Reklama

W Śląsku gaśnie nadzieja. Pożegnanie z Ekstraklasą niemal pewne

Wojciech Górski

09 maja 2025, 22:35 • 4 min czytania 115 komentarzy

Śląsk Wrocław długimi momentami grał nieźle, tworzył sytuacje, ale marnował je na potęgę. Górnik Zabrze zaś miał w bramce świetnego Filipa Majchrowicza i był skuteczniejszy od przeciwnika. Gospodarze wygrali 2:0, zdobywając trzy punkty po raz pierwszy pod wodzą Piotra Gierczaka. Wrocławianie zaś są już jedną nogą w I lidze. Do Zagłębia Lubin i Lechii Gdańsk tracą po pięć punktów, samemu mogąc zdobyć ich już tylko sześć. Matematyczne szanse na utrzymanie mogą stracić w ten weekend.

W Śląsku gaśnie nadzieja. Pożegnanie z Ekstraklasą niemal pewne

Nie można powiedzieć, by Śląsk Wrocław całkiem złożył broń w walce o utrzymanie. Na boisko w Zabrzu też wyszedł z przekonaniem, że da się pokonać zespół Piotra Gierczaka i zbliżyć do Zagłębia Lubin i Lechii Gdańsk na dwa punkty.

Reklama

Górnik Zabrze – Śląsk Wrocław 2:0. Goście bliscy spadku

Dobrze w mecz wszedł Jakub Jezierski, w jednej z pierwszych akcji posyłając piękne otwierające podanie. Za chwilę Matusowi Kmetowi urwał się Arnau Ortiz i obrońca Górnika obejrzał za faul na nim żółtą kartkę. Mogło się wydawać, że Śląsk za chwilę potwierdzi dobre wrażenie jakimś konkretem.

No i potwierdził – ale nie takim konkretem, jakiego oczekiwali jego kibice. I nie dobre wrażenie, a fakt, że zaraz spadnie.

Gdy po kwadransie z pierwszą akcją ruszył Górnik, wywalczył rzut rożny, krótko rozegrany przez Kmeta do Lukasa Podolskiego. Ten jeszcze był choć troszkę pressowany, ale przed polem karnym zobaczył pozostawionego samego sobie Erika Janżę.

A jak myślicie, co może się stać, jeśli zostawi się tyle wolnego miejsca Erikowi Janży?

Erik Janża miał bardzo dużo miejsca przed polem karnym Śląska

No właśnie. Lewa noga, mocny strzał na bliższy słupek, piłka w bramce. 1:0 dla Górnika.

Gorzej, że wrocławianie nie za bardzo wyciągali wnioski i właściwie co stały fragment gry zabrzanie dochodzili do dogodnej sytuacji. Już przy kolejnym rzucie rożnym w polu karnym ponownie niepilnowany znalazł się Janża i tylko stojącemu na linii strzału obrońcy Śląsk zawdzięczał, że nie przegrywał 0:2. Tak jak Rafałowi Leszczyńskiemu, który bronił dobitkę Luki Zahovicia, a w drugiej połowie strzał z rzutu wolnego Pawła Olkowskiego.

Śląsk marnował okazję za okazją

Śląsk jednak spokojnie powinien odpowiedzieć na trafienie Janży bramką wyrównującą, ale sytuacje marnował na potęgę. Co z tego, że dobre okazje tworzyli kolegom Macenko, Jezierski czy Samiec-Talar (szczególnie on!), jeśli koledzy nie potrafili wykorzystać ich podań. Po wrzutce pierwszego z pięciu metrów strzelał Al-Hamlawi – prosto w ręce Majchrowicza. Przynajmniej dwie asysty powinien zanotować też wspomniany Samiec-Talar – najpierw, gdy Ortiz zgłupiał i uderzył zbyt lekko, by pokonać bramkarza Górnika i w drugiej połowie, gdy Mateusz Żukowski był sam na sam z Majchrowiczem. Próbował kiwać, ale golkiper gospodarzy świetnie się w tym połapał.

Zresztą Samiec-Talar w końcu sam doszedł do wymarzonej okazji. W 73. minucie minął już Majchrowicza, ale ze zbyt ostrego kąta nie potrafił zmieścić piłkę w bramce. Trafił w słupek.

A że niewykorzystane okazje się mszczą…

Cztery minuty później Górnik prowadził już 2:0. Zabrzanie skontrowali, Taofeek Ismaheel urwał się lewą stroną, a 17-letni Dominik Sarapata wykonał wyrok, zdobywając swoją debiutancką bramkę w Ekstraklasie i w ogóle w pierwszym zespole Górnika. Proste środki, ale jakże skutecznie.

Ciekawy mecz, ale nieciekawy koniec Śląska

Ale żeby nie brzmiało to tak, że zabrzanie tylko się bronili, wyprowadzili dwie akcje i prowadzili 2:0 – nie, wręcz przeciwnie. W Zabrzu oglądaliśmy dość ciekawy, otwarty mecz. Bo Górnik potrafi atakować, ciekawie patrzyło się na Ismaheela, dobrą zmianę dał Olkowski, swoje trzy grosze dodawali Zahović, Podolski i Sarapata. A że Górnik słabo broni, pod jego bramką też było wesoło – tylko że wrocławianie albo byli nieskuteczni, albo w bramce świetnie spisywał się Majchrowicz.

Słowem powinniśmy też wspomnieć – z San Siro do Zabrza wrócił Szymon Marciniak, ale europejskie wojaże nie wpłynęły na jego piątkową dyspozycję. Mecz nie przysporzył kontrowersji, może poza jedną, gdy Ismaheela odmachnął się rywalowi, trafiając go w okolice twarzy. Ale VAR uznał, że to nie powód do interwencji i trudno uważać, by jakoś mocno się wygłupił.

Koniec końców – gospodarze po trzech remisach odnoszą pierwsze zwycięstwo pod wodzą Piotra Gierczaka.

A Śląsk jest jedną nogą w I lidze. Do Zagłębia i Lechii traci pięć punktów, a sam może zdobyć ich maksymalnie sześć. Do końca sezonu zostają mu mecze z Jagiellonią Białystok i Puszczą Niepołomice. Musi więc liczyć na komplet punktów i na fakt, że Zagłębia lub Lechia zagrają fatalne trzy pozostałe im spotkania. Wyjątkowo mało prawdopodobne.

WIĘCEJ O PIŁCE NOŻNEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix.pl

115 komentarzy

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama