Wystąpił w tym sezonie w dziesięciu turniejach. Nie wygrał żadnego. Z kilku innych wycofał się tuż przed startem, a to przez problemy medyczne, a to nie podając nawet konkretnej przyczyny. Ronnie O’Sullivan na niespełna dwa tygodnie przed mistrzostwami świata nie wie, czy w ogóle w nich wystąpi. Wcześniej w frustracji wyrzucił do kosza swój kij, a następnego dnia go uszkodził. Fani zastanawiają się więc, czy to aby nie oznaka zbliżającego się końca kariery wybitnego Anglika?
Ronnie O’Sullivan trzyma w niepewności. Czy zagra na MŚ?
– Najgorsza decyzja w moim życiu? Gra w snookera. Chciałbym mieć inną pracę. Pod wieloma względami jestem szczęśliwy, bo to był dla mnie dobry wybór, ale wolałbym być dobry w czymś innym. Może edukować? Może być naukowcem? Może robić coś interesującego? Nie sądzę, by snooker był interesujący. To bardziej rozrywka, po prostu sport. Chciałbym inspirować ludzi w jakiś sposób, na przykład pomagając w leczeniu raka – mówił jakiś czas temu Ronnie O’Sullivan w rozmowie z “The Telegraph”.
“O’Sa” nie pierwszy raz wygłaszał podobne tezy. Jego relacja ze snookerem od lat złożona jest równocześnie z miłości i nienawiści. Anglik raz czuje do tej gry jedno, raz drugie. W dodatku gdy podchodzi do stołu, jest perfekcjonistą. Denerwuje go każdy błąd. Jeśli te się mnożą – nie potrafi czerpać z gry radości.
Gdy błędów nie ma i cieszy się grą, jest przy stole absolutnie najlepszy.
Jednak snooker przez lata powodował u niego mnóstwo problemów. Miał epizody alkoholowe, eksperymentował z narkotykami, bywał zły, agresywny, zmęczony, zniechęcony, walczył z depresją. To wszystko rzutowało także na jego życie prywatne, a czasem odwrotnie – to, co działo się na przykład w jego rodzinie, odbijało się na tym, jak grał w snookera. Bo przy stole zostawał sam na sam z myślami, również tymi trudnymi. Dlatego w przeszłości zdarzało mu się choćby poddać mecz w czasie jego trwania albo uderzać w bile byle jak, żeby tylko jak najszybciej skończyć grać.
CZYTAJ TEŻ: RONNIE I JEGO ŻYCIE. REKORDY, OJCIEC, PERFEKCJONIZM I DEPRESJA
– Wolałbym uprawiać zespołowy sport. W snookerze zbyt długo jest się samemu. Bycie samemu jest trudne, musisz się zmotywować, zmobilizować, samemu znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania. Myślę, że gdybym pracował w zespole, podobałoby mi się koleżeństwo – mówił w przytoczonym wywiadzie. Równocześnie jednak przyznawał, że niektóre z najlepszych chwil w jego życiu to właśnie zasługa snookera. Choćby mistrzostwo świata z 2012 roku, gdy po zdobyciu tytułu uściskał obecnego na trybunach syna. Albo to ostatnie – z 2022 – gdy wyrównał rekord Stephena’a Hendry’ego, triumfując w tej imprezie po raz siódmy.
Czy jednak powalczy o ósmy tytuł mistrza świata?
Przerwa była konieczna
– Nie podjąłem decyzji, prawdopodobnie zrobię to 17 lub 18 kwietnia – powiedział Ronnie w rozmowie z TNT Sports. Faza główna mistrzostw, co warto zaznaczyć, zaczyna się 19 kwietnia. – Chcę pojechać na miejsce, pograć i sprawdzić, czy będą miał wystarczająco pewności siebie. Ostatni okres był dla mnie prawdziwą walką. Trzy i pół roku z ostatnich czterech lat to koszmarny okres. Straciłem miłość do gry. Dlatego w styczniu odłożyłem kij z frustracji.
Faktycznie, w styczniu Ronnie zagrał swoje ostatnie mecze – w fazie grupowej Championship League. W spotkaniach do trzech wygranych frejmów przegrał z Chrisem Wakelinem (2:3), Kyrenem Wilsonem (1:3), Markiem Selbym (2:3) i Robertem Milkinsem (2:3). Wygrał jedynie z sensacyjnym finalistą ostatnich mistrzostw świata, Jakiem Jonesem (3:2). Ale najważniejsze było spotkanie z Milkinsem, po którym odpuścił ostatni mecz turnieju, z Alim Carterem, oddając go walkowerem. Tym samym wszystkie jego wcześniejsze spotkania uznano za nieodbyte.

Z Milkinsem Ronnie w dodatku nie był w stanie pohamować swoich natręctw.
Zresztą już dzień wcześniej zdenerwowany… wyrzucił nawet kij do kosza. A kolejnego dnia a to uderzał nim o stół, a to rzucił białą bilą w skupisko czerwonych. Wykonał też sporo gestów, które najłatwiej opisać słowem “lubieżne”, a kij służył mu za przedstawienie pewnej części ciała. Jednym zdaniem: zdecydowanie miał problemy ze sobą. Nie pierwszy raz w trakcie kariery – O’Sullivan taki już po prostu jest – ale w połączeniu z kiepską grą sprawiło to, że przerwa, którą sobie zrobił, wydawała się jak najbardziej uzasadniona.
– Nie chcę się tak czuć. Dlatego zrobiłem przerwę. Próbuję teraz naprawić to, co uważam za problem – mówił niedawno. Czy mu się uda i wystąpi na MŚ? Nie wiadomo.
Problem kija
Do dyskusji o Ronniem O’Sullivanie włączył się też niedawno inny były mistrz świata – Shaun Murphy. Brytyjczyk ma swój podcast, w którym kilka tygodni temu analizował przerwę, jaką zarządził sobie O’Sullivan. Była to reakcja na wycofania się Anglika z dwóch kolejnych turniejów – German Masters i Welsh Open – w których zrobił to w ostatniej chwili. Murphy zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt.
– Pamiętajmy, że rozwalił swój kij. To wielki problem. W snookerze nie jest jak w golfie, gdzie golfista po prostu weźmie nowy kij. W snookerze brak kija, którym grasz, może oznaczać nawet koniec kariery – mówił Brytyjczyk. O znaczeniu kija dla zawodnika mówił nam zresztą niedawno Antoni Kowalski – jedyny aktualnie Polak w gronie zawodowców, który sprawił sobie niedawno nowy sprzęt.
– Najdłuższą historię z jednym kijem miał chyba Anthony Hamilton. Jak jakiś czas temu leciał na turniej, to połamali mu kij, którym grał przez ponad 30 lat. Nawet nie mogę sobie wyobrazić takiego bólu. Ja mój pierwszy kij miałem przez 11 lat. Teraz mam ten nowy i czuję, że to to. Bez swojego kija po prostu nie da się grać tak dobrze. Ważna jest długość, wyważenie, środek ciężkości – nawet giętkość drewna – mówił Kowalski. I dodawał, że swój kij byłby w stanie poznać z zamkniętymi oczami, po samym dotyku.
CZYTAJ TEŻ: ANTONI KOWALSKI: “ROBERTSON I TRUMP? TO JUŻ NIE IDOLE, A KOLEDZY Z PRACY” [WYWIAD]
Ronnie być może musi się też więc przyzwyczaić do nowego kija lub naprawionego starego. Bo on też może dawać inne wrażenia. Shaun Murphy dodawał jednak, że nie sądzi, by miał to być koniec kariery akurat dla O’Sullivana.
Ronnie robił tak już wcześniej
– Nie zapominajmy, że to jest gość, kto zrobił sobie rok przerwy, a gdy wrócił, zdobył mistrzostwo świata – mówił Anglik o starszym koledze. Bo i faktycznie, O’Sullivan przerwy od snookera brał w swoim życiu regularnie. A gdy wracał, często grał lepiej, niż przed nimi. W ostatnich latach zresztą regularnie opuszczał część turniejów.
W 2022 roku, gdy po raz ostatni zdobywał mistrzostwo świata, grał akurat dość dużo. Ale czy to w poszarpanym przez COVID sezonie 2020, czy w 2013 roku, gdy zagrał właściwie tylko w MŚ – przerwy mu służyły.
Możliwe więc, że teraz będzie podobnie. Niemniej, na pewno pytania o to, ile jeszcze pociągnie Ronnie O’Sullivan przy stole, będą się mnożyć. Anglik skończy przecież w tym roku 50 lat i fakt, że jeszcze dwa lata temu zdobywał mistrzostwo świata sam w sobie jest niebywały. Inna sprawa, że nawet jego koledzy – jak starszy o pół roku John Higgins – udowadniają regularnie, że akurat przy stole wiek nie jest przeszkodą. Szkot wygrał w ostatnich dwóch miesiącach dwa wielkie turnieje – World Open i Tour Championship.
Ronnie, jeśli się pozbiera, też z pewnością może odnosić wielkie sukcesy. Również na mistrzostwach świata. O ile tam wystąpi. A pewnie się na to zdecyduje. W końcu mistrzostw nie opuścił… od swojego debiutu w 1992 roku.
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix