Bartosz Zmarzlik jechał dziś u siebie, bo w Gorzowie Wielkopolskim żużlowo się wychował. I jechał znakomicie, przez fazę zasadniczą Grand Prix przebrnął bez trudu, jako najlepszy ze wszystkich zawodników w stawce. Ale nie wygrał zawodów. Lepszy okazał się Brady Kurtz, czyli główny konkurent Polaka do mistrzostwa świata.

Bartosz Zmarzlik drugi w Gorzowie. Brady Kurtz triumfuje
Tydzień temu Zmarzlik był drugi i pierwszy w Manchesterze, czyli tam, gdzie na co dzień jeździ Brady Kurtz. W tym tygodniu nastąpił jednak rewanż. W Gorzowie mogliśmy oczekiwać kolejnego triumfu Zmarzlika. I byłby to triumf znaczący, bo Polak walczył o 30. zwycięstwo w cyklu Grand Prix w karierze i śrubowanie swojego rekordu. Nie udało się jednak, choć narzekać na postawę Polaka się nie da. Ten jeździł bowiem znakomicie.
Jeśli już coś mogło niepokoić, to nawierzchnia. W czasie sesji czasowej przed właściwymi zawodami były z nią kłopoty, kilku zawodników – w tym dwukrotnie Robert Lambert – zaliczyło upadki. Ale na start Grand Prix udało się to opanować. I można było jeździć, co bardzo nas ucieszyło. Bo Zmarzlik od początku pokazywał, że będzie chciał dziś powalczyć o triumf – w pierwszym biegu wystrzelił ze startu, wyszedł na prowadzenie i pewnie dowiózł je do końca. Taki początek sobie zaplanowaliśmy, a Bartek ten plan zrealizował. Nie planowaliśmy za to tego, co stało się w siódmym biegu – Martinowi Vaculikowi wyprostowało wtedy motocykl, przez co wpadł na Kaia Huckenbecka. Niemiec przydzwonił w bandę, ale szybko się pozbierał (po czym wycofał z zawodów po kolejnym biegu). Vaculik za to już do rywalizacji nie wrócił, bo narzekał na ból uda i pojechał na badania do szpitala.
Wróćmy jednak do Zmarzlika, bo ten w drugim biegu zaliczył jedyny w fazie zasadniczej start, gdy stracił punkty, a wygrał wtedy Dan Bewley. Potem Bartek był już bezbłędny i pewnie wygrał swoje kolejne trzy biegi, a gorzowski tor – niestety – z czasem pokazywał, że coraz bardziej liczy się na nim start, a na dystansie trudno nadrobić to, co wówczas się straciło. Niestety, w takich warunkach nie odnalazł się drugi z Polaków startujących w cyklu Grand Prix – Dominik Kubera, który z pięcioma oczkami zajął 11. miejsce, czyli ostatnie nie pozwalające walczyć o finał (punkty zdobyli dziś też Oskar Paluch i Bartłomiej Kowalski – odpowiednio trzy i dwa).
Bezpośrednio do finału awansowali ostatecznie Zmarzlik i Kurtz. Przez biegi ostatniej szansy dołączyli do nich Fredrik Lindgren oraz Daniel Bewley. Innymi słowy – w finale jechała śmietanka, najlepsi możliwi zawodnicy. Mogliśmy więc spodziewać się show… choć na miarę toru. I wyszło, że faktycznie trochę emocji było – za sprawą Zmarzlika. A konkretniej: jego stosunkowo słabego startu. Bartek wyszedł z kreski na trzeciej pozycji, za Bewleyem i Kurtzem. Z Brytyjczykiem świetnie sobie poradził, ale Brady’ego nie był już w stanie dogonić.
🔱 Brawurowo bili się o zwycięstwo w Gorzowie.
🔱 Spektakularnie rywalizują o mistrzostwo świata.
🔱 Pojedynki Zmarzlik – Kurtz zaczynają być specjalnością zakładu.Ogląda się to z wypiekami na twarzy 😍#GorzowSGP I #FIMSpeedwayGP I #SGP pic.twitter.com/AcHmS2pj0Z
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) June 21, 2025
Ostatecznie zajął drugie miejsce, co oznacza, że na sześć Grand Prix w tym sezonie, pięciokrotnie meldował się w TOP 2. Nie udało się tylko w Warszawie, gdzie odpadł w barażu o finał. W klasyfikacji generalnej cyklu ma z kolei teraz dziewięć punktów przewagi nad Kurtzem i wciąż znajduje się na pole position do szóstego mistrzostwa świata.
TOP 10 GP w Gorzowie:
1. Brady Kurtz (Australia)
2. Bartosz Zmarzlik (Polska)
3. Daniel Bewley (Wielka Brytania)
4. Fredrik Lindgren (Szwecja)
5. Jason Doyle (Australia)
6. Anders Thomsen (Dania)
7. Max Fricke (Australia)
8. Mikkel Michelsen (Dania)
9. Jack Holder (Australia)
10. Jan Kvech (Czechy)
Fot. Newspix