Reklama

6 mln euro za Pululu? Na dziś to raczej pobożne życzenia

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

10 kwietnia 2025, 12:30 • 5 min czytania 45 komentarzy

Łukasz Masłowski zaskoczył ostatnią deklaracją, że chciałby latem otrzymać kwotę w granicach sześciu milionów euro ze spodziewanego transferu Afimico Pululu. Patrząc na chłodno, trudno znaleźć argumenty, by udało się wynegocjować aż tyle. Dyrektor sportowy Jagiellonii Białystok bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę w tym temacie.

6 mln euro za Pululu? Na dziś to raczej pobożne życzenia

Mówimy o kwotach w okolicach sześciu milionów euro. Uważam, że jest tyle wart. To moja ocena. Wierzę, że on jeszcze dołoży swoje liczby – powiedział Masłowski w podcaście Tomasza Ćwiąkały.

6 mln euro za Afimico Pululu na ten moment jest nierealne

Nie ulega wątpliwości, że całościowo Pululu w Jagiellonii to absolutny strzał w dziesiątkę i jeden z dowodów na dyrektorski geniusz Masłowskiego (i trenerski Adriana Siemieńca). W momencie przyjścia Angolczyka mało kto chwalił ten ruch. Na papierze niełatwo było znaleźć pozytywne punkty zaczepienia. W końcu chodziło o gościa, który przez dwa sezony totalnie zakopał się w Greuther Fuerth i nawet w 2. Bundeslidze nie potrafił przebić się do składu. Fakt, iż niecałe dwa lata później w ogóle ktoś publicznie jest w stanie snuć rozważania o transferze za 6 mln euro pokazuje, jak gigantyczny postęp zawodnik ten zanotował w Polsce.

Mimo to wydaje się, że nastawienie na taką kwotę to dziś krok za daleko. Znajdziemy szereg powodów, by tak sądzić.

Wiek Pululu

Nie mówimy o starym zawodniku, żeby było jasne, obiektywnie rzecz biorąc to może być najlepszy wiek dla napastnika. Nie ulega jednak wątpliwości, że metryka nie jest atutem snajpera mistrzów Polski, a najbardziej kasowe transfery z Ekstraklasy w znacznej mierze dotyczą płacenia za potencjał, który można rozwinąć. Gdy masz 26 lat, prawdopodobieństwo, że po sprowadzeniu cię za kilka milionów twój nowy klub jeszcze na tobie zarobi jest minimalne.

Reklama

Jeśli chcesz naprawdę drogo sprzedać ekstraklasowicza (także obcokrajowca), musi on być w wieku młodzieżowca lub niewiele ponad nim. Pokazuje to także ogólna historia transferowa klubów polskiej ligi. Dotychczas najstarszym piłkarzem, sprzedanym z naszego podwórka za minimum 6 mln euro, jest 23-letni Michał Skóraś (z Lecha Poznań do Club Brugge). Trzy lata różnicy, przepaść. A Skóraś przecież też był wtedy po sezonie życia, na czele z ćwierćfinałem Ligi Konferencji. Strzelił trzy gole w dwumeczu z Villarrealem, miał asystę w 1/4 finału z Fiorentiną i niezłe liczby w Ekstraklasie. Do tego grał w klubie mającym nieporównywalnie bogatszą historię handlową z zachodnimi kupcami i dużo większą renomę w tym kontekście.

Długość kontraktu Pululu

Niewykluczone, że to czynnik jeszcze istotniejszy. Angolczyk umowę z Jagiellonią ma jedynie do czerwca 2026 roku, co oznacza, że najbliższe okienko będzie ostatnią okazją, żeby sprzedać go za w miarę rynkową stawkę. W miarę, bo i tak potencjalni chętni mogą już mocniej grać na zbicie ceny, wiedząc, że jeśli Jaga nie dobije transakcji latem, to może zapomnieć o wielkim zarobku, zostając na kolejne pół roku z zapewne mocno rozczarowanym zawodnikiem. To nikomu by się nie opłacało.

W Białymstoku też wiedzą, że to po prostu moment, którego nie wolno przegapić. – Prawdopodobnie za Pululu przyjdzie oferta, którą będziemy musieli zaakceptować. On doszedł do tego poziomu, że nie możesz mu tego zrobić, musisz doprowadzić do transferu – przyznawał Masłowski u Tomasza Ćwiąkały.

Dobre rozegranie tego tematu będzie ważne dla wizerunku Jagiellonii i jej transferowej wiarygodności. Kolejni kandydaci do gry przy Słonecznej na tym przykładzie powinni móc najlepiej zobaczyć, jak harmonijnie można się na Podlasiu rozwinąć i na koniec z korzyścią dla wszystkich skonsumować swój progres.

Radość Afimico Pululu po golu z Cercle Brugge.

Reklama

Wahania formy Pululu

Skończyły się czasy, w których kilkoma udanymi meczami na mistrzostwach świata czy Europy można oczarować największe kluby i zaliczyć nienaturalnie szybki przeskok na piłkarskiej drabince. Podobnie rzecz wygląda z europejskimi pucharami.

Pululu świetnie się w nich pokazuje. Strzela z dystansu, piętkami czy przewrotką, ale analitycy widzą, że jednak nie chodzi o tuzów europejskiego futbolu. Najbardziej renomowane marki, które od niego “oberwały”, to FC Kopenhaga, Molde i Cercle Brugge.

Jednocześnie mówimy o napastniku, który w tym sezonie Ekstraklasy ma na koncie zaledwie siedem goli, z czego jednego z rzutu karnego. W naszej lidze nie zdobył bramki od siedmiu kolejek, choć przeważnie wychodzi na boisko w podstawowym składzie. To już ponad dwa miesiące i 400 minut ligowej niemocy.

Takich okresów Pululu miał więcej. W zeszłym sezonie dobrze zaczął i efektownie odpalił na koniec, ale w międzyczasie w piętnastu meczach trafił do siatki zaledwie dwa razy (raz z jedenastu metrów). Gdyby w Ekstraklasie ładował dziś gole jak Koulouris i dołożył do tego to, co prezentuje w Lidze Konferencji, wtedy 6 mln euro brzmiałoby znacznie realniej.

Wcześniejsza historia Pululu

Angolczyk pięknie się w Polsce odbudował, ale wcześniej został boleśnie zweryfikowany na poziomie, do którego teraz znów chciałby aspirować.

W FC Basel był młodym talentem i przeważnie grał na skrzydle, więc końcowe pięć goli i 11 asyst w osiemdziesięciu trzech meczach jeszcze nie wygląda tak źle. Dwa stracone lata w Fuerth (niewiele ponad 200 ligowych minut) dają jednak do myślenia i na pewno zasiewają ziarenko wątpliwości u skautów i dyrektorów, zwłaszcza że w ostatnim czasie coraz trudniej o transferowe success story jakiegoś zawodnika po opuszczeniu Ekstraklasy. Czytaj: u nas może błyszczeć, nigdzie wyżej już nie.

*

Sumując wszystkie powyższe aspekty, naprawdę trudno nam sobie wyobrazić, że ktoś wykłada takie pieniądze za Pululu. Na tę chwilę wydaje się, że w Jagiellonii powinni być bardzo zadowoleni, jeśli uda im się pobić klubowy rekord sprzedażowy, który należy do Patryka Klimali, odchodzącego do Celtiku za 4 mln euro.

Besiktas zimą miał oferować za napastnika Jagi 2,5 mln europejskiej waluty. Czy jeden efektowny gol z Cercle Brugge, skutecznie wykonany rzut karny z Belgami i strzał z dystansu z Baćką Topolą zwiększą jego wartość o ponad 100 procent? No raczej nie.

Być może Łukasz Masłowski mówiąc głośno o sześciu bańkach po prostu zawyża cenę, mając świadomość, że jego wypowiedź się poniesie. I że będzie z czego schodzić w nadchodzących rozmowach.

Bo żeby Pululu przyniósł klubowi tak olbrzymie pieniądze, napastnik Jagi musiałby dokonać rzeczy wielkich w dwumeczu z Betisem. Na tej zasadzie w poprzednim sezonie przeciwko Aston Villi wypromował się Ernest Muci, ale też nie na Zachód, tylko właśnie do Besiktasu. Nie przez przypadek zresztą napastnik Jagiellonii jest ostatnio łączony przede wszystkim z klubami greckimi i tureckimi. Realnie patrząc, właśnie w takie rynki trzeba celować w pierwszej kolejności.

CZYTAJ WIĘCEJ O JAGIELLONII NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Szkoła przetrwania. Najsilniejsi beniaminkowie Ekstraklasy XXI wieku

Michał Trela
7
Trela: Szkoła przetrwania. Najsilniejsi beniaminkowie Ekstraklasy XXI wieku