Reklama

Mecz do zapomnienia. Legia zanudzała pustawy stadion

Wojciech Górski

10 lipca 2025, 23:07 • 4 min czytania 37 komentarzy

Jeśli Legia Warszawa awansuje do 2. rundy eliminacji Ligi Europy, będzie to mecz kompletnie do zapomnienia. Jeśli nie, będzie wspominany jako początek katastrofy. W debiucie Edwarda Iordanescu legioniści pokonali 1:0 FK Aktobe, ale o samym spotkaniu trudno powiedzieć coś pozytywnego. Może poza bramką Wahana Biczachczjana, dzięki której Legia za tydzień poleci do Kazachstanu z bardzo skromną zaliczką.

Mecz do zapomnienia. Legia zanudzała pustawy stadion

Pustą Żyletą i połowicznie zapełnionym stadionem – w ten sposób został przywitany Edward Iordanescu w swoim pierwszym oficjalnym meczu w roli trenera Legii Warszawa. Trybuna najzagorzalszych sympatyków Legii została zamknięta przez UEFA, ale ta kara nie miała większego znaczenia, bowiem ci i tak ogłosili strajk w proteście przeciwko zarządzającym klubem.

Reklama

Rumuński szkoleniowiec zdobywcy Pucharu Polski w swoim pierwszym spotkaniu zdecydował się na ustawienie 4-3-3, a w jedenastce nie było większych niespodzianek – kontuzjowanego Rubena Vinagre’a na lewej obronie zastąpił Patryk Kun, a poza kadrą meczową znalazł się Maxi Oyedele, finalizujący przejście do RC Strasbourg.

Legia – Aktobe. Było blisko walkowera

Ciekawiej było po stronie Kazachów, którzy byli o krok od… powtórzenia numeru z Bartoszem Bereszyńskim i starcia Legii z Celtikiem. W wyjściowej jedenastce Aktobe znalazł się bowiem sprowadzony latem Artur Szuszenaczew. Problem w tym, że 27-letni napastnik powinien być w tym spotkaniu… zawieszony za czerwoną kartkę z poprzednich rozgrywek, obejrzaną jeszcze w barwach starego klubu. Kazachowie zorientowali się w ostatniej chwili i miejsce Szuszenaczewa zajął Orałchan Omirtajew.

To on rozpoczął mecz w wyjściowym składzie, a Aktobe jednocześnie straciło… jedną zmianę do wykorzystania. Ale że Szuszenaczew nie zagrał ani minuty – uniknęło walkowera.

Za to Omirtajew mógł pokarać Legię wyjątkowo szybko, gdy już dziewięć minut po pierwszym gwizdku wpakował piłkę do bramki Kacpra Tobiasza. Wcześniej wymienił podanie z Gieorgijem Żukowem (tak jest, z tym Żukowem z Wisły Kraków i Puszczy Niepołomice), a ten próbował przerzutem zmienić stronę rozgrywania akcji. Jego podanie zablokował jednak Rafał Augustyniak – tak niefortunnie, że Omirtajew wyszedł na sytuację sam na sam. Strzelał z ostrego kąta, ale i tak zdołał pokonać Tobiasza.

Legię, na szczęście, uratował spalony. Choć sędzia, by dostrzec go w systemie VAR potrzebował aż dwuminutowej analizy.

Biczachczjan odpalił armatę

Podopieczni Iordanescu dostali więc poważny sygnał alarmowy i przeszli do – nazwijmy to – nienachalnej kontroli spotkania. Czyli: częściej utrzymywali się przy piłce, rzadko pozwalali na kontrataki, ale też rzadko sami stwarzali groźne sytuacje. Ot, kontrola bez błysku.

Na szczęście warszawiacy mieli w swoich szeregach Wahana Biczachczjana, który co jakiś czas odpala sobie chyba filmik z trzyfuntową armatą z twierdzy Kłodzko. A później odtwarza go za pomocą lewej nogi.

Tak było i tym razem. Ormianin wymienił przed polem karnym podania z Pawłem Wszołkiem, a później załadował ile fabryka dała. Lepszy bramkarz odbiłby co prawda lecącą niemal w środek bramki piłkę, ale Andrei Vlad zgłupiał kompletnie. I futbolówka z prędkością błyskawicy wpadła mu koło ucha.

Warto podkreślić, że dla Biczachczjana była to pierwsza bramka w barwach Legii Warszawa.

Można było usnąć

Biczachczjan kolejną szansę miał już chwilę później, gdy świetnym podaniem wzdłuż pola karnego szukał go Morishita, lecz wydaje się, że w ostatniej chwili gracza Legii uprzedził obrońca. Niemniej, Japończyk, w tym meczu ustawiony na lewym skrzydle (Biczachczjan na prawym), znów mógł się podobać.

Przed przerwą Legia niezłą sytuację wypracowała sobie jeszcze, gdy ze środka pola karnego uderzał niepilnowany Marc Gual, ale zrobił to z taką siłą, jakby całą swoją moc oddał przed spotkaniem Biczachczjanowi.

Po zmianie stron nie było jednak wcale lepiej. Okej, Legia wciąż dłużej utrzymywała się przy piłce, ale rozgrywała ją tak wolno, że istnieje szansa, że z przesuwaniem nadążyłaby także drużyna oldbojów FK Aktobe. Walczyli także i widzowie – przede wszystkim z opadającymi powiekami.

Zryw zobaczyliśmy dopiero, gdy na placu gry pojawili się zmiennicy. Bliski podwyższenia prowadzenia był na niespełna kwadrans przed końcem Ilja Szkurin po dośrodkowaniu Kacpra Chodyny, lecz choć strzelał z bliskiej odległości – jego uderzenie odbił Vlad, rumuński golkiper kazachskiej drużyny.

Włos od karnego i skromna zaliczka

W samej końcówce piłkarze Legii zadbali jednak o to, by zasypiającym kibicom ciśnienie skończyło do maksimum. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry sędzia długo sprawdzał, czy Kazachom nie należał się rzut karny – po rzucie rożnym piłka odbiła się od ręki Augustyniaka, a Pankov wyraźnie szarpał rywala za koszulkę. Ten przewrócił się trochę teatralnie, ale nie ulegało wątpliwości, że obrońca Legii pozwolił sobie na zbyt dużo. Na szczęście sędzia ponownie nie zdecydował się na decyzję przeciwko gospodarzom.

Do Kazachstanu Legia poleci więc ze skromną, najskromniejszą z możliwych zaliczek. Rewanż, jak powiedział na zakończenie transmisji Dariusz Szpakowski, na pewno nie będzie formalnością.

Kwestia awansu rozstrzygnie się za tydzień, 17 lipca. Wcześniej Wojskowych czeka jeszcze mecz o Superpuchar Polski z Lechem Poznań. Ten zaplanowany jest na 13 lipca (niedziela).

Legia Warszawa – FK Aktobe 1:0 (1:0)

  • 1:0 – Biczachczjan 25’

Fot. FotoPyK 

CZYTAJ WIĘCEJ O LEGII NA WESZŁO:

37 komentarzy

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Europy

Reklama
Reklama