Reklama

Niech płonie, wszystko git, fajnie jest

Antoni Figlewicz

09 czerwca 2025, 18:37 • 5 min czytania 39 komentarzy

Zwołali konferencję prasową, przyszli, lekko podpalili, wyszli. Scenariusz godny odcinka jakiegoś mało śmiesznego sitcomu, brakowało tylko śmiechu z puszki i wesołej muzyczki na początku i końcu. W reprezentacji Polski mamy taki pożar, że już nawet nie wiadomo, czym go gasić, a najważniejsze w tym momencie postacie tej kadry na zasadne i często całkiem precyzyjne pytania dziennikarzy odpowiadają mową-trawą. Jakby tak pozbyć się tej całej waty słownej, ze spotkania kapitana i selekcjonera z dziennikarzami zostałyby może ze dwie, może trzy odpowiedzi. Wszystkie podgrzewające tylko atmosferę, dodające nam kolejnych okazji do domysłów. I piosenka Republiki, która dołączyła dziś do panteonu złotych hitów reprezentacji Polski Michała Probierza.

Niech płonie, wszystko git, fajnie jest

Chciałbym, żeby teraz selekcjoner i były kapitan przerzucali się kolejnymi tytułami, niesamowicie by to siadło. Oddać trzeba jednak Michałowi Probierzowi, że on naprawdę potrafi podpalić. Może i nie do końca odpowiada na pytania, ale za to jak pięknie na nie nie odpowiada! Cudo, naprawdę. Kiedy mówi o „Białej fladze” Republiki, chce, żebyśmy pomyśleli raczej o fragmencie z przyjaciółmi.

Reklama

„Gdzie oni sąCi wszyscy moi przyjaciele”

I zaraz potem:

„Zabrakło ichChoć zawsze było ich niewielu”

Bo wiecie, Lewandowskiego nikt w kadrze nie lubi – selekcjoner puszcza oczko – nic dziwnego, że za nim nie płaczemy, dobro drużyny najważniejsze, w dobrym momencie jest ta afera. Sprzeczność? Jaka sprzeczność, to był dobry moment, fajnie jest. Nie wiem jak wy, ale ja tam słuchając Michała Probierza i towarzyszącego mu Piotra Zielińskiego słyszę raczej w głowie fragmenty piosenki pomiędzy tymi przytoczonymi powyżej.

„Ele ele ele ele ele”

„Elu elu elu elu elu”

I tak całą konferencję. Potem żegnają się, wychodzą i wszyscy zadowoleni. Jakiegokolwiek sensownego wytłumaczenia brak. Albo uniki, albo dalsze przepychanki i uszczypliwości.

Zieliński i zakamuflowany przekaz? “W kadrze grają ci, którzy chcą oddać serce za ten kraj” [CZYTAJ WIĘCEJ]

Konferencja reprezentacji Polski. Zamiast tłumaczenia – kolejne strzały

Nijak ma się narracja o bardzo ważnym kolejnym meczu i tym, że dobro drużyny jest najważniejsze do tego, że jedyną treścią płynącą z ust selekcjonera i kapitana są kolejne, nawet trochę ukryte, strzały w Roberta Lewandowskiego. Żeby było jasne – on też ma swoje za uszami, też strzela nie tylko bramki, tu nie ma niewinnych. Nie ma też winnych bardziej i mniej, wszyscy zasługują na solidne lanie za sytuację, w której znalazła się nasza kadra narodowa. Jeśli jednak Probierz mówiąc o drugiej rozmowie z Lewandowskim, tuż przed publikacją komunikatu o zabraniu opaski, nie mija się z prawdą, to znowu cała sprawa nabiera dodatkowego wymiaru.

Zakładać należy, że to forma obrony przed kłamstwem. Tak samo, niestety, należy założyć w wypadku wypowiedzi napastnika Barcelony, bo nie wiemy, jak było naprawdę. Prawda tam jest, gdzieś leży, może nawet pośrodku. Ale wygląda na to, że przede wszystkim leży daleko poza zasięgiem kogokolwiek w tej reprezentacji.

Nie zmienia to faktu, że zamiast zgaszenia pożaru, ułagodzenia całej sytuacji, jakichś prób wytłumaczenia jej ludziom, którzy żyją całą sprawą już prawie dobę, dostaliśmy kolejną garść wątpliwości i świat dalej płonie. Michał Probierz jak Joker w nolanowskiej trylogii o przygodach Batmana – po prostu lubi patrzeć, jak świat płonie.

Oczekiwaliście czegoś innego? Ja tak, może jestem naiwny. Oczekiwałem, że choćby ktoś ze związku podpowiedział selekcjonerowi, że kolejne strzały można serio zostawić na potem, a niczym złym nie będzie refleksja nad tym, że moment ogłoszenia jego decyzji o zabraniu Lewandowskiemu opaski był jednak niefortunny. Przecież to jest główny zarzut, jaki do niego mamy. Czas i forma. Przecież gdyby to się wszystko zadziało w sezonie ogórkowym i cały proces nie wyglądałby na niezbyt przemyślany wybryk, sytuacja wyglądałaby zgoła inaczej. Więcej – wielu ludzi przyklasnęłoby Probierzowi, mając z tyłu głowy fakt, że nasz kapitan w ważnym momencie nie przyjechał na zgrupowanie i generalnie nie najlepiej spełnia się w swojej ważnej roli.

Probierz: Robert powiedział mi, że opaska kapitańska nic nie znaczy [CZYTAJ WIECEJ]

Ale nie, strzały, grzejemy dalej, dawajcie kolejny kanister. Prawda, jeśli faktycznie jest prawdą, obroni się też pojutrze, obroni się nawet za miesiąc. Jeśli z ust Lewandowskiego padły słowa o opasce, która nic nie znaczy i nic nie zmienia, to przywołanie ich ma sens, ale tylko jeśli sam umiesz się też rozliczyć ze swoich przewin. W innym wypadku nie da się uniknąć wrażenia, że panowie już w marcu lali się wodą z plastikowych pistolecików, ale teraz po prostu robią to na oczach wszystkich i czekają, który pierwszy zmoknie tak, że aż się przeziębi. Zamiast rozpakowywać kolejne elementy tej reprezentacyjnej matrioszki, pakują nam kolejną babę w babę i zaraz wymiarów całej tej draki będzie tyle, że nie nadążyłby za nią Stephen Hawking.

Probierz i Zieliński szczypią. Albo gryzą

Wychodzi z Probierza i Lewandowskiego jakaś dziecięca radość ze wzniecania absurdalnych konfliktów. O piosenkę Sylwii Grzeszczak czy inne dyrdymały. A bo on mi powiedział, a bo on mi kazał, a bo coś tam jeszcze. Chciałbym, żeby nie miało to negatywnego przełożenia na reprezentację Polski, ale nie do końca wierzę, że tak będzie.

Ułóżmy to wszystko w całość, musimy się w tym bałaganie jakoś odnajdywać. Po tej konferencji warto zapamiętać z wersji Probierza kwestię drugiego telefonu i słowa Lewego o opasce. Zieliński podkreśla (dwukrotnie), że dla kadry powinni grać ci, którzy chcą reprezentować kraj. Reszta to tylko jakieś pierdolamento i ciągły slalom między pytaniami dociekliwych dziennikarzy, którzy stanęli dziś razem do walki z wiatrakami.

Dzisiejsza konferencja tylko coraz bardziej zaczyna utrudniać zrozumienie, co się tu tak naprawdę dzieje i jakie są faktycznie podstawy całej tej afery. Probierz odpowiada na wersję Lewandowskiego, zaraz Lewandowski odpowie na wersję Probierza, potem znowu się wszystko obróci i tak w koło Macieju.

Siedzę z popcornem, jasne. Też siedzicie, szczególnie jeśli właśnie czytacie te słowa. Ale wszyscy wiemy, że taka zabawa nie przybliża nas ani na milimetr do budowania silnej reprezentacji Polski. Silnej na boisku, a nie w gębie.

WIĘCEJ O DRACE W REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:

Fot. Newspix

39 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama