Reklama

Błanik: Od marca wykonałem ogromny przeskok, dlatego marzę o kadrze [WYWIAD]

Przemysław Michalak

12 września 2025, 14:52 • 9 min czytania 15 komentarzy

Dawid Błanik stanowi dobitny przykład na to, że w piłce wszystko naprawdę szybko może się zmienić. Jeszcze na początku kwietnia był raczej rezerwowym w Koronie Kielce, co trwało od dłuższego czasu. W meczu z Widzewem Łódź zastąpił jednak wykartkowanego Mariusza Fornalczyka, zaliczył asystę, rozegrał bardzo dobre spotkanie i… od tamtej pory jest najbardziej konkretnym w ofensywie zawodnikiem Ekstraklasy. Licząc końcówkę poprzedniego sezonu i początek obecnego, Błanik w ostatnich czternastu kolejkach strzelił sześć goli i zanotował sześć asyst. 

Błanik: Od marca wykonałem ogromny przeskok, dlatego marzę o kadrze  [WYWIAD]

W rozmowie z Weszło 28-latek opowiada o wydarzeniach z ostatnich miesięcy, podtrzymywaniu formy, marzeniach o reprezentacji, swojej klubowej przyszłości, a także o pozytywnych zmianach w całej Koronie. W pewnym sensie klub przeszedł w tym roku podobną drogę, co on sam. Zapraszamy.

Reklama

*

Zastanawiałeś się ostatnio, gdzie byś teraz był, gdyby pewnego kwietniowego dnia Mariusz Fornalczyk nie musiał pauzować za żółte kartki?

Na szczęście nie było to konieczne i nie przekonałem się, co by się stało, gdyby Fornal nie dostał tej czwartej kartki. Wydaje mi się, że po prostu tak miało być, tak miało się to rozwinąć. Determinacją i ciężką pracą zasłużyłem, żeby dostać szansę i cieszę się, że ją wykorzystałem.

Bezpośrednio po meczu z Widzewem czułeś już, że nadchodzi dla ciebie przełom?

Ja przede wszystkim bardzo dobrze czułem się fizycznie. Mimo że nie grałem dużo, cały czas znajdowałem się w treningu i zasuwałem. Wszystko się dobrze poskładało. Na pewno występ z Widzewem bardzo mi pomógł jeśli chodzi o pewność siebie. Wynik też się zgadzał, więc czułem, że to może być kluczowy moment dla zmiany mojego położenia, które było naprawdę średnie. Wiedziałem, że po jednym udanym meczu muszę pójść za ciosem w drugim, trzecim i czwartym, potwierdzić, że tu nie ma żadnego przypadku. Udało się.

Na finiszu sezonu wykręcałeś takie liczby, że gdybyś był o kilka lat młodszy, może to ty w letnim okienku stałbyś się bohaterem pierwszego dużego transferu w Ekstraklasie.

Być może. Z pewnością młodszy wiek sprawiłby, że zainteresowanie mną byłoby znacznie większe, ale to gdybanie. Cieszę się z tego, że gram i teraz, w wieku 28 lat, wszedłem na mój najwyższy poziom. Najwyższy na razie, bo wierzę, że jeszcze nie osiągnąłem szczytu swoich możliwości. Im jestem starszy, tym lepiej się czuję.

Znajdowałeś się wówczas w jakimś punkcie krytycznym, w którym albo dojdzie do rychłego przełomu, albo trzeba będzie szukać innej drogi?

Gdy wchodziłem z ławki, często były to jakościowe zmiany, coś wnosiły. Czasami nawet strzelałem wtedy gole dające punkty…

To cię tym bardziej musiało wkurzać, bo nie przekładało się na rosnącą liczbę otrzymywanych minut.

Zdecydowanie. Moje ambicje są znacznie większe niż rola rezerwowego w Ekstraklasie. Naprawdę mocno to wszystko frustrowało, dlatego dziś tak bardzo cieszę się zmianą sytuacji. Od meczu z Widzewem jestem podstawowym zawodnikiem i nie oddaję miejsca. Z każdym meczem czuję się coraz lepiej i pewniej. Drużyna wygrywa, klub się rozwija, dzięki czemu każdy z nas indywidualnie też idzie do przodu.

Próbowałeś rozmawiać z Jackiem Zielińskim o swojej sytuacji, dostawałeś konkretne wskazówki?

Odbyłem niejedną rozmową z trenerem. Mniej więcej wiedziałem, na czym stoję. W piłce często nie wszystko idzie po naszej myśli. Musiałem skulić ogon i ciężko pracować. Z tyłu głowy siedziało, że prędzej czy później ktoś musi wypaść z takiego czy innego powodu. Wtedy trzeba dać taką zmianę jak ja z Widzewem i można zostać w składzie. Już do końca sezonu wiele dawałem drużynie i trener zaczął się do mnie przekonywać.

Wcześniej jednak się nie przekonywał, choć Mariusz Fornalczyk przecież długo szukał formy. Rozumiem, że z tych rozmów wynikało ogólne „pracuj dalej, bądź cierpliwy i zobaczymy”?

Dokładnie. Najwyraźniej trener potrzebował czasu, żeby znaleźć dla mnie odpowiednie miejsce w zespole.

Dopiero co byłeś rezerwowym, a ostatnio wyprowadzałeś drużynę z opaską kapitańską na ramieniu. 

Nie spodziewałem się, że zostanę wybrany wicekapitanem, miło mnie to zaskoczyło. Latem zaszło u nas dużo zmian. Odszedł dotychczasowy kapitan Miłosz Trojak, więc patrząc pod kątem stażu w drużynie, byłem na górze listy. Fajne wyróżnienie i pewna nagroda za wytrzymanie trudniejszych czasów. To olbrzymi przeskok, mogę czuć się jednym z liderów. Gram regularnie, daję liczby. Udało się utrzymać formę z kwietnia i maja. Okres przygotowawczy był ciężki, ale zdrowie mi dziś dopisuje. Tu bym szukał głównych przyczyn, dlaczego tak późno wskoczyłem na wyższy poziom. Wcześniej ciągle coś mnie wyhamowywało. Gdy już zaczynało być lepiej, zaraz przytrafiała się jakaś kontuzja.

Był wspólny mianownik tych kontuzji?

No właśnie nie było. Nie miałem ciągłych problemów w jednym aspekcie, nie chodziło o to, że na przykład notorycznie dokuczały mi urazy mięśniowe. Raz naciągnąłem mięsień, innym razem dokuczały plecy i tak dalej. Musiałem przejść długą drogę, żeby dojść do tego, co jest teraz.

Czyli wystarczyło przepracować letnie przygotowania bez przygód i forma dopisuje.

To jeden z kluczowych czynników. Do tego dochodzi, jak wspomniałem, rosnąca pewność siebie. Wiedziałem, że na początku sezonu będę ważnym zawodnikiem i będę grał w pierwszym składzie. Mogłem wchodzić w sezon ze spokojną głową i pójść za ciosem.

A czy w szatni panował spokój po kiepskim starcie? Mieliście punkt po trzech meczach, a tym razem otoczka wokół Korony była pozytywna, spodziewano się znacznie więcej. Z Radomiakiem graliście nie tylko o prestiżowe zwycięstwo, ale też o uniknięcie dużej nerwówki w kolejnych tygodniach.

Kiepsko zaczęliśmy, nie ma co gadać, ale szczęście zdecydowanie nam nie dopisywało. Na Wiśle Płock szybko zaczęliśmy grać w dziewiątkę, trudno było cokolwiek ugrać z – jak się później okazało – liderem po siedmiu kolejkach. W Płocku przegrały już trzy inne zespoły, w tym Legia Warszawa. U siebie z Legią nie wypadliśmy najgorzej, sytuacje były, rywal okazał się skuteczniejszy.

Trener Zieliński jest doświadczony i zachowywał spokój, który nam się udzielał. Tak naprawdę już od trzeciego meczu pojawiały się sygnały, że nabieramy rozpędu i nowi zawodnicy się rozkręcają. Latem zyskaliśmy na jakości, ale zmian było naprawdę wiele. Przyszło bodajże ośmiu piłkarzy, a jeszcze więcej odeszło. W takich okolicznościach nie od razu wszystko może dobrze funkcjonować. I tak uważam, że stało się to bardzo szybko. Sądzę, że nadal będziemy się rozpędzać.

Przed sezonem zawsze szuka się potencjalnego czarnego konia rozgrywek. Kielce to dobry adres?

Po trzech kolejkach niektórzy eksperci mówili, że Korona jest do spadku. Teraz po siedmiu mówią, że wyrasta na czarnego konia. Podchodzimy do tego spokojnie, ale jak najbardziej Kielce to dobry adres. Transfery w tym okienku pokazały, że przychodzą tu piłkarze, których kariera nie znajduje się w kryzysie, tylko są w jej najlepszym momencie. Ta drużyna może mocno zaskoczyć w Ekstraklasie.

Któryś z nowych kolegów szczególnie ci zaimponował w pierwszym odruchu?

Każdy z nich coś w sobie ma, skoro przychodzi do Korony będąc na fali wznoszącej. Klub dokonał transferów, które w przyszłości mogą się spłacić z dużą nawiązką. Mówimy o wciąż dość młodych zawodnikach, głodnych rozwoju i sukcesów.

Długofalowo liga wszystko zweryfikuje, ale początek pokazał, że na przykład Tamar Svetlin jest bardzo dobrym pomocnikiem. Konkretów w ofensywie na razie nie ma, ale świetnie wykonuje tę tytaniczną pracę dla zespołu. Sądzę, że z czasem dołoży też liczby i kiedyś może odejść z Korony za naprawdę dobre pieniądze. To samo Antonin. Widać, że pograł trochę na wysokim poziomie. Do tego paru młodszych chłopaków, dopiero przebijających się do składu. Na treningach pokazują duży potencjał. Jeśli dalej będą się rozwijać – a moim zdaniem Kielce to idealne miejsce pod tym kątem – z czasem wypłyną na szersze wody.

Jak postrzegasz letnie okno transferowe w Polsce? 

Jestem w ogromnym szoku, oczywiście pozytywnym. Co chwila przychodzą zawodnicy z mocnymi nazwiskami, z dobrym CV, dopiero co grający w ligach top5. Wydanie dwóch milionów euro na jeden transfer powoli staje się rzeczą naturalną. Nigdy wcześniej coś takiego się w Ekstraklasie nie działo, ale to tylko pokazuje, jak cała liga idzie do przodu. Coraz więcej dobrych piłkarzy chce do niej przychodzić, bo widzą, że również w Europie mogą się pokazać z naszymi drużynami i z czasem wybić jeszcze wyżej.

dawid błanik w meczu z radomiakiem

Mówiliśmy, jak diametralnie zmieniła się twoja sytuacja w ostatnich miesiącach, ale to samo można powiedzieć o całej Koronie. Jeszcze na początku roku nastroje były minorowe, odbyła się kuriozalna konferencja prasowa z prawie zatwierdzonym inwestorem. Trudno było o optymizm. 

No skłamałbym, gdybym powiedział, że wszystko było okej i każdy był zadowolony. Od momentu przejęcia klubu przez pana Łukasza Maciejczyka dosłownie wszystko zmieniło się na lepsze. Trudno doszukać się czegoś, co dziś w Koronie funkcjonowałoby źle. Każdy mówi o nas pozytywnie. Kibice są bardzo zadowoleni, że właśnie taki człowiek został właścicielem. On naprawdę ma ten klub w sercu, nie tylko tak mówi. Widać jego radość na meczach, to wszystko jest naturalne. Cieszymy się, że Korona doczekała takich chwil i chyba każdy kielczanin dziękuje mu, że wziął to na siebie i dzięki jego działaniom jesteśmy w zupełnie innym miejscu, niż jeszcze niewiele ponad pół roku temu.

Mówisz o postępach pod każdym względem. Co się poprawiło poza terminowością wypłat i jakością kadry?

Cała organizacja. Podróżujemy nowym autokarem, śpimy w lepszych hotelach. No i znów muszę powiedzieć o tych transferach. Nie przychodzili do nas zawodnicy z kryzysem w karierze, biorący Koronę z braku laku, tylko tacy, którzy ostatni sezon mieli dobry i Korona wyłożyła za nich określone pieniądze. Dzięki temu do góry poszła też jakość treningów, stały się one po prostu bardziej wymagające w takim otoczeniu.

Z tematami reprezentacyjnymi zawsze trzeba ostrożnie, ale czy masz cień nadziei w tym kontekście na październik? Okoliczności ci sprzyjają. Od dawna jesteś w dobrej formie, nowy selekcjoner nie boi się stawiać na ligowców, a przed nami mecze pozwalające na sprawdzenie nowych twarzy…

Gdybyśmy rozmawiali w marcu i powiedziałbyś mi, że jesienią będę mógł się zastanawiać na reprezentacją Polski, to z troską złapałbym się za głowę. To pokazuje, jak ogromny przeskok wykonałem w tym czasie. Co mogę powiedzieć? Otrzymanie powołania i zagranie z najlepszymi polskimi piłkarzami jest moim wielkim marzeniem. Pozostaje mi dalej iść torem wytyczonym od meczu z Widzewem. Uważam, że za ten okres mam naprawdę bardzo dobre statystyki. Zrobię wszystko, żeby były jeszcze lepsze. Głęboko wierzę, że selekcjoner pochyli się nad moim nazwiskiem i być może nawet mnie powoła.

Trzeba też zacząć stawiać pytania dotyczące twojej przyszłości. Kontrakt obowiązuje cię do końca obecnego sezonu. Co dalej?

Rozpoczęliśmy wstępne rozmowy z klubem na temat przedłużenia umowy. I na razie tyle.

Czyli to może trochę potrwać.

Trudno powiedzieć. Wiadomo, jak wyglądają negocjacje kontraktowe. Mam też świadomość, w jakim wieku się znajduję, dlatego nie wykluczam wyjazdu za granicę. W Kielcach jednak czuję się znakomicie i nie mam nic przeciwko, żeby zostać tu na dłużej. Zobaczymy, jak to się ułoży w praktyce.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. FotoPyK/Newspix

15 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama