Reklama

Dyrektor Kozłowski: Afera to jest, jak przychodzą służby o 6 rano

Antoni Figlewicz

Opracowanie:Antoni Figlewicz

30 czerwca 2025, 14:02 • 3 min czytania 8 komentarzy

Najróżniejsze kryzysy wizerunkowe w Polskim Związku Piłki Nożnej nie pogrążyły Cezarego Kuleszy, który właśnie został wybrany na drugą kadencję. Został tym samym nowym-starym prezesem naszej federacji, ale przed nim sporo wyzwań. Także tych komunikacyjnych, które ocenia w rozmowie z WeszłoTV dyrektor Departamentu Komunikacji i Mediów Tomasz Kozłowski.

Dyrektor Kozłowski: Afera to jest, jak przychodzą służby o 6 rano

Dziś podczas zgromadzenia walnego na krótką rozmowę złapał go Paweł Paczul, który zapytał, jak dyrektor ocenia swoją pracę i kwestie związane z jego działką – komunikacją. – Zdarzają się pomyłki, nie zawsze jest tak, jak być powinno. Zawsze może też być lepiej – odpowiedział Tomasz Kozłowski. – W związku z tym, że jestem częścią organizacji, nie wypada mi oceniać, czy coś jest lepsze, czy gorsze. W niektórych segmentach jestem z siebie zadowolony, a w niektórych… dochodzę do wniosku, że można było działać szybciej, lepiej – mówi dyrektor w rozmowie z Pawłem Paczulem.

Reklama

Dyrektor Departamentu Komunikacji i Mediów przekonuje, że w PZPN nie ma afer

Pytany o afery, które wybuchły wokół związku za czasów jego pracy na stanowisku dyrektora ds. komunikacji, Tomasz Kozłowski przekonuje, że to nie do końca jest tak, jak się nam wszystkim wydaje. – Afera to jest, jak do człowieka przychodzą służby o szóstej rano. To o czym mówimy, to są wpadki, incydenty – zdarzały się i jestem gotów za nie przeprosić. I mogę powiedzieć nieskromnie, że idziemy w dobrym kierunku – mówi dyrektor.

Niedawno o odwołanie Kozłowskiego ze stanowiska namawiał Zbigniew Boniek, który podkreślał, że właśnie dyrektora Departamentu Komunikacji i Mediów należy uznać za jednego z najbardziej winnych całej degrengolady wokół ostatniego kryzysu w kadrze. Jak do tematu podchodzi sam zainteresowany? – Być może Zbigniew Boniek nie jest moim fanem. Tę dyskusję musimy jednak zacząć inaczej – był on wielkim piłkarzem, był prezesem PZPN, był też wiceprezydentem UEFA. To duża postać w piłce, nie tylko polskiej ale i europejskiej. Mam do niego duży szacunek i powiem tak – jeśli Zbigniew Boniek, idol mojego ojca, wymienia moje nazwisko, nawet w negatywnym kontekście, to jest to dla mnie dowód na to, że nie jestem przezroczysty, że jestem zauważalny. Czy to dobrze czy źle, to już nie mnie oceniać. 

Boniek kontra Kozłowski. „Ma prawo do swoich opinii. I dobrą ripostę”

Można więc uznać, że Tomasz Kozłowski z dużym spokojnie podchodzi do wypowiedzi byłego prezesa PZPN. I wielu innych osób krytykujących związek za radzenie sobie w obliczu kryzysu. – Jeśli pan Zbigniew Boniek ma do mnie jakieś zastrzeżenia, to jestem gotów usiąść i podyskutować na temat tych zarzutów. Nie znam go jednak osobiście, witałem się z nim trzy razy w życiu – zaznacza Kozłowski. – Zbigniew Boniek jest takiej klasy człowiekiem, że raczej nie ubliża ludziom. Ma prawo do swoich opinii, ma dobrą ripostę, czasem sam się do jego wpisów uśmiechnę. Takie postacie są potrzebne – dodaje.

WIĘCEJ NA WESZŁO O WYBORACH W PZPN:

Fot. Newspix

8 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama