Reklama

Urlop jest passé. Najlepsi po prostu nie będą go mieli

Antoni Figlewicz

03 czerwca 2025, 15:48 • 7 min czytania 19 komentarzy

Chyba, że sobie wezmą i z czegoś zrezygnują. To nie jest kolejny tekst o zdrowiu, piłkarzy, wielu meczach i przeciążeniu. Docieramy do momentu, w którym nie robi na nas wrażenia, że piłkarz rozgrywa w sezonie siedemdziesiąt spotkań, co jakiś czas trafiają się takie przypadki obdarzone końskim zdrowiem i na przestrzeni kolejnych lat zdążyliśmy się już przyzwyczaić do wyczynów Bruno Fernandesa, Pedriego czy Antoine’a Griezmanna. Z jakiegoś powodu dalej pojawiają się jednak głosy najlepszych na świecie, którzy wyraźnie zaznaczają, że spotkań jest za dużo.

Urlop jest passé. Najlepsi po prostu nie będą go mieli

Tu już jednak nie chodzi o samą liczbę występów czy zmęczenie materiału, bo piłkarze dają radę i jakoś – lepiej czy gorzej – się trzymają. Problemem są wyrastające jak grzyby po deszczu kolejne okazje do zagrania w piłkę. A wraz z nimi coraz bardziej mogą doskwierać kolejne odchudzone urlopy.

Reklama

Postawcie się w sytuacji jakiegoś zawodnika z absolutnego szczytu europejskiej piłki, nie jest nam nawet potrzebny konkretny przykład. Zwykle jego klub gra w rozgrywkach Ligi Mistrzów do ostatnich faz turnieju. W lidze do końca trzeba walczyć o mistrzostwo, w krajowym pucharze też nierzadko trafia się finał czy półfinał. Do tego superpuchar albo i nawet dwa superpuchary. Okazjonalne tournée po Azji czy Stanach Zjednoczonych. A co dwa lata impreza z reprezentacją, wcześniej oczywiście poprzedzona eliminacjami, a te jeszcze uzupełnione o Ligę Narodów. Kiedy się to tak wszystko wyliczy, od razu widać, że coraz trudniej wcisnąć gdzieś dłuższy wyjazd z rodziną.

I to jest kłopot, o którym mówi się mniej, a który z czasem będzie doskwierał zawodnikom coraz bardziej. Kolejna przerwa między sezonami została zawłaszczona na Klubowe Mistrzostwa Świata. Co cztery lata mamy więc rok po roku ten nowy turniej, zaraz rozgrywany po raz pierwszy, mundial i mistrzostwa kontynentalne. Jeden sezon na cztery ze względnym luzem w czerwcu. Takie prawdziwe wakacje to już przeszłość, trzeba szukać czegoś dla siebie w okolicach świąt, nastawić się na jakieś mniejsze wypady w tych wolnych chwilach, które jeszcze zostały. Kiedy tylko się da.

Urlop na najwyższym poziomie? Już nie ma albo zaraz nie będzie

Od połowy czerwca do połowy lipca najlepsi zawodnicy w Europie będą dalej grali w piłkę. Ledwie skończą turniej, wejdą niemal od razu w etap przygotowań do nowego sezonu, który wystartuje najpóźniej w połowie sierpnia. Też nie będzie tak, że ktoś zrezygnuje na dwa tygodnie z treningów przed sezonem, żeby sobie cała drużyna odpoczęła. Nikt też nie odpuści najbardziej obciążonym zawodnikom, bo jest ich po prostu w składach coraz więcej. Maksimum rozegranych w sezonie spotkań już dobija do osiemdziesięciu meczów.

  • 38 w lidze,
  • ze 6 w pucharze,
  • 1 albo i 2 w superpucharze,
  • 17 w Lidze Mistrzów,
  • kilkanaście w reprezentacji, zależnie od sezonu.

W sumie w rok faktycznie da się już upchnąć tyle, że tylko kwestią czasu jest jakiś absolutny rekord wzięty kompletnie z kosmosu. Tendencja jest zresztą wzrostowa, a że już więcej się grać po prostu nie da, możemy się spodziewać ewentualnego zatarcia granic między kolejnymi sezonami i wykorzystania czasu, który do tej pory był zwykle momentem na wakacje.

Zresztą już teraz jest gęsto. Kadra nie przestaje grać w różnych eliminacjach, a niektóre zespoły jadą jeszcze do Stanów zagrać z Auckland City czy Ulsan Hyundai. Z całym szacunkiem dla tych drużyn, jakoś nie zanosi się na to, że w Klubowych Mistrzostwach Świata najlepszy może być jakikolwiek zespół spoza Europy. A dla triumfatorów to kolejne siedem występów i miesiąc bez miejsca na urlop. Może pora na to, by wprowadzić w świecie piłkarzy takie typowe dla innych branży branie wolnego i przejść już na system gry przez cały rok bez przerwy?

Najlepsi chcą i nie chcą grać? Piłkarskie FOMO

Z drugiej strony, każdy chce brać udział w prestiżowych rozgrywkach. Boi się, że coś straci, jeśli z nich zrezygnuje – zresztą prawda jest taka, że często po prostu nie mógłby tego zrobić. Niczym fajnym jest zresztą zdanie sobie sprawy, że koledzy mogą brać udział w czymś wielkim, podczas gdy ty będziesz odpoczywał. Stąd też nikt nie odmówi występu na mistrzostwach Europy czy w Copa America, a w tych wypadkach akurat mógłby śmiało powiedzieć selekcjonerowi, że nie przyjmuje powołania i tyle.

Nie musi też niby jechać na mecz eliminacyjny z Finlandią czy towarzyskie spotkanie z Mołdawią… ale to zupełnie inna historia.

Ekspert o Lewandowskim. “On ma dość reprezentacji Polski” [CZYTAJ WIĘCEJ]

Lecz już całkiem serio, wyobraźcie sobie, że Piotr Zieliński i Nicola Zalewski grają od deski do deski w tym sezonie w Mediolanie. Niech mają tyle występów co Alessandro Bastoni (53) czy Nicolo Barella (52). I jeszcze trochę przed sobą w KMŚ oraz za sobą w reprezentacji. Czyli hipotetyczna sytuacja wygląda następująco – nasi dwaj ważni reprezentanci mają w nogach ponad sześćdziesiąt meczów i mówią Michałowi Probierzowi, że sorry, oni muszą odpocząć, bo zaraz znowu będą musieli latać za piłką w Ameryce. A teraz to oni chcą zabrać rodzinę na wakacje.

Piłkarze Interu i PSG najważniejszy mecz w sezonie rozegrali w sobotę. Długo jednak nie odpoczną, bo zaraz wybierają się na Klubowe Mistrzostwa Świata

Nie mając statusu legendy, samą odmową powołania narażaliby się w najlepszym wypadku na śmieszność, powiedzmy sobie szczerze. W najgorszym – na spore ryzyko pominięcia przy kolejnych powołaniach, także na większe imprezy. Tego się więc po prostu nie robi, przerwa reprezentacyjna ani tym bardziej kolejne turnieje rangi mistrzowskiej nie są dobrym momentem na urlop i nigdy nie będą.

Kto gra najwięcej, ten dalej będzie grał najwięcej

Przy okazji występu Pedriego na igrzyskach sporo mówiło się o jego szalonym sezonie z 73 występami. Że to przesada, że nie można tyle grać, że młodych zawodników taki system po prostu przeżuje i wypluje za kilka lat. Że kontuzje nie dadzą mu grać z taką intensywnością – tu akurat się sprawdziło, ale on nadal jest czołowym zawodnikiem Barcelony. Sprawa wygląda więc tak, że ci, którzy grają najwięcej, w kolejnym sezonie znowu będą grali najwięcej. Dopóki będą najlepszymi piłkarzami, ich zespół będzie im tydzień w tydzień dawał okazję do rozegrania nie jednego, a zwykle dwóch meczów.

Teraz siedemdziesiątką na przestrzeni dwunastu miesięcy mogą się pochwalić choćby Julian Alvarez i Fede Valverde. Obaj najprawdopodobniej w kolejnym sezonie dalej będą stanowić o sile swojego zespołu i nic nie wskazuje na to, że nie załapią się przy okazji na mundial, na wyjście z fazy ligowej Ligi Mistrzów. A zaraz Klubowe Mistrzostwa Świata, znów problem, znów mecze.

Taki Julian Alvarez może i chciałby odpocząć chwilę od piłki, ale nic z tego. Już w piątek zagra z Argentyną w eliminacjach do mistrzostw świata

Problemem nie jest to, że któryś sezon był akurat przeładowany. Szkopuł w tym, że przeładowane są sezon po sezonie i nie ma pomiędzy chwili luzu, która była kiedyś. Wiecie, w naszym wypadku trafia się czasem okazja, żeby przyklepać urlop, gdzieś wyjechać, zabrać dziewczynę, żonę, dzieci nad morze czy chociaż na wieś. A piłkarzom z każdym kolejnym rokiem okrawają czas wolny, ten naprawdę wolny, coraz bardziej i takie są reguły tej gry. Luki traconego czasu nie da się w pełni zasypać pieniędzmi i luksusami.

Branża się zmienia i to jest główny problem

Powiecie, że taka jest cena, którą płacą oni za dostatnie życie i spore zarobki – może i faktycznie tak jest, może istotnie nie mają prawa narzekać na specyfikę pracy, która daje im prawdziwe kokosy. Ktoś bogaty też może mieć jednak całkiem prozaiczne problemy, szczególnie jeśli widzi, że na przestrzeni lat jego branża wyraźnie się zmienia. Przenosząc taką sytuacje na grunt klasycznej pracy etatowej, można pokusić się o taką analogię – szef informuje was, że teraz będziecie pracować dziesięć godzin dziennie zamiast ośmiu, bo jakiś rząd wprowadził tego typu regułę i trzeba się dostosować. Zapłacą wam więcej, jasne. Ale w domu będziecie pewnie koło 20:00…

Nic fajnego, szczególnie jeśli tak najzwyczajniej w świecie chcecie dalej pracować i nie macie w planach rzucenia roboty. Nie mówiąc już o sytuacji, w której zwyczajnie musicie pracować, ale to raczej nie dotyczy milionerów u szczytu futbolu, mimo wszystko.

CZYTAJ WIĘCEJ O PIŁCE NOŻNEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

19 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama