Przed marcowym zgrupowaniem naprawdę nie mieliśmy wygórowanych oczekiwań. Chcieliśmy tylko, żeby marazm wokół kadry zastąpił powiew delikatnego optymizmu na całe eliminacje, a Litwa wydawała się do tego całkiem wdzięcznym rywalem. Strzelasz kilka bramek, pokazujesz dziadom (sorry, z naszej perspektywy to powinny być dziady do ogrania z palcem w nosie) ich miejsce w szeregu jak w 2018 roku przed mundialem, a potem wychodzisz przed kamery z poczuciem, że niczego nie zepsułeś. Fajna wizja, co?
Zamiast to uczynić, reprezentacja Polski wzniosła się na wyżyny beznadziei. W efekcie ze stadium zobojętnienia, które przynajmniej do końca zgrupowania wydawało się stanem nienaruszalnym, zaskoczyła i wprowadziła nas w etap wstydu. Tak, marcowe mecze miały być nudne, w pewnych ramach przewidywalne, a Probierzowi w chacie G6L chyba wyszło, że nieważne jak mówią, byle mówili. No i mówimy, ale z uczuciem zażenowania.
Polska z Litwą miała nudzić, a znowu dała powody do wstydu
Futbol lubi płatać figle, a w naszym przypadku hasło “W Europie nie ma już słabych drużyn” objawia się jako bolesny plaskacz nad wyraz często. Że wspomnimy tu o przeklętej dla nas Mołdawii, która w 2023 roku wywołała apogeum obciachu wśród kibiców, dziennikarzy i na pewno też samych zawodników. Od słynnego blamażu za kadencji Fernando Santosa miną zaraz dwa lata, w futbolu to dużo, ale najwyraźniej jakimś cudem potrafimy zakrzywiać czasoprzestrzeń. Bo zamiast iść do przodu, rozwijać się i z kolejnym selekcjonerem mieć absolutny spokój w meczach z autsajderami, wracamy do punktu wyjścia, z którego tenże selekcjoner miał Polaków wyprowadzić.
Nadal bowiem drżymy o wynik z gośćmi, którzy mieliby problem z powołaniem na kadrę rezerwową, a co dopiero z zagraniem w wyjściowym składzie reprezentacji Polski. Litwa w naszej grupie najprawdopodobniej powalczy z Maltą o to, by nie być na ostatnim miejscu, ale nic więcej. I my z takim rywalem nie potrafiliśmy przejmować kontroli nad meczem, wymienić pięciu podań do przodu bez wyrzucenia piłki w aut lub pod nogi przeciwnika, ale co najważniejsze – omal z tym rywalem nie straciliśmy punktów. W takim momencie każdy trener, który powiedziałby, że wszystko jest w porządku, że w eliminacjach liczą się punkty a nie styl, że najważniejsze jest zwycięstwo i dobre wejście w nowy cykl, od razu nadawałby się do odstrzału.
Pamiętacie jeszcze kadrę Jerzego Brzęczka? Spotkanie z Litwą, przepchane kolanem, przypomniało starcie Polaków z Macedonią z 2019 roku, w którym wyszło nam wyłącznie to, że Krzysztof Piątek wturlał piłkę do bramki. Kiedy w tamtych okolicznościach zaczęliśmy wyrażać swoje niezadowolenie, kiedy nie cieszyliśmy z ogrania potężnego przecież rywala i podważaliśmy selekcjonera, komuś uroiło się wówczas, że reprezentacja jest niekochana. Jak to tak, nie podziwiać heroizmu? Nie doceniać tego, co się ma? Wymagać, żeby mecz ze słabszym zespołem nie był męczarnią, żeby kadra dawała powody do pójścia na stadion? Chore, uczepili się, z reprezentacją trzeba być na dobre i na złe.
Po 1:0 z Litwą nie apelujemy jednak, żeby odwrócić się od reprezentacji. Tak jak nie będziemy też apelować, żebyście przestali przyznawać się do każdego wujka, która zrobił wam wiochę na weselu. W futbolu narodowym czasami jak w rodzinie – raz jest lepiej, raz gorzej, pewne rzeczy tolerujesz, pewnych nie, ale zawsze polegasz na wyjątkowej więzi. Tylko że gdy ktoś sprawia, że najadasz się wstydu, reagujesz. My reagujemy i oczekujemy reakcji, bo nie może być tak, że po meczach, które nie powinni budzić właściwie żadnych negatywnych emocji, zastanawiamy się, dlaczego jedenastu chłopa na tle cholernej Litwy ma problem z podstawami piłki nożnej.
Piłka powinna cieszyć, ale nas męczy. Mieliśmy reprezentację Niekochanych (Brzęczek), teraz mamy reprezentację Wstydu z – umówmy się – niewielkimi szansami na to, że w 2025 roku zacznie budzić ekscytację.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO O REPREZENTACJI POLSKI:
- Trela: Michał Probierz i najcieplejsza posadka polskiej piłki
- Żałość z Litwą. Skorupski i Lewandowski uchronili Probierza przed kompromitacją
- Kowal oburzony decyzjami Probierza. “Jedno, wielkie oszustwo”
- Na tle takiej Polski i San Marino stałoby się niezłą drużyną [KOMENTARZ]
Fot. Newspix