Mariusz Piekarski w rozmowie z Łukaszem Kadziewiczem w podcaście “W cieniu sportu” wrócił do tematu wojny na Ukrainie i jego interesów w Rosji, za które na początku 2022 roku był mocno krytykowany, zwłaszcza że wielu jego zawodników nie od razu odeszło z rosyjskich klubów.
– Nie był to dla mnie i rodziny łatwy okres, ale dla mnie tylko ze względu na bliskich, bo o nich zawsze martwię się najbardziej. Do pewnych rzeczy zawsze podchodziłem na luzie. Patrzyłem na swoje otoczenie i ludzi w agencji, ile przychodziło maili i SMS-ów. Nikomu o tym nie mówiłem, nawet żonie, ale dostawałem okropne wiadomości – mówi były reprezentant Polski.
– Tych złych komentarzy było przesadnie dużo, bo nagle robiąc interesy w Rosji, kiedy robił to też rząd i inni ludzie, poczułem się, jakbym sprzedawał czołgi i dozbrajał Rosjan, a nie piłkarzy – dodał.
Piekarski nadal utrzymuje kontakty w Rosji, choć przyznaje, że pod względem zawodowym tamten rynek stał się spalony. – Nie możemy wszystkich wrzucać do jednego wora. Kto organizuje nam wojny? Politycy, a później swoje dorzucają media. Normalni ludzie, którzy chodzą do pracy i wożą swoje dzieci do szkoły, nie chcą wojen – podkreślił Piekarski w podcaście wydawanym przez “Przegląd Sportowy”.
Jego agencja sprzedawała polskich piłkarzy do Rosji już lata temu (Marcin Komorowski, Maciej Rybus, Maciej Makuszewski, Piotr Polczak), a później dochodzili kolejni. Do dziś za naszą wschodnią granicą pozostał jedynie Rybus, na którego w związku z tym spadła jeszcze większa fala krytyki.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Fot. FotoPyK