Po rundzie jesiennej naprawdę niewiele wskazywało na to, by Śląsk Wrocław miał się utrzymać w Ekstraklasie. Ekipa z Dolnego Śląska wyglądała na pogrążoną w marazmie, wręcz skazaną na klęskę. Ale po dzisiejszym spotkaniu jesteśmy gotowi odwrócić tę narrację dokładnie o 180 stopni. Jeżeli wrocławianie podtrzymają formę z meczu z Cracovią, to nie ma opcji, by pożegnali się z Ekstraklasą.
Jasny gwint, co to było za szalone meczycho!
Gol z połowy boiska w końcowych sekundach, który dobił ekipę Pasów, stanowił naprawdę doskonałą puentę tego widowiska.
Cracovia – Śląsk Wrocław 2:4. Ofensywny popis wrocławian
Serio, całe to spotkanie naprawdę kapitalnie się oglądało. Prawdzie, piłkarskie show. Śląsk w zasadzie od pierwszego gwizdka arbitra był stroną przeważającą – dość powiedzieć, że Assad Al-Hamlawi już premierowej akcji mógł i powinien był wpisać się na listę strzelców – ale to bynajmniej nie oznacza, że Cracovia dała się całkowicie stłamsić i spacyfikować. Gra toczyła się w trybie nieustannej wymiany ciosów, piłka fruwała od jednego do drugiego pola karnego. No ale jeśli mielibyśmy podliczyć takie naprawdę groźne, konkretne sytuacje strzeleckie, to jednak Śląsk wypracował ich sobie znacznie więcej, zwłaszcza w pierwszej połowie. Tylko wspominany Al-Hamlawi mógł schodzić do szatni na przerwę z dubletem na koncie, a dodajmy do tego jeszcze choćby słupek po pięknym uderzeniu Petra Schwarza z rzutu wolnego.
Defensorzy Pasów nie nadążali za dynamicznymi i kreatywnymi piłkarzami Śląska: Arnauem Ortizem, Jose Pozo czy Mateuszem Żukowskim. Ante Simundza ewidentnie uwolnił potencjał ofensywny swoich podopiecznych, po prostu z przyjemnością się obserwowało tak bezkompromisowo atakujących wrocławian.
Odważna postawa przyjezdnych została zresztą należycie wynagrodzona w 28. minucie gry, kiedy Żukowski potężnym strzałem pod poprzeczkę pokonał Sebastiana Madejskiego. Tylko że tuż przed przerwą ofensywne usposobienie Śląska trochę za mocno uderzyło do (nomen omen) głowy Aleksowi Petkowowi, który efektownym szczupakiem… wpakował futbolówkę do własnej bramki, podając tym samym nieoczekiwanie tlen gospodarzom. No i zamiast już po pierwszej połowie mieć na swoim koncie zaliczkę, Śląsk wszedł w drugą odsłonę spotkania przy remisie 1:1, co w żaden sposób nie mogło wrocławian satysfakcjonować.
Zapracowali na zdecydowanie korzystniejszy wynik.
UPS!
Mamy sobotę niefortunnych samobójczych trafień – Petkov bardzo pechowo interweniuje i mamy remis w Krakowie!
Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/J9H2TLqiw8
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 12, 2025
Jose Pozo? Kozak! Burak Ince? Też!
Inna sprawa, że goście nie musieli długo czekać na powrót na prowadzenie. I to tym razem dwubramkowe, bo najpierw gola zdobył Jehor Matsenko, a niedługo potem pięknym trafieniem popisał się fenomenalnie dziś dysponowany Pozo. Ten ostatni zasłużył zresztą, by zatrzymać się przy nim dłużej. Jako się rzekło – tak dysponowany Śląsk jest na najlepszej drodze, by utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ale nawet jeśli wrocławianom powinie się jeszcze noga, to któryś z ekstraklasowiczów powinien czym prędzej ściągnąć do siebie Hiszpana. Jak na ekstraklasowe warunki, Pozo to jest po prostu kozak. Kot. Znakomity grajek.
Nie ma zresztą przypadku w tym, że najpoważniejsze problemy Śląska w tym spotkaniu zaczęły się wtedy, gdy jego ofensywni gwiazdorzy trochę opadli z sił. Im bardziej goście skupiali się na obronie dwubramkowej przewagi w końcówce, tym mocniej pachniało tym, że mogą jednak wypuścić trzy punkty z rąk. Nerwowo zrobiło się zwłaszcza po 79. minucie, kiedy to Benjamin Kallman – wcześniej nieskuteczny i irytujący swoimi boiskowymi decyzjami – strzelił bramkę kontaktową.
No ale dzisiaj fantazja zawodników Śląska w ofensywie przekraczała chwilami wszelkie granice. I mowa nie tylko o piłkarzach z wyjściowej jedenastki, ponieważ to wpuszczony z ławki Burak Ince odebrał Pasom resztki nadziei na zniwelowanie strat. Golem z połowy boiska.
BURAK INCE ZZA POŁOWY! ŚLĄSK WYGRYWA 4:2!
Jeśli utrzymywać się w @_Ekstraklasa_, to właśnie w takim stylu!
Oglądajcie mecze PKO BP Ekstraklasy w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/RghChyhr4G
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 12, 2025
Jak już zaczęło wrocławianom żreć, to na całego. Taki mecz – biorąc pod uwagę cały jego przebieg, no i ten piorunujący finał – oznacza coś więcej niż cenne trzy punkty w walce o uniknięcie spadku. Taki mecz to impuls, inspiracja. Śląsk był dziś naprawdę pozytywnie nakręcony, wywalczył zwycięstwo w pięknym stylu. Parę innych ekip z dolnych rejonów tabeli chyba już nawet nie pamięta, kiedy po raz ostatni przytrafił im się tak spektakularny występ.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- PZPN i sprzedaż biletów? Wyjątkowo niedobrana para
- Korporacje potrzebują duszy. Liverpool potrzebuje Mohameda Salaha
- Trela: Więcej niż kaprys. Czy nowa fala bogatych właścicieli kupi polskim klubom know-how?
fot. Newspix.pl