Trzy strzały, trzy rykoszety, trzy bramki, trzy punkty. Konstelacja gwiazd sprzyjała Radomiakowi, bo takie hat tricki zdarzają się równie rzadko, jak gol strzelony przy udziale piłki plażowej, która wpadła z trybun w pole karne (to naprawdę się stało!), ale najpierw trzeba przecież spróbować. W Radomiu spróbowali i się opłaciło — Pogoń została wrzucona do betoniarki.

Gdy Joao Henriques debiutował w Radomiaku, dostał ciężkie bęcki od Jagiellonii, przyjął w Białymstoku piątkę. Inauguracja drugiej rundy w roli trenera bandy południowców z Radomia przyniosła mu doznania zgoła odmienne — to jego zespół odeśle Pogoń do Szczecina z pięcioma bramkami w plecaku.
Ekstraklasa. Radomiak zdemolował Pogoń Szczecin!
Jakkolwiek to nie zabrzmi po takim wyniku — mogło być inaczej. Pogoń weszła przecież w mecz względnie nieźle, bo po nieudanym rozegraniu Michała Kaputa przejęła piłkę na połowie rywala i w chwilę znalazła się w polu karnym. Paul Mukairu lepiej układa stopę, zamiast słupka piłka wpada do siatki i Radomiak zaczyna mecz tak, jak Radomiak Joao Henriquesa lubi zaczynać spotkania. W pierwszym kwadransie pomylili się jeszcze Efthymis Koulouris oraz Daniel Loncar i to byłoby na tyle — gospodarze podkręcali obroty, szykując się do pokazu futbolu w południowym stylu.
Fajerwerki zaczął odpalać Vasco Lopes. W Portugalii dryblował lepiej niż Angel di Maria — tak go zapowiadaliśmy, wiadomo, puszczając oczko. Gdy podrzucił sobie piłkę, obrócił się i zostawił w polu Mariana Huję oraz Leo Borgesa, można było pomyśleć, że nie były to słowa rzucone na wiatr. Gola ugotował z tego Capita, który uderzył z dystansu i skorzystał z wystawionej nogi rywala, dzięki której piłka przelobowała Valentina Cojocaru.
Rykoszety i gol wolejem. Zabawa po radomsku
Borges i Huja byli też zamieszani w gola numer dwa. Tym razem przy rzucie rożnym reagowali z takim opóźnieniem, że mogli przeliterować nazwisko Jeremy’ego Blasco, który wpadł przed nich i walnął głową. Tak jak Capita trafił rywala i piłka wpadła do siatki. Pogoń szarpała się jak ryba w sieci, zaserwowała specjalność zakładu — kombinację wrzutka Kamila Grosickiego i finalizacja Koulourisa, lecz złapała kontakt ledwie na trzy minuty, bo Jan Grzesik pokazał, czego polski piłkarz może się nauczyć w dwa lata w latynoskiej szatni.
Strzał z ostrego kąta, spod linii końcowej boiska, znów lekki rykoszet i znów Cojocaru wolał już nawet nie patrzeć w górę, bo wiedział, co właśnie szybuje nad jego głową. Wyróżnienie w tym miejscu należy się też Jose Pozo. Bohaterem słownych gierek miał być Marian Huja, ale wygląda na to, że częściej będziemy mówić o hiszpańskim Pozo-rancie.
Pogoni resztki smaku życia odebrał minimalny, centymetrowy spalony Koulourisa, który wychylił się zza Michała Kaputa po wrzutce Leonardo Koutrisa. Mogła złapać kontakt na ostatni kwadrans, zamiast tego Radomiak postanowił podkręcić maszynkę do mielenia paprykarza. Capita zatańczył w polu karnym przy Huji, odegrał do Zie Ouattary, który dograł miękką piłkę na dalszy słupek do Mauridesa. Brazylijczyk trafił bez problemu, z bliskiej odległości.
Podobne joga bonito zaserwowali nam chwilę później lokalsi. Jan Grzesik sklepał z Rafałem Wolskim, który podrzucił piłkę nad obrońcami. Grzesik uderzył z powietrza, wolejem i taką wisienką na torcie przypieczętował fotel lidera dla Radomiaka po pierwszej kolejce Ekstraklasy.
Radomiak Radom — Pogoń Szczecin 5:1 (1:0)
- 1:0 – Capita 35′
- 2:0 – Jeremy Blasco 48′
- 2:1 – Efthymis Koulouris 56′
- 3:1 – Jan Grzesik 59′
- 4:1 – Maurides Roque Junior 82′
- 5:1 – Jan Grzesik 89′
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Trela: Poświęcanie uwagi. Można gubić drony, ale nie priorytety
- Dawid Gojny: Koledzy mieli wszystko, a ja nie miałem nic [WYWIAD]
fot. Newspix