To był mecz dwóch różnych setów. W pierwszym Iga Świątek dominowała na korcie, grając znakomite zawody. W drugim Jaqueline Cristian podniosła poziom swojej gry i pokazała, że jest w stanie Polce zagrozić. Ale Świątek sobie z tym poradziła i na kortach w Paryżu wykonała plan minimum – dotarła do IV rundy bez straty seta. Teraz czas na dużo poważniejsze wyzwanie, bo w kolejnej rundzie zagra albo z Jeleną Rybakiną, albo z Jeleną Ostapenko.

Iga Świątek w czwartej rundzie Roland Garros
Już przed turniejem, analizując drabinkę, można było założyć, że trzy pierwsze rundy powinny być dla Igi Świątek w Paryżu pewną rozgrzewką. I choć Rebecca Sramkova w pierwszym meczu nieco jej się postawiła, to Emma Raducanu w drugim spotkaniu zdecydowanie nie była w stanie tego zrobić. Do trzeciej rundy Polka doszła więc stosunkowo spokojnie, a tu na jej drodze stanęła Jaqueline Cristian. 26-letnia Rumunka bez większych sukcesów, ale nieco pokiereszowana i zatrzymywana w przeszłości przez urazy.
Co jednak istotne: wysoka, ze stosunkowo dobrym serwisem i potrafiąca zagrać mocną, płaską piłką. Czyli jednak z tych rywalek, z którym Idze czasem gra się trudno, a co za tym idzie – dobre przetarcie przed IV rundą, w której wiemy już, że Polka zagra z jedną z Jelen – albo Rybakiną, albo Ostapenko.
Pewne otwarcie Igi
– Gdy oglądam grę Igi, to moje odczucia są takie, że dużo w niej stresu i da się to wyczuć. Przyspiesza zagrania, często wychodzi „przed siebie”. Próbuje wygrać punkt zbyt szybko i wie, że musi to zmienić, ale może brakuje jej obecnie cierpliwości, by podążać inną ścieżką, poczekać, rozegrać wymianę i dopiero wtedy wygrać punkt. Wygląda to wszystko tak, jakby chodziło bardziej o problemy ze swego rodzaju niepokojem, bo czuję sporo tego lęku, gdy oglądam ją obecnie na korcie.
To słowa Christophera Clareya, jednego z najbardziej znanych tenisowych dziennikarzy, obecnego na kortach Rolanda Garrosa od 35 edycji tego turnieju. Rozmawialiśmy z nim jednak przed drugą rundą turnieju, a więc meczem, w którym Świątek okazała się dużo lepsza od Emmy Raducanu i przypominała długimi fragmentami siebie z poprzednich lat, gdy na kortach w Paryżu niezmiennie dominowała. Czy Clarey zmieniłby swoje zdanie? Pewnie nie, co najwyżej zaznaczyłby, że widać oznaki lepszej gry u Polki.
Bo wszystko to, co powiedział, było prawdą. Ale w stolicy Francji Iga grała nieco inaczej niż we wcześniejszych turniejach. Spokojniej, lepiej konstruowała punkty, nie szarpała się tak, nie przyspieszała. Przede wszystkim dużo lepiej funkcjonował jej forehand, z którym miała w ostatnich miesiącach sporo problemów i często popełniała z tej strony dziesiątki niewymuszonych błędów. W meczach ze Sramkovą i Raducanu statystyka winnerów wobec błędów była zdecydowanie na korzyść tych pierwszych.
Dziś w pierwszym secie wszystko wyglądało podobnie. Świątek przeważała, przyciskała rywalkę, świetnie konstruowanymi akcjami, złożonymi z kilku uderzeń – a to zawsze było jej siłą – doprowadzała do tego, że ta w końcu musiała uznać wyższość Polki w wymianie. Dobrze wyglądała też przy własnych gemach serwisowych – w czterech rozegranych w pierwszym secie straciła cztery punkty. Nie było przy jej serwisie choćby równowagi. Za to Cristian dwukrotnie broniła break pointów i dwukrotnie zrobiła to nieskutecznie.
Iga Swiatek with the better start. She leads 6-2 against Cristian. #RolandGarros pic.twitter.com/gFsT8kybie
— Roland-Garros (@rolandgarros) May 30, 2025
Iga była pewna swego, skuteczna i bardzo opanowana. Czyli taka, jaką chcieliśmy ją oglądać.
Poważne ostrzeżenie
Drugi set był już inny. Jaqueline Cristian postanowiła bowiem, że nie może grać dalej tak wycofana, przestraszona rywalki, która stoi po drugiej stronie siatki. Zaczęła więc wykorzystywać swoje naturalne warunki i dołożyła nieco na mocy oraz prędkości zagrań. To zaczęło sprawiać Idze spore problemy. Co, oczywiście, budzi wątpliwości przed meczem kolejnej rundy – niezależnie od tego, czy zagra w nim z Jeleną Rybakiną, czy (zwłaszcza) Jeleną Ostapenko.
Bo widać było, że takie zagrania sprawiają jej problemy. A Cristian to jednak nie klasa dwóch przywołanych tenisistek.
Świątek jednak i z nią zaczęła popełniać więcej błędów. Momentami nieco miotała się pomiędzy wymianami, w których grała tak, jak w pierwszej partii – z pełnym opanowaniem – a takimi, w których za wszelką cenę chciała przyspieszać punkty. Te drugie na ogół jej nie wychodziły, a Cristian to widziała, stąd grała szybszą piłką jeszcze częściej. Jasne, nadal to ona częściej była w tarapatach, ale umiejętnie z nich wychodziła. Bo trzeba oddać Rumunce, że to nie tylko błędy Igi, ale też jej dobra gra – polepszony serwis, świetny forehand – wpływały na to, że w tym secie brakowało przełamań.
Cristian miała sześć break pointów, z czego aż cztery w jednym gemie. Iga jednak w kluczowych momentach pozostawała opanowana i wtedy faktycznie umiała się skupić, zaufać swojej grze i uderzeniom. Gorzej było przy break pointach, które sama sobie wypracowywała – nie wykorzystała bowiem po drodze trzech. Łącznie dziewięć szans na przełamanie z obu stron i żadna nie zamieniona w breaka. I tak doszliśmy do stanu 6:5 dla Igi. Bo gdy wydawało się, że wszystko zmierza do tie-breaka, Polka wypracowała sobie – po własnych, dobrych akcjach – kolejnego break pointa.
A shot that resonates with the crowd from Cristian 💪#RolandGarros pic.twitter.com/YoQfYgfAdf
— Roland-Garros (@rolandgarros) May 30, 2025
I tego też nie wykorzystała.
Choć to akurat głównie za sprawą znakomitej akcji Cristian, która już serwisem zagwarantowała sobie przewagę. Iga doskonale się broniła, ale ostatecznie piłkę wyrzuciła. Niemniej, emocje w tym gemie się nie kończyły. Kolejna dłuższa, świetnie grana akcja, niestety znów poszła na konto Rumunki po wyrzuconym backhandzie Polki. Następny punkt? Świetny, odważny return Igi. I znów 40:40… ale tylko po to, by Cristian chwilę później zagrała genialnie backhandem po linii i wypracowała sobie przewagę, którą zmarnowała w kolejnym punkcie, wyrzucając jedno z uderzeń.
Trzeba jednak oddać Rumunce, że grała naprawdę odważnie, bez zawahania. Nie zwalniała tempa, uznając, że ofensywa to najlepsza broń, jaką miała w tych kluczowych momentach meczu. I długo wychodziło na to, że była to słuszna taktyka. Ale brakowało jej jednego – drugiego podania. Gdy nie trafiła pierwszym serwisem, to z drugiego Iga mogła atakować. I tak też zrobiła, kilkadziesiąt sekund później, gdy zdobyła punkt z returnu.
A w kolejnej wymianie – znów po drugim podaniu Rumunki – zamknęła mecz.
Mecz, który wcale nie był tak łatwy, jak można było się tego spodziewać. W drugim secie Cristian pokazała bowiem naprawdę duże umiejętności i wysłała Idze ostrzeżenie przed meczem kolejnej rundy. Bo czy Rybakina, czy Ostapenko – a zwłaszcza ta druga – najpewniej będzie grać po części podobnie do Rumunki w drugiej partii, ale… podkręcając tempo i siłę uderzeń kilkukrotnie. Czy Polka sobie z tym poradzi, przekonamy się z czasem. Niemniej, trudno o większe wyzwanie, zwłaszcza na tak wciąż wczesnym etapie turnieju.
Iga Świątek – Jaqueline Cristian 6:2, 7:5
Fot. Newspix