Trenerski debiutant konta stary wyjadacz. Lider Wisły, który w przeszłości… strzelił jej gola w barwach Korony. Powrót do Ekstraklasy po ponad 9 latach Marcina Kamińskiego. I Nafciarzy po dwóch latach przerwy. Choćby z tych względów dzisiejsze spotkanie na stadionie imienia Kazimierza Górskiego zapowiadało się dla płockich kibiców ciekawie. I faktycznie, fani gospodarzy mogą być po tym meczu zadowoleni – drużyna Mariusza Misiury zdobyła trzy punkty. Natomiast nie oszukujmy się, w wygranej bardzo mocno pomógł jej fakt, że kielczanie grali od 7. minuty w dziesiątkę, a od 51. w… dziewięciu zawodników.

Kibice w Płocku i Kielcach przyzwyczaili się, że rywalizacja drużyn z tych dwóch miast często stoi na bardzo wysokim, światowym wręcz poziomie. Tyle tylko, że chodzi o mecze piłkarzy ręcznych – zarówno Wisła, jak i Industria regularnie grają w Lidze Mistrzów, i to potem widać w starciach między nimi. Nikt nie liczył dziś jednak, że piłkarze nożni z tych miejscowości stworzą widowisko na podobnym poziomie, i faktycznie, nie był to wybitny mecz, ale trzeba przyznać jedno – dramaturgii w nim nie zabrakło.
Wisła Płock – Korona Kielce 2:0. Czerwona kartka w starciu kapitanów
Już w 3. minucie lider gości, Nono, fatalnie przyjął piłkę nieopodal własnego pola karnego. By się ratować, wjechał wyprostowaną nogą w Łukasza Sekulskiego. Sędzia Damian Kos potrzebował chwili, by przetrawić tę sytuację, ale ostatecznie podjął jedyną słuszną decyzją – uznał, że jeden kapitan zdecydowanie przesadził z atakiem na drugiego i wyrzucił piłkarza Korony z boiska. Szybko? Cóż, znów wrócimy do handballu – kilka lat temu miał w Płocku miejsce mecz, w którym Mirsad Terzić wyleciał z parkietu w… 35 sekundzie:
https://www.youtube.com/watch?v=V0o-bhgDlbE
Oczywiście, będąc kibicem Korony można było mieć nadzieję, że mimo braku jednego zawodnika najbardziej doświadczony ligowy trener Jacek Zieliński wymyśli coś, by ograć debiutującego na tym poziomie Misiurę. I faktycznie, przez wiele minut goście bronili się całkiem przyzwoicie. Pękli dopiero w doliczonym czasie gry, gdy inny człowiek zaczynający przygodę z Ekstraklasą, obrońca Jakub Budnicki, sfaulował Daniego Pacheco. Hiszpanowi trzeba przyznać jedno – to wielki spryciarz. Zobaczył, że były zawodnik GKS-u Tychy nie był w stanie przyjąć w prostej sytuacji piłki, więc ruszył do niej sprintem po to, by dać się sfaulować. I dokładnie tak się stało!
Pomocnik Nafciarzy mógł zresztą wcześniej trafić do siatki, ale jego strzał – mimo podwójnego rykoszetu! – fenomenalnie wybronił Xavier Dziekoński. Potem Dani świetnie wykonał jeszcze rzut wolny, ale adresat podania, Iban Salwador, fatalnie przestrzelił. Ostatnie dwa słowa nie pasują do Sekulskiego, który uderzył z 11. metra w środek bramki dając Wiśle prowadzenie. Chodź Bogiem a prawdą Dziekoński był tu bliski skutecznej interwencji – piłka odbiła się od jego prawej stopy i dopiero wpadła do bramki.
Dani Pacheco wycięty równo z trawą w polu karnym Korony! 😬 Jedenastkę na gola zamienia Łukasz Sekulski! 🎯 @WislaPlockSA prowadzi! 💪
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/QhBj2jX9kO
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 19, 2025
Kapitan Nafciarzy na tym nie poprzestał i w drugiej połowie trafił jeszcze raz, ponownie wprowadzając stadion w ekstazę. Tym razem wykorzystał świetnie podanie z prawej strony Kevina Custovicia.
Gospodarze grali już wtedy 11 na 9, ponieważ na początku drugiej połowy drugą żółtą kartkę obejrzał Budnicki. Chłopak starał się zatrzymać wybiegającego na czystą pozycję Sekulskiego no i wyszło, jak wyszło. Swój debiut będzie wspominał sto razy gorzej niż Misiura, takie życie.
Zanim Wisła podwyższyła na 2:0, wcale nie zachwycała. Był nawet moment kiedy to Korona, mimo braku dwóch zawodników, prowadziła grę. Podopieczni trenera Zielińskiego nie byli jednak w stanie stworzyć zagrożenia pod bramką Rafała Leszczyńskiego. Największe wykreował… on sam, złym przyjęciem piłki po którym przez chwilę można było mieć wrażenie, że futbolówka wpadnie do bramki.
Sekulski bliski pierwszego hat-tricka w lidze
Tak się nie stało, Wisła kończy dzisiejsze spotkanie z dwoma golami i trzema punktami, choć tak po prawdzie tych bramek mogło być tyle samo co oczek: Sekulski nie wykorzystał jednak – jeszcze przy stanie 1:0 – doskonałej wrzutki z lewej strony i z najbliższej odległości uderzył piłkę głową nad poprzeczką. Kibice z Płocka na pewno mocno tego żałowali, ich kapitan miał szansę na pierwszy hat-trick w Ekstraklasie w karierze. Mimo że go nie zaliczył, Łukasz i tak może uznać ten mecz za super udany – zrobił swoje, mimo że przez całe spotkanie grał pokiereszowany po faulu Nono.
Co ciekawe, w 2016 roku na tym samym stadionie, choć jeszcze przed remontem, strzelił… gola dla Korony dając jej wówczas wygraną 2:1 nad Wisłą. Sekulski jest też autorem ostatniego trafienia Nafciarzy w lidze przed spadkiem – w starciu przeciwko Rakowowi (21.5.2023, 1:2).
Z czysto ludzkich spraw przed tym spotkaniem przeciętnego kibica najbardziej mógł interesować powrót Kamińskiego po prawie dekadzie do Polski. Niestety, o występie Marcina nie da się dzis wiele powiedzieć z prostego powodu – osłabiona brakiem kolejnych piłkarzy Korona po prostu nie poddała płockiego bloku defensywnego wielkiemu testowi. Ale spokojnie, ten nastąpi na pewno już w następny weekend, kiedy Nafciarze zmierzą się w Częstochowie z ekipą Marka Papszuna…
Zmiany:
Legenda
Wisła Płock – Korona Kielce 2:0 (1:0)
- Sekulski 45+5′ (z karnego)
- Sekulski 77′
WISŁA: Leszczyński 5, Custović 6, Haglind-Sangre 5, Edmundsson 5, Kamiński 5, Nastić 5, Pacheco 7, Jimenez 6, Kun 5, Salvador 3, Sekulski 7 (+), Niarchos 4
KORONA: Dziekoński 6, Budnicki 1 (-), Soteriou 3, Pięczek 3, Zwoźny 3, Remacle 3, Nono 1, Matuszewski 4, Svetlin 2, Nikołow 2, Błanik 3, Kamiński 3
SĘDZIA: Kos 5
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Przeciętny mecz, piękny gol, skromne zwycięstwo. Widzew otworzył nową erę
- Najbardziej sensacyjna inauguracja w historii Ekstraklasy. Są na to liczby
- Widzew kupi piłkarza AS Romy? To byłby hit okienka w Polsce
Fot. Newspix.pl