Cracovia latem nie ukrywała, że zamierza walczyć o europejskie puchary, ale daleko jej było do snucia mocarstwowych planów i inwestycji w stylu Widzewa Łódź czy Pogoni Szczecin. Tymczasem kilka mądrych letnich ruchów sprawiło, że w połowie września spogląda na rywali ze szczytu tabeli. Filip Stojilković błyskawicznie wyrasta na czołowego snajpera ligi, obiecujący powrót zalicza Mateusz Klich, a trener Luka Elsner potwierdza, że jest po prostu świetnym fachowcem.

Latem poważnie zastanawialiśmy się, czy Cracovii uda się znaleźć godnego następcę Benjamina Kallmana. Pasy oddając go do 2. Bundesligi, jednocześnie wzięły napastnika z tamtego rynku.
I na początku sezonu Filip Stojilković wygląda na najlepszego w tym momencie napastnika w Ekstraklasie.
25-letni Szwajcar w zaledwie ośmiu kolejkach wyrównał dorobek Kallmana z pierwszego sezonu z Cracovii (sześć goli), a choć do tego z zeszłego jeszcze trochę mu brakuje (osiemnaście), to są widoki, że spokojnie zakręci się w tych okolicach.
I to nie tylko z uwagi na naprawdę dobrą formę Stojilkovicia. W Cracovii na początku sezonu zgadza się po prostu dużo. Bardzo dużo.
Cracovia. Filip Stojilković ze znakomitym początkiem
„Szybki, lecz nieskuteczny” – pisaliśmy na temat Stojilkovicia, gdy ten przechodził do Ekstraklasy. I faktycznie, wskaźniki xG pokazywały, że powinien strzelać trochę częściej, ale przecież nie jest to problem nie do rozwiązania, prawda?
I wydaje się, że w Ekstraklasie 25-latek ten problem rozwiązuje. W pierwszych kolejkach strzela aż miło:
- Z Lechem Poznań – już w 2. minucie debiutu w Ekstraklasie odbiera piłkę Gurgulowi na jego połowie, napędza kontrę, a później finalizuje ją bombą z prawej nogi. Kilkanaście minut później raz jeszcze pracuje w pressingu i w podobnym stylu przyczynia się do zdobycia drugiej bramki, tym razem notując asystę.
- Z Lechią Gdańsk – pierwszy gol znów wziął się z tego, że Stojilković do końca naciskał na obrońcę. Ten chciał zagrać do bramkarza, zrobił to zbyt krótko, a Szwajcar już tam był. I lobem przeniósł piłkę nad bramkarzem.
- drugi gol z Lechią – 91. minuta, wynik 1:2, atak pozycyjny Pasów. Z prawej strony dośrodkowuje Kakabadze, a Stojilković jak rasowy snajper urywa się obrońcy i głową nachodzi na piłkę. Jego dublet daje Cracovii remis.
- Z Jagiellonią Białystok – absolutny popis. Na środku boiska przestawił Kobayashiego jak lalkę, dając dowód siły fizycznej, a później pognał na bramkę przez całą połowę rywala – będąc szybszy z piłką, niż trzej goniący go rywale bez niej. Na koniec spokojnie minął jeszcze Abramowicza, kierując piłkę do bramki. Klasa.
- Z Legią Warszawa – kolejny fantastyczny rajd. Gdy dostał piłkę, miał przed sobą Burcha, ale wystarczyło mu jedno dotknięcie futbolówki, by znaleźć się przed nim. Za chwilę podciął jeszcze piłkę nad wychodzącym bramkarzem. Znów popisowy numer z wykorzystaniem kapitalnej szybkości.
- Z GKS-em Katowice – tym razem to popisówa gry zespołowej. Stojilković świetnie czuje linię spalonego, Klich obsługuje go znakomitym podaniem, a Szwajcar znów kapitalną robotę robi pierwszym kontaktem z piłką – wysuwając ją sobie przed obrońcę, zdobywając teren i za chwilę znów przerzucając futbolówkę nad bramkarzem. A przecież jeszcze wcześniej to jego rajd zakończył się samobójczą bramką Czerwińskiego.
Z pierwszych miesięcy Stojilković w Krakowie wyłania nam się obraz napastnika, który:
a) Pracuje w pressingu – co ma bezpośrednie przełożenie na sytuacje bramkowe,
b) Jest piekielnie szybki – z piłką potrafi biec szybciej niż obrońcy rywala bez niej,
c) Nie jest uzależniony od drużyny – gole potrafi strzelać po indywidualnych rajdach,
d) Ma znakomity pierwszy kontakt z piłką – tworzy nim sobie przestrzeń,
e) Potrafi też odnaleźć się w ataku pozycyjnym – jak przeciwko Lechii czy GKS-owi, gdy bramki zdobywał po podaniach w pole karne.
f) Strzela w ważnych meczach – w połowie września ma już na rozkładzie Lecha, Jagę i Legię.
Mamy więc obraz napastnika wielowymiarowego, jak na warunki Ekstraklasy – chciałoby się powiedzieć „kompletnego”, a powstrzymuje nas przed tym jedynie, jakby nie patrzeć, wciąż mała próbka rozegranych spotkań. Ale jeśli Stojilković nie spuści nagle z tonu, Pasy będą miały z niego wielką pociechę.
Obiecujący powrót Klicha, fachowiec Luka Elsner
Ale pochwalić należy zresztą całą Cracovię, bowiem sprowadzenie Stojilkovicia to nie jedyny znakomity letni ruch klubu ze stadionem przy ulicy Kałuży.
Głośnym posunięciem był powrót Mateusza Klicha, po którym wciąż sporo obiecywano sobie sportowo. I wiele wskazuje na to, że nie były to nadzieje bezpodstawne. Asystą z meczu z GKS-em 35-latek pokazał jakość przystającą do piłkarza, który w CV ma 82 spotkania rozegrane w Premier League.
Ale największym sukcesem może być zatrudnienie Luki Elsnera, szkoleniowca niedawno pracującego we francuskiej Ligue 1. Słoweniec szybko poukładał zespół, już w debiucie wygrywając 4:1 z Lechem Poznań, a później pokonując choćby mający mocarskie plany Widzew Łódź (1:0) czy Legię Warszawa (2:1). Krakowianie dotychczas wygrali pięciokrotnie, zanotowali dwa remisy i tylko jedną porażkę (z Jagiellonią), dzięki czemu – przynajmniej na jakiś czas – będą liderem Ekstraklasy.
17 punktów w ośmiu meczach daje im punkt przewagi nad Wisłą Płock i Jagiellonią, z zaznaczeniem, że zespół Adriana Siemieńca ma do rozegrania jeszcze jedno spotkanie więcej. Dwa mecze mniej na koncie mają Legia czy Lech, ale nawet komplet zwycięstw nie pozwoli im wyprzedzić w tabeli krakowian.
Może więc działanie na zasadzie „Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz” – będzie w przypadku Cracovii wyjątkowo skuteczne. Ta latem pracowała mądrze, unikając jednocześnie zbędnego rozgłosu, co stawia ją w naturalnej kontrze do Widzewa Łódź czy Pogoni Szczecin, gdzie o inwestycjach i wielkich planach mówiono na każdym kroku. To budowało presję, a presja powoduje ofiary – i tak posadami za rozczarowujący początek sezonu zapłacili już Żeljko Sopić i Robert Kolendowicz.
Cracovia spogląda na rywali ze szczytu tabeli i chyba powoli trzeba zacząć oswajać się z myślą, że akurat zapowiedzi Pasów nie były na wyrost. I że rośnie nam mocny kandydat, by za rok grać w europejskich pucharach.
CZYTAJ WIĘCEJ O CRACOVII NA WESZŁO:
- Pół godziny słabizny Cracovii, by wygrać… 3:0. Co za drużyna!
- Ile prywatne kluby dostają od samorządów? [ANALIZA]
- Mecz Wisła – Cracovia odwołany przez deszcz. W Płocku nie winią drenażu
Fot. Newspix.pl