Reklama

Niesamowity dzień Joao Pedro! Poznaliśmy pierwszych finalistów KMŚ

Antoni Figlewicz

08 lipca 2025, 23:04 • 5 min czytania 17 komentarzy

Powiem tak – zasiadałem do meczu Fluminense z Chelsea będąc przekonanym, że to jednak ten bardziej łakomy kąsek z dwóch półfinałowych starć. Powód? W Klubowych Mistrzostwach Świata miało chodzić o rywalizację drużyn z innych kontynentów, a przesiąknięci europejską piłką kibice mieli przede wszystkim na chwilę od niej odsapnąć. Dlatego pierwiastek brazylijski bardziej mnie przyciąga niż kolejny wielgachny hit z udziałem Realu i PSG, którego może nawet nie będę jutro oglądał. Tym bardziej, że dziś było już naprawdę fajnie.

Niesamowity dzień Joao Pedro! Poznaliśmy pierwszych finalistów KMŚ

Zresztą jeszcze przed spotkaniem o dodatkowy smaczek zadbał trener Enzo Maresca, który podczas konferencji prasowej starł się z dziennikarzami. A właściwie to jeden z nich wytarł szkoleniowcem The Blues podłogę, kiedy ten chciał ponarzekać na zmęczenie swoich piłkarzy, bo ci zagrali w sezonie ponad sześćdziesiąt spotkań. Gdy jednak dowiedział się, że zawodnicy Fluminense mają w nogach parę meczów więcej… sam się w to wpakował, to on zaczął temat, a potem brakło mu języka w gębie.

Reklama

Dziś nie zaniemówił po raz drugi, bo wszystko już ułożyło się po jego myśli i zgodnie z planem londyńczyków.

Trener Chelsea zgaszony. Poszło o obciążenie meczami [CZYTAJ WIĘCEJ]

Fluminense – Chelsea 0:2. Wynik zgodny z planem, ale trochę się działo

Prawdziwe, wielkie show, w takim amerykańskim stylu. Nieźle napakowany ogromny stadion w New Jersey. A na dodatek sygnał do walki dał wszystkim wielki Michael Buffer – znacie go chociaż z widzenia, to ten siwy facet co zapowiada bokserów. Głośnym i charakterystycznym: „Let’s get ready to rumble!” przepowiedział nam niemałe emocje w meczu półfinałowym, który nie wyglądał w sumie jak starcie wielkiego faworyta z ekipą skazywaną na pożarcie. Jedna strona była ewidentnie tą lepszą, ale całe spotkanie to tylko kolejny w tym turnieju dowód na to, że Brazylijczycy trzymają się mocno.

Także ci grający w Europie, choćby Joao Pedro, który otworzył nam wynik meczu całkiem ładnym uderzeniem zza pola karnego. Po tym jak obrońcy Fluminense niezbyt zgrabnie wybijali piłkę z szesnastki, on miał kupę czasu żeby przyjąć, przymierzyć i strzelić nie do obrony dla Fabio.

A potem miał też szansę okazać szacunek brazylijskiemu klubowi. Nie cieszył się z gola przeciwko Fluminense, w którego barwach dorastał i uczył się za dzieciaka piłkarskiego rzemiosła.

Cucurella na ratunek. Brazylijczycy też umieli napędzić stracha

Jeszcze w pierwszej połowie szansę na wyrównanie zmarnował Hercules, który razem z kolegami parę razy zdołał udowodnić, że Fluminense potrafi odnaleźć się w ataku. Z tyłu wyglądało to momentami dziwnie, bywało nerwowo. Ale z przodu liderzy brazylijskiego zespołu potrafili się zaprezentować co najmniej nieźle.

I gdyby nie Cucurella całkiem szybko wypracowaliby wyrównanie – piłkę do bramki kierował Hercules, ale wtedy właśnie okazało się, że Hiszpan doskonale czyta grę. Obrońca Chelsea wybijał futbolówkę z linii bramkowej. Brazylijczycy musieli obejść się smakiem.

Ale cisnęli dalej, walczyli. A los ich za to nagrodził. Albo raczej – mógł nagrodzić…

Rzut karny odwołany. „Ręka w naturalnej pozycji, to nie jest karane”

Chalobah dostał w rękę po rzucie wolnym wykonywanym przez Fluminense i wydawało się, że wszystko jest jasne. Sędzia Letexier wskazał na wapno, ale po chwili podszedł do monitora i zaczął tę sytuację oglądać na powtórce. Po wideoanalizie stwierdził, że przewinienia nie ma bo: – Ręka była ułożona w naturalnej pozycji i to nie jest karane przewinieniem – jak usłyszeliśmy z głośników rozmieszczonych na stadionie w New Jersey, kiedy arbiter tłumaczył swoją decyzję.

Kontrowersja? Na pewno. Wydawało się, że to dosyć oczywiste zagranie ręką, choć przypadkowe. No i tu właśnie wjeżdża na białym koniu sztuka interpretacji takich sytuacji, musimy zwyczajnie zaufać Letexierowi i jego asystentom.

Nie powiemy jednak, że ktoś piłkarzy z Brazylii skrzywdził, bo w gruncie rzeczy byli dziś drużyną zwyczajnie słabszą. W drugiej połowie, gdy powinni jeszcze docisnąć, gdy mieli coraz mniej czasu na odrobienie strat – nie byli w stanie wiele zdziałać przeciwko lepiej zorganizowanej ekipie z Anglii.

Więcej – dostali drugiego gonga, znowu od swojego wychowanka, który strzelanie dla The Blues postanowił zacząć z przytupem.

Wyjątkowy dzień pana Joao Pedro

Co by nie mówić, dla jednego piłkarza ten mecz będzie niezapomnianym przeżyciem. Joao Pedro trafił do Chelsea niecały tydzień temu, zdążył już zadebiutować w jej barwach, ale dziś zaczął spotkanie z Fluminense w pierwszym składzie i wybrał przemoc. Przepraszał trybuny za te gole strzelane swojemu byłemu klubowi, ale w środeczku musiał wręcz skakać z radości. Fajnie się wita z ekipą z Londynu, a jego druga bramka śmiało może rywalizować z tą pierwszą o miano ładniejszej.

Szkoda może trochę Brazylijczyków, lecz kiedyś musiało się to stać, a i tak napisali fajną historię. Pożegnali się z turniejem dopiero na etapie półfinału, co należy uznać za dobry wynik. W meczu z Chelsea też pokazali się z niezłej strony, pomimo porażki walczyli dzielnie i nawet w ostatnich minutach próbowali zdobyć gola.

Koniec końców wszystko jest jednak tak, jak miało być. Czeka nas europejski finał.

Fluminense – Chelsea 0:2 (0:1)

  • 0:1 – Joao Pedro 18′
  • 0:2 – Joao Pedro 56′

CZYTAJ WIĘCEJ O KLUBOWYCH MISTRZOSTWACH ŚWIATA NA WESZŁO:

Fot. Newspix

17 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama