Przeczytaliśmy artykuł Macieja Słomińskiego z trojmiasto.pl i czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy. Latem 2017 roku Adam Mandziara wykazał się dużym zmysłem negocjacyjnym, gwarantując Lechii Gdańsk 5% od przyszłego transferu Vanji Milinkovicia-Savicia, którego sprzedał do Torino. Teraz okazuje się, że pół roku później działacz… zrzekł się tego, co wynegocjował. Dlaczego to zrobił? Czyżby dobrodusznie uznał, że naciągnął Włochów na niekorzystne warunki i nie chciał, żeby czuli się zrobieni w balona?

Tak, biznesowa dobroduszność to pierwsze, co kojarzy nam się z Adamem Mandziarą.
Vanja Milinković-Savić przeniósł się tego lata do Napoli za 21 milionów euro. Wcześniej przez siedem lat – z przerwą na wypożyczenia do SPAL, Ascoli i Standardu Liege – strzegł bramki Torino, do którego trafił z Lechii. W Ekstraklasie rozegrał jedynie 29 meczów. Do Gdańska przyjeżdżał bezpośrednio z Manchesteru United z łatką jednego z najzdolniejszych bramkarzy w całej Europie, który nie rozwija się tak szybko, jak mu wróżono.
W Polsce zawodnik wrócił jednak na dobre tory i szybko wypromował się do Serie A. Lechia sprzedała go do Torino za 2,6 miliona euro i 5% od przyszłego transferu. Rozumowanie władz klubu z Trójmiasta było zupełnie naturalnie – oddawali niezwykle utalentowanego 20-latka, który miał wszystko, by jeszcze się rozwinąć i stać się bohaterem dużego transferu. Ten wydarzył się tego lata.
🚨🔵 Vanja Milinković-Savić has just arrived to undergo medical tests as new Napoli player.
€21m package deal agreed yesterday with Torino. 🇷🇸@gabspalletta 🎥 pic.twitter.com/FkOoErmbTn
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) July 26, 2025
Lechia zrzekła się 5% z transferu Milinkovicia-Savicia
Paolo Urfer z kciukami zaciśniętymi w dłoniach patrzył na plotki dotyczące przenosin serbskiego bramkarza. Łatwo można wyliczyć, że transfer za 21 milionów euro powinien zagwarantować jego klubowi ponad bańkę w europejskiej walucie. Dla Lechii, która ma notoryczne problemy finansowe, taki zastrzyk gotówki byłby na wagę złota.
W artykule trojmiasto.pl czytamy, że po upłynięciu 30 dni Lechia zwróciła się do Torino o wypłacenie dogadanych wcześniej procentów od transakcji. Jakże wielkie musiało być zdziwienie, gdy włoski klub odpowiedział skanem pisma, według którego… Lechia zrzeka się wywalczonych wcześniej procentów od kolejnego transferu. Pod pismem widnieją podpisy Adama Mandziary i Janusza Biesiady. Jego data to 20 lutego 2018.
W piśmie (oryginał można zobaczyć w artykule) czytamy, że…
- Lechia nieodwołalnie zrzeka się prawa do dochodzenia w przyszłości opłaty „Sell-on Fee” od Torino.
- Lechia nie ma żadnych roszczeń i nie będzie zgłaszać żadnych roszczeń wobec Torino w związku z opłatą „Sell-on Fee”.
- Torino niniejszym potwierdza i akceptuje zrzeczenie się dokonane przez Lechię.
- Wszystkie pozostałe postanowienia Umowy Transferowej niezwiązane z opłatą „Sell-on Fee” pozostają w mocy i nie są naruszone niniejszym zrzeczeniem się.
Zastanówmy się – dlaczego człowiek może zrzec się zapisów, które są dla jego klubu wysoce korzystne? Musi być albo bardzo głupi (o to pana Mandziarę nie posądzamy), albo bardzo naiwny (tym bardziej), albo ktoś owinął go wokół palca (no nieee, nie ten adres). Z perspektywy Lechii było to zwykłe działanie na szkodę klubu. Nie istnieje żaden sensowny argument, dla którego można zrzec się takiego profitu, nie dostając nic w zamian.
No chyba że… Mandziara wywalczył dla sieb… – to znaczy dla Lechii! – coś w zamian i opinia publiczna jeszcze o tym nie wie.
Może warto, żeby się dowiedziała?
WIĘCEJ O LECHII GDAŃSK
- Jeszcze jeden transfer Lechii Gdańsk. Nowa twarz w obronie
- Kiedy był ktoś gorszy od Lechii w obronie? Ponad 30 lat temu
Fot. newspix.pl