Z jednej strony zespół ze strefy spadkowej, świeżo po dziwacznym obozie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, porzucony na jakiś czas przez swojego trenera, który musiał się udać na zgrupowanie reprezentacji Szkocji. Z drugiej strony obrońcy mistrzowskiego tytułu i ćwierćfinaliści Ligi Konferencji, którzy przed przerwą na kadrę odnieśli arcyważne zwycięstwo z Lechem Poznań. Czyż nie było to pewne, że – biorąc pod uwagę wymienione przed chwilą okoliczności – Lechia Gdańsk wygra dzisiaj z Jagiellonią Białystok? “Logika Ekstraklasy” w pełnej krasie!
Inna sprawa, że jeśli już, to należało się raczej spodziewać wymęczonego, fartownego triumfu gospodarzy. A tymczasem Biało-Zieloni pokonali białostoczan w pełni zasłużenie. Niby stanęło tylko na wyniku 1:0, ale na przestrzeni całego meczu piłkarze z Gdańska byli po prostu od mistrzów Polski lepsi.
Lechia Gdańsk wygrywa z Jagiellonią Białystok!
Jagiellonia przed przerwą prezentowała się – napiszmy to wprost – naprawdę nędznie. Dość powiedzieć, że ekipie Adriana Siemieńca nie udało się oddać ani jednego celnego strzału na bramkę Biało-Zielonych, a najlepszą szansę do wyjścia na prowadzenie mieli wtedy, kiedy gracze Lechii byli bliscy strzelenia sobie absolutnie kuriozalnego samobója. Sarnawski jakimś sposobem zapiąstkował w stronę własnej bramki, a Kałahur wykopał futbolówkę w poprzeczkę – na takie kiksy stać w tej lidze tylko defensorów z Gdańska. No ale ostatecznie im się w tej sytuacji upiekło, podobnie jak później przy stałym fragmencie, gdy pozostawili bez krycia Darko Czurlinowa.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o ofensywę mistrzów Polski w pierwszej odsłonie spotkania.
Totalny piach.
Można bez zawahania stwierdzić, że Lechia była od Jagiellonii lepsza. A już na pewno wyraźnie aktywniejsza w ofensywie, bardziej dynamiczna w swoich poczynaniach. Przesadą byłoby wprawdzie pisanie o dominacji gospodarzy, ale jeśli którejś drużynie udawało się z impetem zaatakować, to była nią właśnie Lechia. Tymczasem białostoczanie cierpieli w grze pozycyjnej, wymieniając piłkę jednocześnie zbyt wolno i zbyt koronkowo. Taka typowa sztuka dla sztuki, z której nic groźnego nie wynika.
Nie mogła więc dziwić frustracja Siemieńca, który już po godzinie gry zdecydował się na potrójną zmianę, próbując wstrząsnąć swoim zespołem. Tylko że… dosłownie po chwili Lechia wyszła na prowadzenie po świetnie rozegranym rzucie rożnym. W tym momencie Jaga znalazła się już w naprawdę poważnych tarapatach.
Bohdan Viunnyk!
Fantastycznie rozegrany rzut rożny przez Lechię!
Gospodarze prowadzą z Jagiellonią!
Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEjFrA pic.twitter.com/O055NBfe7C
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 29, 2025
Koszmarny występ Jagi, zasłużony triumf Lechii
Jak zachowałaby się Jagiellonia będąca w optymalnej dyspozycji po utracie gola z rywalem walczącym o utrzymanie? Cóż, zapewne dokręciłaby mu śrubę i wrzuciła obrońców drużyny przeciwnej na karuzelę, ale dzisiaj białostoczan po prostu nie było stać na tak zdecydowaną reakcję. Trudno właściwie zrozumieć dlaczego, bo nie chcemy uciekać w łatwe wytłumaczenia typu: zmęczenie, lekceważenie, próba zanotowania trzech punktów najniższym nakładem sił. Przecież Duma Podlasia miała o co grać. Ewentualne zwycięstwo pozwoliłoby jej wskoczyć na pozycję lidera i nałożyć dodatkową presję na piłkarzy Rakowa.
Jednak po Jadze zupełnie nie było widać, że stawka jest tak wysoka. Ekipa Siemieńca poruszała się po murawie nawet nie o jedno czy dwa, ale o dziesięć temp za wolno. W zasadzie nie wykreowała sobie nawet jednej naprawdę klarownej okazji do wyrównania. Był jakiś strzał Skrzypczaka po stałym fragmencie, była przebitka, która spadła pod nogi Diaby’ego-Fadigi, ale to przecież nie były setki. W sumie to Lechia była bliżej drugiej bramki niż Jagiellonia pierwszej.
Swoją drogą, Lamine Diaby-Fadiga zasługuje na osobny akapit – przysnął w kryciu przy golu na 0:1, a w ofensywie popsuł wszystko, co tylko było do zepsucia. Katastrofalna zmiana. Ale dzisiaj w drużynie z Białegostoku naprawdę nikt nie zasłużył na komplementy.
***
Jasne, w ostatnich minutach gdańszczanie bronili się już bardzo głęboko, momentami trochę chaotycznie, ale nie można mieć przecież do nich o to pretensji. Grali z kandydatami do tytułu. Patrząc jednak na spotkanie całościowo – podopieczni Johna Carvera pozostawili po sobie znacznie lepsze wrażenie. No i, przynajmniej na jakiś czas, znaleźli się w Ekstraklasie nad kreską, bo dzisiejszy triumf pozwolił im wskoczyć na 15. pozycję w ligowej tabeli.
Niewiele było w tym sezonie takich okazji, więc zakończmy po prostu gratulacjami. Brawo, Lechio. Dziś pokazałaś klasę.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Feio przegrał Legii sezon i dzwoni do Mendesa. Ktoś pomylił odwagę z odważnikiem
- Bóg, skrzypce i wartości. Historia Sławomira Abramowicza
- Napastnik za ponad milion euro, a dopiero potem dyrektor sportowy. Dziwna kolejność
- Ivan Perisić albo Rakitić w Widzewie? “Nie przekreślalibyśmy tego”
Fot. Newspix