Zeszłotygodniowe wyniki nie dawały większych nadziei na emocje w półfinałach Ligi Europy, ale jakiekolwiek punkty zaczepienia były. Bodo/Glimt to bardzo mocna drużyna u siebie – 2:0 z Lazio i 3:0 z Olympiakosem mówi samo za siebie – a Manchester United… jest Manchesterem United, lubi sobie zrobić pod górkę. Niestety, przynajmniej dla neutralnych widzów, żadne cuda się nie zadziały i do finału wjechali ci, którzy mieli wjechać.
Minimalne szanse na emocje pojawiły się w Manchesterze, no bo tam Athletic wyszedł na prowadzenie po bardzo ładnej bramce:
🎯🎯🎯
Mikel Jauregizar z przepięknym trafieniem na Old Trafford 🤩
📺 PS Premium 1
📲 Polsat Box Go#UEL pic.twitter.com/2PZSvC6kWt— Polsat Sport (@polsatsport) May 8, 2025
Co więcej – Manchester wyglądał na przestraszonego, że faktycznie może się tutaj mu coś stać, że dopisze kolejną pozycję do długiej listy upokorzeń z ostatnich lat. Brakowało jakości, przekonania o swoich umiejętnościach, czasem nawet proste podania sprawiały gospodarzom trudność. A jak już się coś udało, czyli wyprowadzenie Garnacho do sytuacji sam na sam, to ten strzelił tak, że przypomniał się Maciej Rosołek.
Mamy angielski finał w Lidze Europy
No po prostu nie miała ta próba żadnego sensu – ani nie była udaną wcinką, ani nie było to mocne, ani (przede wszystkim) w bramkę.
Ale kiedy wydawało się, że to wszystko może się skończyć drugą bramką Hiszpanów i faktycznie wielkimi nerwami, moment geniuszu dopadł Masona Mounta, który cudownie zabrał się z piłką w polu karnym, obrócił się w kierunku bramki i załadował po długim rogu.
Słuchać było huk, bo kibicom na Old Trafford spadły kamienie z serc, a Athletic zrozumiał, że nie wykorzystał swojej wciąż minimalnej szansy w tym meczu i się całkowicie posypał. Dobili go więc Casemiro, Hojlund i znów Mount: ten, cholera, z prawie połowy po złym wybiciu bramkarza. Zresztą na stadionie w końcu zrobił się taki luzik, że już przy 2:1 fani mogli krzyczeć i krzyczeli “ole” po udanych podaniach, kiedy ich ulubieńcy nie byli tak przestraszeni tym kluczowym obiektem w futbolu.
Drugie spotkanie? Bez historii. Tottenham nie miał problemu, żeby to Norwegowie prowadzili grę, gdyż było to jałowe, ponadto strzelali i tak tylko przyjezdni – konkretnie Solanke i Porro. 0:2, do widzenia.
Mamy więc w finale Ligi Europy starcie – na dziś – piętnastej i szesnastej drużyny Premier League. Coś to mówi o sile rozgrywek – jednych i drugich.
MANCHESTER UNITED – ATHLETIC BILBAO 4:1
Mount 72′ 90+1′ Casemiro 80′ Hojlund 85′ – Jauregizar 31′
BODO/GLIMT – TOTTENHAM 0:2
Solanke 63′ Porro 69′
CZYTAJ WIĘCEJ O EUROPEJSKICH PUCHARACH NA WESZLO:
- Francuzi przed historyczną szansą. Czekają na triumf w Europie od prawie 30 lat
- Luis Enrique w szampańskim nastroju po awansie. “Jesteśmy ligą farmerów, tak?”
- PSG ma patent na Anglików. Potęgi Premier League drżą przed paryżanami
- Yann Sommer. „Mały” bohater Interu
- Szalony półfinał Barcelony z Interem. Najwięcej goli od 1960 roku
Fot. Newspix