Reklama

Dwa oblicza Chelsea. A Legia ciągle gra bez bramkarza [KOMENTARZ]

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

10 kwietnia 2025, 21:55 • 7 min czytania 33 komentarzy

Ktoś uważał, że Legia ma szansę powalczyć w dwumeczu z Chelsea? Że może ją pokonać na własnym stadionie? Przed meczem w angielskich mediach mówiło się, że największym atutem Legii mogą być jej kibice i tak trochę dziś było. Na boisku Legia była jak Olaf Lubaszenko w słynnej scenie z filmu „Psy”. W pierwszej połowie umiejętnie się broniła, ale w ofensywie przez całe spotkanie „nie miała broni”. Niestety, Legia wciąż nie ma też pewnego bramkarza. Szkoda tego 0:3, to było starcie dwóch różnych galaktyk, ale z drugiej strony – Legia zasłużyła na to, by być w tym miejscu. A kibice mogli przeżyć wielkie święto, które, jak się przekonałem, dla wielu osób było wyjątkowym wydarzeniem.

Dwa oblicza Chelsea. A Legia ciągle gra bez bramkarza [KOMENTARZ]

O tym, że przy Łazienkowskiej odbywał się wyjątkowy mecz, można było się przekonać już pod stadionem, na godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Wokół tłum ludzi – znajomi, którzy regularnie chodzą na mecze, ale też trochę rodzin z dziećmi. Pan Andrzej wziął na spotkanie dwóch synów. Uśmiecha się, mówi, że wejściówki zdobył po znajomości. Nie ukrywa, że choć są kibicami Legii, przyszli na Łazienkowską głównie dla przeciwnika.

Dzieciaki uwielbiają Chelsea. Jeden po mundialu w Katarze szczególnie upodobał sobie Enzo Fernandeza, a drugi Cole’a Palmera. Są strasznie zajarani, że zobaczą ich dzisiaj w akcji – mówi pan Andrzej.

Po chwili słyszy ode mnie, że świetny Argentyńczyk zacznie mecz na ławce rezerwowych. Wyjmuje telefon, odpala Twittera. – Ufff, ale chociaż Palmer gra od początku – stwierdza z ulgą.

Cole Palmer zagrał od początku w meczu z Legią Warszawa

Palmer rzeczywiście wybiegł w pierwszym składzie Chelsea, ale niczym szczególnym się nie wyróżnił. Kilka razy szarpnął, dobrze pokazał się do podania. Próbował tworzyć zagrożenie, ale nie wynikało z tego nic konkretnego. Enzo Maresca, trener Chelsea, na konferencji prasowej sugerował, że zaufa dzisiaj grupie młodych piłkarzy. Dziennikarze z Anglii byli jednak trochę zaskoczeni, gdy zobaczyli wyjściową jedenastkę drużyny z Londynu. – Myśleliśmy, że będzie w niej więcej najlepszych zawodników – mówili niemal godzinę przed meczem. Włoch z piłkarzy, których można uznać za graczy pierwszej jedenastki, obok Palmera zdecydował się na Malo Gusto, Jadona Sancho (który w pierwszej połowie był wyjątkowo nieudolny, ale w drugiej miał asystę), był też środkowy obrońca Benoit Badiashile.

Reklama

Jednym z głównych tematów w Anglii była przed meczem atmosfera na Legii. Stadion przy Łazienkowskiej opisywano jako jeden z najgłośniejszych w Europie, a kibiców – jako ludzi, którzy mogą nieco wystraszyć młodych zawodników Chelsea. Fani na pewno nie zawiedli – Łazienkowska żyła już 45 minut przed pierwszym gwizdkiem. „Sen o Warszawie” Czesława Niemena wybrzmiał wyjątkowo, pojawiła się efektowna oprawa z gladiatorem i lwem. Wojownik zadaje na niej zwierzęciu cios mieczem, obok jest krew.

Oprawa kibiców Legii 

Przypomnijmy – lew widnieje od lat na herbie Chelsea.

Pomysłowe, prowokacyjne, ale z klasą. Kibice Chelsea, których na Legii było tylko około 750, na początku meczu próbowali intonować doping. Ale nie mieli żadnych szans. Podczas spotkania ze strony fanów Legii pojawił się jeszcze przekaz polityczny: transparent „Byle nie Trzaskowski” i obok daty pierwszej oraz drugiej tury nadchodzących wyborów prezydenckich.

“Tylko na Liverpoolu jest podobnie”

Dużo słyszałem przed spotkaniem o atmosferze na Legii. I nie zawiodłem się. W Anglii tylko na Anfield kibice Liverpoolu potrafią wygenerować podobny hałas, ale wydaje mi się, że i tak nie są aż tak głośni – mówił mi w przerwie Liam Twomey, dziennikarz „The Athletic”.

Reklama

Atmosfera fantastyczna. W Anglii nie da się takiej doświadczyć. Imponujące są te race i głośność kibiców. A sam mecz? Dziwny – usłyszałem od innego dziennikarza z Anglii.

Legia w pierwszej połowie grała mądrze – tak trzeba to ująć. Było widać różnicę klas w umiejętnościach indywidualnych, ale zespół Goncalo Feio umiejętnie się bronił. Ciekawostka – po 33 minutach statystyka goli oczekiwanych po stronie Legii wynosiła 0,20, a Chelsea – 0,06. Dopiero chwilę później na bramkę uderzał Kiernan Dewsbury-Hall, ale świetnie obronił to Kacper Tobiasz.

Legia miała momenty. Wiecie, kiedy na Łazienkowskiej była największa wrzawa? Dwa razy – najpierw, gdy Maxi Oyedele dobrze zagrał na lewą stronę do Ryoyi Morishity, a Japończyk znalazł się w niezłej sytuacji pod polem karnym przeciwnika, ale sknocił akcję. Drugi raz – kiedy prawą stroną biegł z piłką Palmer, został zaatakowany przez dwóch legionistów i Juergen Elitim  efektownym wślizgiem wybił piłkę strzelcowi gola w finale EURO 2024. Pozostałe momenty Legii to np. wślizg Oyedele, którym odebrał piłkę, czy dwa odbiory, jakie na Sancho zanotował Luquinhas.

Piłkarze Legii w meczu z Chelsea 

Ktoś powie, że to żenująco mało. Pamiętajmy jednak, że Legia grała z faworytem rozgrywek, czwartym zespołem Premier League i drużyną, która co prawda w ostatnich tygodniach nieco zawodzi, ale ma jedną z najmocniejszych ławek w lidze angielskiej.

I Legia, i Chelsea ma problemy z bramkarzami

Relacjonując jedno z ostatnich spotkań Chelsea, przegrane 0:1 w lidze z Arsenalem, i szukając ewentualnych słabości zespołu z Londynu, pisałem o pozycji bramkarza. W Premier League między słupkami staje Robert Sanchez, któremu daleko do stabilności. Dziś przy Łazienkowskiej wystąpił rezerwowy Filip Jorgensen. Wiele osób uważa, że Chelsea, jak na tak wielki klub, powinna mieć na tej pozycji lepszego piłkarza. Robert Błaszczak, jeden z członków stowarzyszenia kibiców londyńskiego klubu, stwierdził na łamach serwisu PS Onet, że najlepszy bramkarz Chelsea to obecnie Djordje Petrović, tylko że on jest na wypożyczeniu w Strasbourgu.

Po tamtych derbach Londynu napisałem, że oba zespoły, które zagrają w ćwierćfinale Ligi Konferencji, nie mają pewniaka między słupkami.

I to się dzisiaj niestety potwierdziło. Wiem, że Tobiasz wywalczył sobie miejsce w bramce i po wpadce w meczu w Częstochowie z Rakowem nie popełniał poważniejszych błędów. Wiem też, że dziś obronił w dobrym stylu rzut karny. Ale pamiętajmy, że to było przy stanie 0:2 i że bramkarz Legii nie popisał się przy obu wcześniejszych golach dla Chelsea. Najpierw powinien lepiej sparować piłkę po strzale Reece’a Jamesa, a później akcja bramkowa na 2:0 rozpoczęła się właśnie od niedokładnego podania Tobiasza.

Kacper Tobiasz i Rafał Augustyniak 

Legia w pierwszej połowie mogła się bardzo podobać, a w drugiej – stało się jednak to, co miało się stać. Piłka nożna jest nieprzewidywalna, czasami mecz wygrywa słabszy zespół, ale tutaj różnica była jednak zbyt duża. Pamiętajmy, że na boisku pojawili się tacy zawodnicy jak Noni Madueke czy Marc Cucurella, gwiazda niedawnego EURO.

Dziennikarz zaskoczony. “Nie spodziewałem się tego po Chelsea”

Pierwsza połowa wyglądała dokładnie tak, jak się spodziewałem. Legia cofnęła się głęboko. Robiła to mądrze. Widziałem, jak bardzo to frustruje piłkarzy Chelsea. Ale kiedy grasz w ten sposób, mecz toczy się do pierwszego poważnego błędu. Po nim często pada gol, który otwiera spotkanie. Tak właśnie było dzisiaj. Można powiedzieć, że Chelsea na początku była sfrustrowana, a później bezwzględna. Ta bezwzględność jest dla mnie pewnym zaskoczeniem, bo zespół Mareski nie zawsze tak bardzo dąży do kolejnych goli – komentuje Twomey z „The Athletic”

Legia z przodu była jak Lubaszenko w „Psach”, a z tyłu wiadomo było, że zacznie popełniać błędy. Trochę szkoda tego 0:3, w kontekście rewanżu w Londynie, który nie będzie teraz budził praktycznie żadnych emocji. Chelsea potraktuje go treningowo, a Feio pewnie też podejdzie do meczu ze świadomością, że Legia i tak nie ma nawet teoretycznych szans na ugranie awansu, więc da szansę kilku rezerwowym albo młodym piłkarzom.

To było zderzenie dwóch światów. Nie chcieliśmy się w tym meczu tylko bronić. Nienawidzę przegrywać, ale jestem dumny z drużyny. Trzeba docenić klasę rywala, który w wielu aspektach nas zdominował – powiedział Feio na konferencji prasowej.

Piłkarze Chelsea w strefie mieszanej nie chcieli rozmawiać nawet z przedstawicielami angielskich mediów. “No questions, sorry” – mówili i szli szybkim krokiem.

Końcowy wynik nie zmienia jednak faktu, że przy Łazienkowskiej oglądaliśmy wielkie piłkarskie święto. Choć ten mecz wyglądał jak starcie dwóch futbolowych galaktyk, Legia zasłużyła na to, by na jej stadion przyjechały tak wielkie gwiazdy. By przyjechał zespół, który w ostatnich trzech latach wydał na transfery 1,3 miliarda euro. Wiecie, że to dwa razy więcej niż Manchester City?

“Nie mieli szans, ale można było tego oczekiwać. A oglądanie takiej drużyny jak Chelsea na żywo jest czymś, o czym będziemy pamiętać latami” – taką wiadomość dostałem pod koniec meczu od znajomego, który zabrał na mecz syna.

Nic dodać, nic ująć. Pozbawiona Bartosza Kapustki i Marca Guala – dwóch ważnych i kreatywnych gości – Legia przegrała 0:3, ale po takim meczu ciężko jest ją mocno i całościowo krytykować. Może poza Tobiaszem i obrońcami, którzy wyjątkowo źle zachowali się przy trzecim golu dla przeciwnika.

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:

JAKUB RADOMSKI

Fot. Newspix.pl

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji