibyśmy do trybu pilnujemy mistrzostwa Polski.
Czy musiał schować dumę głęboko do kieszeni, by wrócić do Legii?
– Nie. Ja nie jestem osobą, która się obraża. Dariusz Mioduski nie wyrzucił mnie wtedy w takim stylu, że trzeba było uznać – więcej nie podam ci ręki, nie zamienię z tobą słowa. To był moment, kiedy nie awansowaliśmy do pucharów, miał prawo podjąć taką decyzję, zmienić sobie wszystko. Ja mu nawet powiedziałem: nie czułem urazy, gdy przyszedł i mnie poinformował, że odchodzę. Poczułem ulgę, że nie jestem już odpowiedzialny za humory i stan psychiczny całej społeczności Legii. Bo to nie jest tak, że ty się zajmujesz tylko trenerem, piłkarzami i odpowiadasz przed prezesem. Masz na głowie odpowiedzialność za całą społeczność. Stwierdziłem – w końcu odpocznę. A wkurzenie poczułem dopiero po roku, kiedy pomyślałem: zamienił stryjek siekierkę na kijek. Ale to przyszło i odeszło, po co trzymać w sobie złą energię.
CAŁY WYWIAD ZOBACZYCIE TUTAJ:
Fot. Newspix