Reklama

Bez tego gościa Raków nie mógłby walczyć o mistrzostwo

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

13 kwietnia 2025, 12:53 • 5 min czytania 34 komentarzy

Są piłkarze bezcenni dla drużyny, których w danym momencie nie da się nikim zastąpić. Dla Rakowa Częstochowa kimś takim jest Ivi Lopez. Był nie do zastąpienia dwa lata temu w sezonie mistrzowskim i nie do zastąpienia jest teraz. Gdyby nie powrót Hiszpana do zdrowia i coraz lepszej formy, Medaliki najpewniej nie byłyby dziś liderem Ekstraklasy, zmierzającym po drugi w swojej historii tytuł.

Bez tego gościa Raków nie mógłby walczyć o mistrzostwo

Kamil Kosowski stwierdził kiedyś, że Raków to w zasadzie bardzo solidna gra defensywna plus błysk Iviego. Miejscami mocno go wtedy za to skrytykowano i pewnie były reprezentant Polski trochę uprościł sprawę, ale nie ulega wątpliwości, że tylko Hiszpan jest w stanie regularnie dawać w Rakowie coś ekstra, wyczekiwany pierwiastek spektakularności, dla którego ludzie chcą przychodzić na stadiony. Bez niego to po prostu nie jest ten sam zespół.

Ivi Lopez znów jest kluczową postacią Rakowa Częstochowa

Dotyczy to także stałych fragmentów gry. Raków nadal nie jest w tym aspekcie imponujący, ale już nie odbiega od średniej w ligowej stawce. Bez rzutów karnych ma teraz sześć bramek zdobytych ze stojącej piłki, podczas gdy w całym poprzednim sezonie uzyskał takich trafień siedem, co było czwartym najgorszym wynikiem w stawce po spadkowiczach ŁKS-ie i Warcie oraz… Legii. Powrót Lopeza poprawił ten aspekt.

Po jego bezpośrednich dośrodkowaniach z rzutów rożnych gole strzelali Stratos Svarnas w Poznaniu i wczoraj Leonardo Rocha z Radomiakiem. W obu przypadkach były to gole kluczowe, na wagę zwycięstwa. Pod bramkę z kornera można jeszcze podciągnąć trafienie Svarnasa z Legią na 1:0, wtedy Ivi wrzucił “drugą” piłkę wybitą po jego rzucie rożnym i zgraną przez Frana Tudora.

Nie przez przypadek Dawid Szwarga w swoim raporcie za poprzedni sezon, który opublikował w social mediach, jako jedną z przyczyn rozczarowujących wyników podawał brak dobrego wykonawcy stałych fragmentów gry.

Reklama

“Nie byliśmy powtarzalni w dośrodkowaniu ze stojącej piłki, a o tym, jak ważny jest wykonawca niech świadczy fakt wejścia na boisko Iviego Lopeza w Radomiu (każdy SFG wykonany przez niego był zagrożeniem dla przeciwnika)” – podkreślał Szwarga.

Ivi Lopez stracił de facto połowę rundy jesiennej. Pierwszych pięć kolejek ominął całkowicie, z Lechią Gdańsk i Piastem Gliwice dał symboliczne zmiany, następne dwa mecze przesiedział na ławce i dopiero w 10. kolejce z Puszczą Niepołomice wskoczył do wyjściowej jedenastki i już w niej pozostał. Na “dzień dobry” zaserwował gola z rzutu wolnego i asystę.

Niezwykle konkretna wiosna Hiszpana

Dziś ma już na koncie siedem bramek i sześć asyst, co czyni go klubowym liderem klasyfikacji kanadyjskiej, choć rozegrał znacznie mniej meczów niż pozostali koledzy z jej czołówki. Nie przez przypadek do dziewiątej kolejki Rakowowi przytrafiły się aż trzy mecze bez strzelonego gola, a od momentu powrotu Hiszpana już tylko dwa. Znaczna część paździerzy, za które tak krytykowaliśmy częstochowską ekipę, dotyczy początku rozgrywek, choć oczywiście nie wszystkie. Kulminacyjne spotkania dla tego zjawiska nastąpiły już z Ivim w składzie, czyli domowe 1:0 ze Stalą Mielec i 1:1 z Koroną Kielce, gdy podopieczni Marka Papszuna oberwali od nas najbardziej.

To jednak już była końcówka tej męki, bo później Raków coraz częściej oglądało się dobrze lub przynajmniej znośnie. Wyjątki się zdarzały, chociażby inauguracyjne 0:0 z Cracovią z tej rundy, ale można powiedzieć, że od drugiej połowy z Górnikiem Zabrze (drugi wiosenny mecz) Medaliki zdecydowanie są na fali wznoszącej jeśli chodzi o względy wizualne.

I ponownie, jest to mocno powiązane z Ivim Lopezem. W tym roku Hiszpan prezentuje coraz lepszą formę. Nie jest aż tak spektakularny, jak w latach 2021-2023 – choć momenty się zdarzają, że wspomnimy fantastyczne zagranie piętą w akcji na 2:0 z Legią – ale jest do bólu konkretny. Jak trwoga, to do Iviego. W dziesięciu tegorocznych meczach były pomocnik Levante w aż siedmiu dawał ofensywne konkrety.

Przeważnie chodziło o kluczowe fragmenty:

Reklama
  • asysta na 1:0 z Lechem (tak się skończyło)
  • gol na 1:1 z GKS-em Katowice (koniec końców goście wygrali)
  • przypadkowa asysta na 2:0 z Lechią Gdańsk (tu nie ma co dorabiać ideologii)
  • asysta na 1:0 z Piastem Gliwice (skończyło się 3:0)
  • asysta na 1:0 z Legią Warszawa (skończyło się 3:2)
  • gol na 1:0 z Puszczą Niepołomice (remis 1:1)
  • gol na 1:1 z Radomiakiem i decydująca asysta na 2:1

A to wszystko mimo tego, że Marek Papszun ciągle zdejmuje Iviego przed ostatnim gwizdkiem. Trudno czasami nie odnieść wrażenia, że robi to zbyt szybko, za bardzo stawiając na nieco większe wybieganie jego zmiennika ponad piłkarską jakość. Nie zawsze kończy się to dobrze. W Niepołomicach Raków ewidentnie oklapł z przodu, gdy Hiszpan powędrował do boksu w 67. minucie. Nie udało się zamknąć meczu i w doliczonym czasie Puszcza wyrównała. Teraz też Papszun zauważył, że w końcówce spotkania z Radomiakiem jego zawodnicy dali się zepchnąć do defensywy. Nie zgadniecie, Lopeza wtedy nie było już na boisku.

Niech więc w Rakowie na niego chuchają i dmuchają, bo jeśli uda się dowieźć pierwsze miejsce, hiszpański pomocnik ponownie będzie jednym z głównych architektów tego sukcesu. To godne podziwu, biorąc pod uwagę fakt, że przechodził przez trwającą ponad rok gehennę zdrowotną. Wielu na jego miejscu już by na ten poziom nie wróciło.

CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO: 

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Problemy Interu, powrót Zielińskiego, błysk Zalewskiego. A za chwilę Barcelona!

Kamil Warzocha
2
Problemy Interu, powrót Zielińskiego, błysk Zalewskiego. A za chwilę Barcelona!

Ekstraklasa