Zacięła się ofensywa Jagiellonii Białystok i na razie nie zanosi się na to, by mistrzowie Polski wyrobili się z odblokowaniem jej przed zakończeniem sezonu. Efekt? Kolejna strata punktów. Tym razem w domowym starciu z Górnikiem Zabrze, który – umówmy się – nie ma już wielkiej motywacji, by wypruwać sobie na boisku żyły na finiszu ligowych zmagań. Mniejsza jednak o przeciwnika, bo Jaga nie zgarnęła dziś kompletu punktów typowo na własne życzenie. Zamiast zabić mecz w ciągu pierwszych trzydziestu minut, podopieczni Adriana Siemieńca cackali się z zabrzanami, notorycznie marnując wyśmienite okazje bramkowe. No to teraz muszą się zadowolić remisem.

A w ich sytuacji o zadowolenie z podziału punktów niełatwo, skoro Pogoń Szczecin traci do nich tylko trzy oczka, a w ten weekend Portowcy przecież nie grali. Scenariusz, w ramach którego europejskie puchary wymykają się jadącej na oparach Jadze z rąk na ostatniej prostej, staje się coraz bardziej realny.
Jagiellonia Białystok – Górnik Zabrze 1:1. Kolejne potknięcie mistrzów Polski
To co białostoczanie wyprawiali dziś w pierwszej połowie w polu karnym Górnika naprawdę przechodzi ludzkie pojęcie. Nawet jeśli weźmiemy poprawkę na fakt, iż Jagiellonia przyzwyczaiła nas już do tego, że potrafi mocno wejść w meczu, ale niekoniecznie umie przekuć tę przewagę w znaczącą zaliczkę bramkową.
Dzisiaj podopieczni Adriana Siemieńca knocili jednak sytuacje wręcz na potęgę. Dość powiedzieć, że przed przerwą oddali aż 20 strzałów na bramkę strzeżoną przez Filipa Majchrowicza, z czego tylko cztery poszybowały w jej światło, a zaledwie jeden wylądował w sieci. W 20. minucie gry imponującym uderzeniem błysnął świetnie dysponowany Oskar Pietuszewski, dla którego było to zresztą debiutanckie trafienie w Ekstraklasie. Na nieszczęście dla mistrzów Polski, starsi koledzy nie poszli w ślady 16-latka. To, że panu Bogu w okno walił Lamine Diaby-Fadiga, to nas w sumie przesadnie nie zaskakuje. Francuz czeka przecież na gola w lidze od listopada. Ale dziś chyba jeszcze gorzej od niego akcje finalizował Jesus Imaz. Beznadziejnie strzelali także Miki Villar, Jarosław Kubicki czy Dusan Stojinović.
Serio, gdyby Jaga po pierwszej połowie miała trzy czy cztery bramki na swoim koncie, to zabrzanie nie mogliby mieć pretensji o niesprawiedliwy rezultat. Z tak wielką swobodą i rozmachem gospodarze kreowali sobie kolejne okazje bramkowe. Tylko że nie potrafili się wstrzelić. A co gorsza dla nich, w 34. minucie pokpili też krycie przy stałym fragmencie gry. Dodajmy do tego niepewne wyjście Sławomira Abramowicza na przedpole, no i nieszczęście gotowe.
Górnik wyrównuje w Białymstoku! 💥 Matúš Kmeť dośrodkował idealnie, a Kryspin Szcześniak głową umieścił piłkę w siatce! ⚽
📺 Transmisja w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/8w71eF47ii
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) May 4, 2025
Górnik mógł przegrywać 0:4, a zszedł do szatni z wynikiem 1:1.
Niewiarygodna nieskuteczność Jagiellonii
Po przerwie Jaga ewidentnie nie miała już sił, by przypierać oponentów do muru równie mocno i zajadle, co w pierwszej odsłonie meczu. Gospodarze dalej przeważali, to fakt, ale wynikało to raczej z bierności Górnika, który nawet nie udawał, że ma ochotę na odebranie białostoczanom inicjatywy. Przyjezdni woleli się skoncentrować na kontratakach, a i z nimi wychodzili dość rzadko. Tymczasem Jagiellonia coraz to bardziej i bardziej męczyła się w rozegraniu futbolówki. Szybkie akcje kombinacyjne, które wcześniej wchodziły w formację obronną Górnika jak w masło, jakoś przestały się gospodarzom sklejać. Ataki oskrzydlające, które przed przerwą siały spustoszenie w okolicach pola karnego gości, kompletnie wytraciły impet. Nie pomogły nawet przeprowadzone przez trenera Siemieńca zmiany.
Afimico Pululu, który zameldował się na murawie po godzinie gry w miejsce poturbowanego Diaby-Fadigi, po raz kolejny udowodnił, że od paru ładnych tygodni znajduje się głęboko pod formą. Irytować mógł też Kristoffer Hansen, który zmienił niewiarygodnie wręcz nieskutecznego Imaza. Najlepszą zmianę po stronie Jagiellonii dał Edi Semedo – udało mu się nawet skierować futbolówkę do siatki, ale analiza wideo potwierdziła, że był na minimalnym spalonym.
W sumie to niewiele zabrakło, a Górnik jeszcze dobiłby zmęczonych i ewidentnie sfrustrowanych białostoczan golem dosłownie w ostatniej akcji meczu. Na szczęście dla Jagiellonii, Abramowicz zachował czujność do końca i kapitalnie interweniował po mocnym strzale Kamila Lukoszka.
***
Tak czy owak, ten remis jest dla Jagiellonii bolesny jak porażka. Mistrzowie Polski ewidentnie czują oddech Pogoni na plecach, a z kolei sami wykonują kolejne wdechy i wydechy z coraz to większym wysiłkiem. No bo który to już mecz Jagi ze znacznie niżej notowanym przeciwnikiem na przestrzeni ostatnich tygodni, którego zawodnicy z Podlasia nie potrafią odpowiednio zamknąć? 24 strzały, prawie trzy oczekiwane gole… Optymalnie dysponowana Jagiellonia rozniosłaby dziś Górnika.
Ale białostoczanom do optymalnej formy daleko. Czy Pogoń zdoła to wykorzystać?
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Czołowy gracz odejdzie z Cracovii. Nie chce przedłużyć kontraktu
- Alex Haditaghi nie wziął udziału w ceremonii medalowej. “Nie wierzę w drugie miejsca”
- Siemieniec skomentował gorszą formę Jagiellonii. “Jest to obciążające”
- Czołowe kluby chcą reprezentanta kraju. Wiemy, jakie ma oczekiwania [NEWS]
fot. FotoPyk