Reklama

Dyrektor Genk: W Poznaniu spodziewałem się większych trudności [WYWIAD]

redakcja

Autor:redakcja

28 sierpnia 2025, 12:56 • 10 min czytania 15 komentarzy

Koen Daerden jako piłkarz zdobył doświadczenie m.in. w reprezentacji Belgii i w Lidze Mistrzów w barwach KRC Genk, gdzie od 2015 roku pełni funkcję dyrektora technicznego akademii. O pracy w klubie mówi otwarcie. – Nie rozwijamy piłkarzy docelowo dla pierwszej drużyny Genk. Rozwijamy ich dla lig TOP 5, więc poprzeczka jest naprawdę wysoko. To jest ścieżka, którą chcemy podążać. Jak zapytasz młodego piłkarza o jego marzenia, to on chce grać dla Realu Madryt, Liverpoolu, Manchesteru City.

Dyrektor Genk: W Poznaniu spodziewałem się większych trudności  [WYWIAD]

Oto strategia i jej geneza w jednym z najlepszych klubów w Belgii.

Reklama

*

Czy spodziewałeś się tak wysokiego zwycięstwa nad Lechem?

Tak szczerze, to spodziewałem się większych trudności w Poznaniu. Generalnie oczekiwałem, że mecz będzie stał na wyższym poziomie. Wynik dla nas jest pozytywny, wiadomo, ale przewidywałem wyrównane spotkanie. A dla was to była niespodzianka?

Każdy wiedział, że Genk jest lepszym zespołem od Lecha i że mistrz Polski ma problemy kadrowe, ale 1:5 to nadal klęska. A co ci się najbardziej podobało w grze w waszym wykonaniu?

Pokazaliśmy naszą jakość, nasz styl gry. Przede wszystkim ofensywny, przez co stworzyliśmy sobie dużo okazji. Strzeliliśmy gole, ale do tych trafień prowadziły jakościowe podania. Nakładaliśmy na Lecha dużą presję i pokazaliśmy również duże umiejętności techniczne. Najbardziej mi się podoba, że przy wyniku 1:1 poszliśmy po drugą bramkę, potem po trzecią, czwartą itd. Nie zadowoliliśmy się tym, że po prostu prowadzimy. To jest to, co wpajamy również w naszej akademii. OK, czasem przegrasz, ale jeśli chodzi o wygraną, to trzeba strzelać jak najwięcej goli. Wolimy 3:2, 4:2 niż 1:0.

Przeciwko Lechowi zadebiutowało w europejskich pucharach pięciu piłkarzy z akademii Genk. Matte Smets, Jarne Steuckers, Konstantinos Karetsas, Noah Adedeji–Sternberg oraz Ibrahim Bangoura. Na mnie największe wrażenie zrobił Steuckers. A kogo ty z obecnej kadry Genk uważasz za ten flagowy “produkt” waszego szkolenia?

To najprawdopodobniej Konstantinos Karetsas. Z Lechem wszedł na nieco ponad dziesięć minut. To młody grecki talent. Smets oraz Steuckers obrali nieco inną drogę do pierwszego składu Genk (obaj zostali wykupieni z VV St. Truiden – red.). Adedeji–Sternberg trafił do nas w 2023 roku z akademii Borussii Monchengladbach. On też pokazał jakość na lewej stronie. Ale jeśli już mam wskazać konkretne nazwisko, to Karetsas, ponieważ zaczął trenować u nas już w wieku siedmiu lat i zrobił progres. On reprezentuje profil, którego szukamy każdego dnia.

Konstantinos Karetsas - młody talent KRC Genk

Konstantinos Karetsas w akcji. 

Jeśli chodzi o szkolenie, to nie przesadzę jeśli powiem, że słyniecie z tego na cały świat. Kevin De Bruyne i Thibaut Courtois to tylko ci najsłynniejsi piłkarze wywodzący się z Genk.

W szkoleniu nie chodzi tylko o akademię. Chodzi o wizję całego klubu. Nasze zaplecze to tylko część krwioobiegu. W Genk nie mamy w klubie właściciela, więc żyjemy z transferów, pieniędzy od sponsorów i z europejskich pucharów. Nie rozwijamy piłkarzy docelowo dla pierwszej drużyny Genk. Rozwijamy ich dla lig TOP 5, więc poprzeczka jest naprawdę wysoko. To jest ścieżka, którą chcemy podążać. Jak zapytasz młodego piłkarza o jego marzenia, to on chce grać dla Realu Madryt, Liverpoolu, Manchesteru City.

Mówimy młodym zawodnikom, że KRC Genk mogą dokonać postępu, dzięki któremu trafią do TOP 5 lig. Mamy wspólną ścieżkę razem z piłkarzem, jego rodzicami i wszystkimi zaangażowanymi osobami. Nie chodzi o infrastrukturę. Chodzi o wizję, konsekwencję i determinację bez względu na okoliczności. Tak się rozwijamy. Wyniki są złe? Trudno. Pracujemy i idziemy do przodu.

Zamierzam do tego, że kibice, sponsorzy, trenerzy rozumieją realia. Potrzebujemy pieniędzy, więc sprzedajemy. Nie kupujemy bezpośrednio następcy, ponieważ wierzymy, że mamy już następcę w akademii. Mamy talent z akademii, a rolą trenera jest go rozwinąć. Sprzedamy kiedyś Karetsasa? OK. Wypromujemy następcę. To jest ciągłość, której potrzebujemy.

A jeśli chodzi o genezę polityki Genk, to skąd się właściwie wzięło to skupienie na rozwoju zawodników?

Około 2000 roku były prezydent Genk – Jos Vaesen powiedział jasno: nasza przyszłość to młodzież. Reprezentacja Belgii w tamtym czasie notowała słabe wyniki. Wtedy Anderlecht wyznaczał standardy, jeśli chodzi o szkolenie. Poza nim niewiele klubów w Belgii myślało dalekowzrocznie i po prostu kupowano piłkarzy. Prezydent tworzył infrastrukturę niedaleko stadionu i wdrożył programy szkoleniowe. To było 25 lat temu. Piłka nożna przez ten czas zdążyła się zmienić.

W 2011 roku mieliśmy problemy finansowe w pierwszej drużynie. To również wymusiło na nas postawienie na młodych piłkarzy. I tak zostaliśmy mistrzami Belgii z Kevinem De Bruyne, Thibaut Courtois, David Hubertem i Jelle Vossenem w składzie. Zyskaliśmy najlepszy możliwy dowód, że postawienie na młodzież się opłaca. Mówimy o naprawdę długoletniej pracy. Dużo dłuższej niż okres trzech albo czterech lat. Pewnie często słyszysz szumne zapowiedzi o stawianiu na młodzież i tacy ludzie oczekują efektów za dwa, trzy lata. To nie jest rozwój. Ja myślę, że do tego potrzeba minimum pięciu lat.

Kevin De Bruyne w czasach KRC Genk

Kevin De Bruyne w czasach KRC Genk. Obok Michael Ballack 

Wspomniałeś o innych klubach w Belgii. Natknąłem się na wypowiedź Rolanda Breugelmansa, szefa akademii Genk od lat 90, który powiedział, że Anderlecht czy Club Brugge mają lepsze warunki do funkcjonowania, większy budżet, ale wy nadrabiacie pomysłem. Czy rzeczywiście jest tak, że wy macie gorzej z przyczyn, które nie są od was zależne?

Jeśli chodzi o miasto, to na pewno Bruksela w przypadku Anderlechtu jest atutem. Brugia dla Club Brugge już niekoniecznie. My w Genk nie będziemy z nikim rywalizować na budżety, to nie jest nasz cel. Możemy, ale nie chcemy. Naszym punktem odniesienia jest nasza filozofia, w tym historia sukcesów. Bez tego trudno mówić o udanym rozwoju.

Jak definiujecie sukces?

W szkoleniu? To proste. Liczba wychowanków w pierwszej drużynie Genk, w TOP 5 lig i w reprezentacji Belgii. Konkretne liczby. Bez tego słowa o rozwoju nie są prawdziwe. U nas wszyscy – od najmłodszych roczników, do pierwszej drużyny, wiedzą, jaki jest cel. To jest najważniejsze.

Po meczu Lech – Genk zapadł mi w pamięć komentarz jednego z kibiców Lecha. Napisał, że uderzające dla niego jest to, jak słabo na waszym tle wypadli wychowankowie – Kozubal i Gurgul. Na co wy kładziecie nacisk w szkoleniu?

Takich cech jest kilka, ale oczywiście cenimy technikę. Owszem, możesz mieć fizyczną przewagę albo być szybkim piłkarzem, to jest dobre. Ale przede wszystkim musisz szybko myśleć i mieć umiejętności techniczne. To jest baza do tego, żeby w przyszłości móc grać w najlepszych ligach w Europie.

W rozumieniu metodologii treningu, ćwiczymy cały czas z piłką. Piłkarz musi umieć kontrolować ją obiema nogami. Potem dochodzi aspekt rozumienia gry i podejmowania decyzji. Bardzo dużo czasu temu poświęcamy. Szukamy piłkarzy, którzy nie są jeszcze postrzegani jako topowe talenty, ponieważ takie występy dzisiaj nie są obietnicą bycia wielkim piłkarzem w przyszłości. Chodzi o to, żeby utrzymać balans. Suche dane mogą mówić o wielkim talencie, ale trzeba zachować w tym zdrowy rozsądek. Subiektywna opinia też się liczy. Obserwujemy, czy ktoś ma cechę dominującą, którą robi przewagę. To może być na przykład lewa noga. szybkość albo czysta boiskowa inteligencja. Może być na przykład tak, że dany zawodnik ma dar do strzałów z dystansu. Wokół tego również można budować konkretny profil.

Z De Bruyne i Courtois jesteście kojarzeni w pierwszej kolejności, ale lista waszych sukcesów szkoleniowych jest dużo dłuższa. Mogę powiedzieć, że moim ulubionym piłkarzem Genk w ostatnich latach był Bilal El Khannouss. Czy miałeś coś takiego swojej pracy, że się kimś autentycznie zachwyciłeś?

De Bruyne i Courtois grali w Genk jak mnie jeszcze nie było. Grałem przeciwko nim, ale nie trenowałem ich. El Khannouss jest bardzo dobrym przykładem. Wrócę do Konstantinosa Karetsasa. Obaj już w wieku dwunastu, trzynastu lat pokazywali duży potencjał. Pracuję dla Genk już dziesięć lat i przekonałem się, jak ważnym czynnikiem w odniesieniu sukcesu jest nastawienie mentalne. Możesz mieć wielki talent, umiejętności, ale jeśli za tym nie pójdziesz całym sobą, to się nie uda. Możesz być profesjonalnym piłkarzem, ale nie osiągniesz poziomu, do którego masz potencjał. El Khannouss jest właśnie przykładem człowieka w pełni skupionego, zdeterminowanego, żeby osiągnąć cel (w 2024 roku został sprzedany do Leicester City za 22,5 miliona euro – red.).

Bilal El Khannouss w barwach Leicester

Bilal El Khannouss w barwach Leicester. 

Oprócz lokalnego, macie też zagraniczny skauting. W kadrze Genk są piłkarze z różnych części świata. Wilfried Ndidi trafił do Genk prosto z Nigerii w bardzo młodym wieku i został potem sprzedany za duże pieniądze. Czy Afryka to dla was priorytet?

Nie powiedziałbym tak. Żeby było jasne – skauting jest zupełnie osobnym departamentem. W akademii mamy oczywiście skauting lokalny, ale też międzynarodowy, gdzie obserwujemy zawodników będących w bardzo młodym wieku. Mamy małą liczbę skautów, którzy dyskutują między sobą i oglądają video. Skauci, rzecz jasna, oglądają też mecze na żywo i kompletują dane. Potem tworzą zespoły obserwacyjne dla zawodników według ich wieku.

Narodowość naprawdę nie ma dla nas żadnego znaczenia. To może być Nigeryjczyk, Koreańczyk, Ekwadorczyk. To nie jest tak, że mamy skautów w Nigerii. Dyrektor Genk, Dimitri De Conde pracuje w klubie już od dekady i zna wielu ludzi, ma sieć kontaktów. Rozumie futbol i jest również odpowiedzialny za rekrutację, co daje nam stabilizację. Jak wiesz, w klubach często dochodzi do zmian zarządu, zmienia się strategia. U nas od dziesięciu lat na czele jest ten sam człowiek i wykonuje ogrom pracy. Stoi za naszą filozofią. Do tej pory idzie nam dobrze, a trzeba zdawać sobie sprawę z poziomu trudności. Co roku musimy sprzedawać dużą liczbę piłkarzy, żeby zarabiać, a potem uzupełniać kadrę. Albo zawodnikami z akademii, albo z rynku międzynarodowego, ale wciąż młodymi.

Jeszcze praktycznie w tym samym regionie macie Borussię Dortmund, Ajax, PSV.

Oczywiście. Traciliśmy już szesnastolatków na rzecz Bayeru Leverkusen, RB Lipsk. Ostatnio straciliśmy jednego piłkarza na rzecz Torino, drugiego na rzecz Lyonu, trzeci poszedł do AS Monaco. Jeszcze dziesięć lat temu nie było takiej konkurencji. Z tym też musimy sobie radzić.

W 2023 roku przeprowadziłem wywiad z Bosse Anderssonem – legendarnym dyrektorem sportowym Djurgardens IF, w którym grało kilka afrykańskich talentów. Powiedział mi, że czasami adaptacja musiała przebiegać od zera. Na przykład od nauki używania sztućców. Jak w Genk pomagacie nowym piłkarzom w adaptacji?

Proces jest w toku. Mam na myśli to, że cały czas pracujemy nad poprawą w tym aspekcie. Mamy teraz nowego dyrektora, który nad tym pracuje. Jeśli przychodzi do nas piłkarz spoza Belgii, oczywistym jest, że musi się nauczyć języka i naszej kultury oraz czym jest właściwie Genk i jakie wartości tutaj reprezentujemy. Tak, pracujemy nad tym i to jest bardzo ważna rzecz, dobre pytanie.

Z kolei w 2024 roku rozmawiałem dziennikarsko z Hasanem Cetinkayą – wiceprezydentem KVC Westerlo. W kontekście transferu Karola Borysa powiedział, że ich atutem jest to, że Westerlo jest małym, rodzinnym wręcz miastem i nie ma tam pokus charakterystycznych dla metropolii. W Genk chyba możecie się pod tym podpisać.

Zdecydowanie tak. Można tutaj wrócić do Bilala El Khannoussa, który trenował w Anderlechcie, a potem wrócił do nas. Powiedział: słuchajcie, mam tu większy komfort, jest ciszej niż tam. To nie jest duże miasto i nie ma rzeczy, które mnie rozpraszają. W Brukseli są przyjaciele. Wyjdziesz na ulicę i masz masę rzeczy do robienia poza piłką. W Genk jest więcej natury, jest spokój, jest rodzinnie. Przeciwieństwo Brukseli. Dlatego Bilal podjął decyzję, żeby wrócić do Genk. Oczywiście otoczenie nie było jedyną przyczyną jego powrotu, ale miało to znaczenie.

Trening piłkarzy KRC Genk

Jakim budżetem dysponuje akademia Genk w skali roku?

Budżet Genk to około 110 milionów euro, z czego mamy 6,5 miliona euro na akademię. 3,5 miliona euro mamy na Jong Genk, czyli drużynę do lat 23, która gra na drugim szczeblu rozgrywkowym. To jest dla nas ważne, bo nasze talenty mogą tam razem grać i się rozwijać.

Od dyrektora RB Salzburg dowiedziałem się, że z każdego transferu wychodzącego konkretny procent trafia na akademię. Czy wy też macie coś takiego?

Nie. Akademia jest integralną częścią całości i pracujemy razem. Gdy sprzedajemy wychowanka, pieniądze zasilają klub jako całość. Gdy uznajemy, że coś jest konieczne dla poprawy szkolenia zawodników, choćby w kwestii infrastruktury, to w większości przypadków dostajemy zielone światło. Nie mamy oddzielnego budżetu. Aczkolwiek mamy nowego CEO. Trwają starania, żeby uczynić Genk większym biznesem, więc to wszystko może się zmienić, natomiast nie mamy przydzielonego procentu od transferu. Tak samo ja. Nie mam żadnej działki od transferu (śmiech). Jeśli Salzburg tak ma, to kto wie. Dzięki za sugestię.

ROZMAWIAŁ KAMIL ROGÓLSKI

CZYTAJ WIĘCEJ O KRC GENK:

Fot. Newspix

15 komentarzy

Najnowsze

Reklama

Inne ligi zagraniczne

Reklama
Reklama