Reprezentacja Finlandii wygrała pierwszy mecz z Polską w eliminacjach do MŚ 2026, ale nie znaczy to, że wszystko w jej szeregach idzie jak po maśle. Zaufanie do nowego selekcjonera jest ograniczone, w Chorzowie zabraknie kluczowego zawodnika, a sytuacja w grupie daleka jest od idealnej. Nie tylko my walczymy dziś o wszystko.

Finowie czerwcowym zwycięstwem nad Biało-Czerwonymi w zasadzie uratowali sobie eliminacyjną jesień, bo w innym przypadku ich położenie byłoby już niezwykle trudne. Wcześniej pokonali tylko Maltę, z Holandią przegrali planowo, ale totalnie zawiedli na Litwie, gdzie mimo dwubramkowego prowadzenia tylko zremisowali.
Porażka na Stadionie Śląskim sprawi, że ich szanse na zajęcie drugiego miejsca będą już iluzoryczne. Przy takim scenariuszu musieliby w ostatniej fazie rywalizacji zapunktować na terenie Holendrów, nie potknąć się już na Litwie i Malcie, licząc jednocześnie, że zdarzy się to Polakom. Jak analizował wczoraj kolega AbsurdB, tutaj najważniejsza będzie różnica bramek, bo przy takim samym dorobku punktowym to ona liczy się w pierwszej kolejności, a nie mecze bezpośrednie.
Sytuacja w reprezentacji Finlandii przed meczem z Polską
W jakim więc położeniu są nasi niedzielni rywale? Głos zabiera specjalista od od piłki fińskiej, Mateusz Dubiczeńko, co roku wydający gratkę dla piłkarskich freaków – przewodnik po Veikkausliidze.
– Sytuacja kadrowa reprezentacji Finlandii jest zgoła odmienna od tej, jaką można było obserwować w czerwcu. W końcu Jacob Friis otrzymał do dyspozycji piłkarzy młodszych, którzy niedawno grali na Euro U-21 [nie wyszli z grupy, ale zremisowali z Holandią i Danią, PM]. To znak konkretnej i wyczekiwanej przebudowy zespołu, w którym alternatyw dla zmian było niewiele. Zdecydowanie największym brakiem będzie nieobecność kontuzjowanego kapitana Lukasa Hradecky’ego. To nie tylko najlepszy bramkarz, ale także postać kluczowa w szatni. Inną problematyczną kwestią jest brak występów w klubach takich piłkarzy jak Glen Kamara czy Robert Ivanov. Friis musi więc podjąć odważną decyzję, czy dać szansę weteranom, czy zaprezentować na boisku kogoś nowego – tłumaczy nasz ekspert.
Kamarę pamiętamy jeszcze z meczów Legii Warszawa z Rangersami, gdy naprawdę dobrze prezentował się w środku pola. Teraz jednak znajduje się w trudnym momencie. Piłkarz Rennes wiosnę spędził na wypożyczeniu w arabskim Al-Shabab, a po powrocie chyba nie ma czego szukać w klubie z Bretanii. W Ligue 1 rozegrano już trzy kolejki, a on ani razu nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych. Ivanov, były stoper Warty Poznań, latem zamienił Eintracht Brunszwik na grecki Asteras i na razie jest tam zmiennikiem. Z Olympiakosem nie wszedł na boisko, z AEK Ateny dostał cztery minuty.
Dubiczeńko: – Nie spodziewam się wielu zmian względem naszego czerwcowego starcia. Tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, iż Friis wspominał, że skład ma niemal wybrany w całości jeszcze przed meczem z Norwegią. Bardziej życzeniowo po stronie Finlandii pojawia się argument, by dać szansę takim nazwiskom jak Adam Markhiev z FC Nuernberg czy Ville Koski z NK Istra. Z pewnością Finowie wyjdą też w ruchomym ustawieniu z czterema lub pięcioma obrońcami, w zależności od sytuacji.
Przewidywana jedenastka naszego rozmówcy: Joronen (Palermo) – Peltola (D.C. United), Ivanov (Asteras), Tenho (Djurgarden) – Alho (Asteras), Kairinen (Sparta Praga), Markhiev (FC Nuernberg), Uronen (Atromitos) – Lod (Minnesota United), Pohjanpalo (Palermo), Antman (Rangers FC)
Czołowe postaci kadry na ławkach
Podczas gdy my toczyliśmy bój o punkty w Rotterdamie, Finowie na wyjeździe mierzyli się towarzysko z Norwegami. Przegrali 0:1 po golu Erlinga Haalanda z rzutu karnego w 17. minucie, ewidentnie jednak oszczędzali najlepszych zawodników.
Jakie wnioski można wyciągnąć z tego meczu? – Sparing z Norwegią jest przede wszystkim kolejnym sporym znakiem zapytania nad pomysłem Friisa co do gry reprezentacji Finlandii. Kończy się cierpliwość względem tego, jak zlękniona i wystraszona jest kadra na początku spotkań z mocniejszymi rywalami. Nie ma elementu zaskoczenia i pressingu, ciężko na dłuższą metę wyciągnąć z tego jakieś sukcesy. Dodatkowo można było się przekonać, że brak regularnej gry w klubach wpływa znacząco na dyspozycję wielu piłkarzy na arenie międzynarodowej – uważa Dubiczeńko.

Jacob Friis na razie poza wygraną z Polską nie przekonuje fińskich kibiców.
Na nadmiar minut nie narzeka również Benjamin Kallman, który po czterech kolejkach 2. Bundesligi ma na koncie zaledwie 66 rozegranych minut. Jednocześnie w trzech kolejnych meczach jako zmiennik trafiał do siatki, zatem trzeba uznać, że początek na niemieckiej ziemi w wykonaniu byłego napastnika Cracovii jest naprawdę udany.
– Wydaje mi się, że wiara w Kallmana była dość stonowana. Owszem, w Finlandii traktują go jako naprawdę perspektywicznego i dobrego napastnika, ale weryfikacja w Niemczech względem Ekstraklasy mogła być dużo trudniejsza. Chyba trafił do zespołu, w którym doskonale zdają sobie sprawę z jego atutów i na tym opierają plan gry, również poprzez fakt, że dotychczas wchodził z ławki – komentuje Dubiczeńko.
Nowy selekcjoner nie przekonuje
Jak jednak widać, generalnie Finowie na nadmiar atutów przed meczem na Stadionie Śląskim nie narzekają. Nieustannie więc nasuwa się pytanie, czy to oni w czerwcu byli tak mocni, mieli wyjątkowo dobry dzień, czy po prostu my zagraliśmy słabo pod każdym względem.
– Myślę, że najprościej przypisać obie te kwestie pod sukces Finlandii w Helsinkach. To było fragmentami jej najlepsze spotkanie pod wodzą Friisa i jednocześnie wspomnienie złotych czasów Markku Kanervy. Ale ciężko wyzbyć się wrażenia, że zaburzona aferami reprezentacja Polski stała się dużo łatwiejszym celem i niestety poległa także przez samą siebie. Finlandia podczas eliminacji do Euro 2020, na które awansowała, była właśnie – poza kolektywem – takim skutecznym beneficjentem słabości rywali i z wielką skutecznością je wykorzystywała – ocenia Mateusz Dubiczeńko.
Wspominaliśmy o tym, że Finowie znajdują się w fazie pewnego przesilenia. Pod koniec ubiegłego roku po ośmiu latach selekcjonerski stołek opuścił Markku Kanerva. Pod jego wodzą reprezentacja poszła do przodu i osiągnęła historyczny sukces, po raz pierwszy awansując na duży turniej. Na Euro 2020 jego podopieczni zaczęli od wygranej z Danią, by następnie przegrać z Rosją i Belgią, co skutkowało szybkim powrotem do domu. Gołym okiem jednak było widać, że coś się ruszyło. Ostatnio Finlandia była naszym potencjalnym rywalem w finale baraży o Euro 2024, ale przegrała 1:4 półfinał z Walią.

Oby dziś Jakub Kiwior skuteczniej walczył z Finami niż w czerwcu.
Faza przesilenia
Kanerva na koniec zleciał z kadrą do dywizji C Ligi Narodów, przegrywając wszystko z Anglią, Grecją i Irlandią. Jego następca na starcie nie rozpalał wyobraźni. 48-letni Jacob Friis wcześniej samodzielnie prowadził jedynie Aalborg, Viborg i duńską reprezentację kobiet U-19. Przed podjęciem pracy w fińskiej federacji był asystentem w Augsburgu. Nic dziwnego, że kibice na razie nie stoją za nim murem, bo reprezentacja poza pokonaniem Polski nie dała im żadnego powodu do radości.
– To jest okres wyzwań przed federacją, bo pożegnano autora największego sukcesu w historii, a i grono doświadczonych piłkarzy opuszcza szeregi kadry. Jednocześnie jednak do bram Huuhkajat pukają nowi, młodzi, ale przede wszystkim inaczej grający piłkarze. Młodzieżowcy, którzy niedawno reprezentowali kraj na Euro U-21 są dużo bardziej przystosowani do gry ofensywnej, nie boją się ryzyka i potrafią dłużej utrzymywać się przy piłce. To bardzo dobry znak na przyszłość, ale tylko w przypadku odpowiedniego kreatora tej gry na ławce trenerskiej. Można więc ostrożnie to podciągnąć pod rozwój na granicy jakiego stoi reprezentacja. Pokazują to także fińskie kluby, bo wreszcie rywalizacja ligowa stała się dużo bardziej wyrównana, a młodzi Finowie z Veikkausliigi obserwowani są przez dużo silniejsze kluby europejskie – podsumowuje Mateusz Dubiczeńko.
Generalnie życzymy Finom piłkarskiego rozwoju, byle tylko stał się on bardziej widoczny dopiero od następnych eliminacji. Dziś liczymy na to, że końcówka rywalizacji w naszej grupie będzie już dla nich okazją do mało kosztownych eksperymentów w meczach o punkty.
CZYTAJ WIĘCEJ PRZED MECZEM POLSKA – FINLANDIA:
- Panowie, na nich! Przed nami mecz o wszystko
- Król, profesor, człowiek ze szkła. Fenomen Jariego Litmanena
- Urban: Zespół się dowartościował. Kamiński: Jesteśmy faworytem [KONFERENCJA]
- Selekcjoner Finów wskazał atuty reprezentacji Polski
Fot. FotoPyK/Newspix