Bruk-Bet rozgromił Jagiellonię w stylu, jakiego nikt się nie spodziewał. Wisła Płock wygrała w sposób pewny i bezdyskusyjny z Koroną. Oczywiście, pomogły jej okoliczności, a konkretnie dwie czerwone kartki piłkarzy z Kielc obejrzane jeszcze przed przerwą, ale nie można jej odebrać tego, że ani przez sekundę nie drżała o końcowy wynik. A Arka? Jako jedyna nie podniosła z boiska żadnego punktu. Co więcej – była od tego celu całkiem daleko. Grała ambitnie, biegała, walczyła, ale to za mało na Motor, który chce być w tym sezonie jeszcze mocniejszy niż w zeszłym.

Czy ma ku temu podstawy? Jak najbardziej. Za lublinianami mecz, po którym ich kibice wracają do domów z myślą: no, chłopaki dobrze wykonały swoją robotę. Było to zwycięstwo znacznie pewniejsze niż wskazywałby na to wynik.
Motor – Arka 1:0. Pewne zwycięstwo
Lublinianie na dobre rozkręcili się w drugiej połowie. W pierwszej odnosiliśmy momentami wrażenie, że w ich szeregach gra tylko jeden ofensywny piłkarz – Ndiaye. Wiadomo, jak jest z Senegalczykiem – robi dużo wiatru, wnosi spore pokłady energii, ale dokładność nigdy nie była jego mocną stroną. I tak jak napędzał akcje, tak później rozstrzygał je w chaotyczny sposób. Kiedy wykańczał kontrę, piłka zeszła mu z nogi. Gdy dostał świetną piłkę od Króla, zdusił ją głową do ziemi, lecz nieprecyzyjnie. Kiedy podał do tego samego Króla, wykładając mu piłkę do pustaka – przesadził z siłą, przez co Król nawet nie oddał strzału (został po prostu nabity, nie da się tego nazwać uderzeniem).
Efekt? Piłka odbiła od niego się tak, że nie doleciała do bramki. Dzięki tej akcji xG Motoru po przerwie wynosiło 1,16, ale tak po prawdzie – nie dało się tego strzelić. Sam Król mówił w przerwie, że nawet nie widział futbolówki, tak szybka była to akcja. Nie zamierzamy więc wieszać na nim psów, ale zrozumiemy tych, którzy będą chcieli zrobić to w stosunku do Sidibe, przez którego zachowanie trafienie Arki z pierwszej połowy nie zostało uznane.
Stały fragment gry, idealna wrzutka, idealny strzał, ale gola nie ma, bo pomocnik z Gdyni postanowił przeszkadzać Tratnikowi będąc na spalonym. Absurdalna sytuacja, bo nie dość, że zapomniał o pilnowaniu pozycji, to jeszcze jego zaloty były na tyle słabe, iż nieszczególnie przeszkodziły bramkarzowi Motoru. Z ust Celestine mógł pojawić się w szatni drobny element krzyku – i nic dziwnego, bo kolega zabrał mu trafienie.
Co poza tym? Aż do końca połowy Arka straszyła jedynie strzałami, które kończyły gdzieś pod Przemyślem.
Druga połowa dla Motoru
Motorowi brakowało nowego nabytku – Karola Czubaka, który doznał lekkiego urazu podczas jednego ze sparingów i jeszcze nie był gotowy na ligę. Na szpicy został ustawiony eksperymentalnie Simon, ale zaliczył występ z gatunku „ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Brakowało też Mateusza Stolarskiego – on z kolei oglądał mecz z perspektywy trybun z telefonem w ręce, co jest pokłosiem czerwonej kartki obejrzanej jeszcze w zeszłym sezonie. O ile w pierwszej odsłonie kamera Canal+ pokazywała głównie nerwowe reakcje szkoleniowca, o tyle w drugiej na jego twarzy pojawił już się uśmiech.
Nieprzypadkowo – niedługo po zmianie stron Ndiaye do niezmiennie wysokiej energii dołożył precyzję, bo to on otworzył wynik. Elegancko przyjął sobie podanie Wolskiego, a potem na pewniaka strzelił pomiędzy nogami bramkarza. Mimo że Arka nie miała wtedy już nic do stracenia, to Motor dalej narzucał tempo i cisnął po kolejnego gola.
Oglądając skrót uznacie pewnie, że niewiele się działo, bo czystych akcji bramkowych faktycznie mieliśmy jak na lekarstwo. Stadion najmocniej podniósł się po strzale Palacza sprzed pola karnego, który trafił w poprzeczkę. Ale czy możemy powiedzieć, że się źle bawiliśmy? Nie, absolutnie. To właśnie intensywność i zaangażowanie sprawiają, że obejrzeliśmy całkiem niezły – jak na ligowe warunki – meczyk.
Arka poległa, ale nie ma co wyciągać wielkich wniosków na jej temat po tym premierowym spotkaniu po powrocie do Ekstraklasy. Bardzo możliwe zresztą, że trafiła na znacznie mocniejszego rywala niż Bruk-Bet i Wisła (jakkolwiek to brzmi w kontekście Jagiellonii). To wciąż może być niezły sezon w wykonaniu zespołu Dawida Szwargi. Może przywitanie z ligą byłoby łatwiejsze, gdyby nikt nie przechwycał dronów?
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Trela: Poświęcanie uwagi. Można gubić drony, ale nie priorytety
- Zwycięski Górnik! Debiutanci pomogli ograć Lechię
- Widzew blisko dużego transferu. Wygrał walkę o piłkarza z Rakowem
Fot. newspix.pl