Szkoda, że jest dopiero poniedziałek, bo chciałoby się, żeby była już środa – wtedy gra Arsenal z PSV, to wielka piłkarska uczta, a dzięki TVP każdy będzie mógł ją śledzić w otwartej telewizji!
7:1 po pierwszym meczu to bardzo niebezpieczny wynik i cholera wie, w którą stronę to pójdzie. Arsenal będzie musiał z wielką uwagą pilnować rezultatu, nie dać się rozpędzić Holendrom, bo jeśli ci szybko strzelą gola, mogą pójść za ciosem i strzelić drugiego, a wtedy będą już potrzebowali tylko czterech do dogrywki. Jako że grają na wyjeździe, będą podwójnie groźni, przecież ostatnio w delegacji postawili się Go Ahead Eagles i przegrali tylko 2:3.
Jeśli więc poprawiliby nieco ofensywę i nabili w środę pięć bramek więcej, a przy tym zacerowali troszkę defensywę i stracili trzy sztuki mniej, może nawet nie trzeba było walczyć w dogrywce z tym Arsenalem, tylko po prostu pieprznąć go 8:7 w dwumecz i tyle.
Wszystko jest możliwe, świetnie więc, że TVP zapewnia widzom tak wysoki poziom emocji na swoich kanałach! Proponujemy puścić jeszcze wyścig Polski z długiem publicznym – może też odrobi?
I tak, tak, wiemy, co powiecie: TVP wybrała ten mecz szybciej, trudno było przewidzieć, że Arsenal tak rozpieprzy PSV. Tyle że jak nie idzie, to nie idzie, a telewizji publicznej ta Liga Mistrzów kompletnie nie żre, bo uwikłała się w wyjątkową głupią umowę. Przypomnijmy: 13,5 miliona euro za sezon i mecz drugiego wyboru w środę (czyli trzecie-czwarte spotkanie w kolejce).
“Dzięki” temu hity są rzadziej – zeszłotygodniowy Liverpool z PSG to w zasadzie wypadek przy pracy. Wcześniej, wiosną, TVP pokazywała Monaco z Benfiką i PSV z Juventusem (przy City z Realem), z kolei jeszcze jesienią na przykład Brugię z Dortmundem. No, ale cóż – kilkadziesiąt milionów złotych przyniosły tylko łaskę i niełaskę Canal Plus.
Teraz było to drugie, zakodowany kanał nie miał ochoty robić numeru jeden z takiego meczu jak Arsenal – PSV. Dziwne.
Czy więc warto wydawać tyle pieniędzy, by liczyć się w walce o dobre mecze głównie po kilku miesiącach, kiedy drużyn jest już mniej, a i to nie musi – jak widać – pomóc? Pewnie nie, ale skoro to publiczna kasa – kto by ją liczył.