Reklama

Trela: Siedząca młodzież. Problemy selekcjonera na kwartał przed Euro U-21

Michał Trela

09 marca 2025, 08:49 • 10 min czytania 20 komentarzy

Polska nieczęsto jeździ na mistrzostwa Europy U-21, więc sam awans sugeruje, że, jak na nasze warunki, mamy do czynienia z niezłym pokoleniem. To jednak złudne. Ci, którzy go wywalczyli, mają w większości takie problemy z występami w klubach, że Adam Majewski, chcąc zabrać na turniej tylko piłkarzy regularnie grających, na trzy miesiące przed imprezą musiałby budować drużynę niemal od nowa.

Trela: Siedząca młodzież. Problemy selekcjonera na kwartał przed Euro U-21

Rok nieparzysty zwykle oznacza dla kibiców z Europy lato bez wielkiej piłkarskiej imprezy, ale odpoczynku od futbolu będzie w czerwcu mniej, niż się wydaje. I to nawet nie ze względu na organizowane po raz pierwszy w nowej formule Klubowe Mistrzostwa Świata. Nieczęsto przecież zdarza się, by polska kadra U-21 jeździła na kontynentalne turnieje. Między 1994 a 2017 rokiem nasza dorosła młodzież ani razu nie grała na mistrzostwach Europy. Przed ośmioma laty pojawiła się na nich tylko dlatego, że Polska je organizowała. Awans dwa lata później uznano więc za wielki sukces, który wywindował selekcjonera Czesława Michniewicza najpierw do prowadzenia Legii Warszawa, a później seniorskiej reprezentacji. Mimo poszerzenia rozgrywek do szesnastu zespołów, na dwie kolejne edycje Polska znów się nie zakwalifikowała. W ostatnich trzydziestu latach tylko raz udało się jej przebrnąć eliminacje.

Reklama

Skoro więc w czerwcu w Słowacji polska kadra U-21 znów powalczy o mistrzostwo Europy, w skali naszego futbolu to wydarzenie, obok którego trudno przechodzić obojętnie. Zwłaszcza że nastąpiło niespodziewanie. Zatrudniając Adama Majewskiego jako selekcjonera, PZPN postąpił inaczej niż w poprzednich latach. W odwiecznej dyskusji ustawił się tym razem po stronie twierdzących, że to drużyna młodzieżowa, wymagająca wciąż jeszcze pedagogicznego podejścia, a nie kadra młodych seniorów, w której rządzić powinno już prawo dżungli i nastawienie wyłącznie na wynik. Sukcesy Michniewicza na tym stanowisku były duże, ale nie aż tak zaskakujące. Gdy w otoczeniu, w którym jeszcze niektórzy próbują się uczyć grać w piłkę w określony sposób, pojawi się nagle czysty pragmatyzm, bazowanie na defensywie i nieprzykładanie żadnej wagi do estetyki, może się zdarzyć niezły wynik. Postawienie na Michała Probierza wyglądało na próbę powtórzenia tego manewru. Aż nagle federacja zatrudniła mniej medialnego, ale za to lepiej przystosowanego do pracy u podstaw trenera. Można było liczyć, że Majewski wyrzeźbi jakichś przyszłych reprezentantów. Ale niekoniecznie, że cała jego grupa osiągnie sukces.

Awansować na mistrzostwa Europy jednak jej się udało po dramatycznym remisie 3:3 z Niemcami. Wydawać by się mogło w tej sytuacji, że pokolenie wchodzące do seniorskiego futbolu mamy przynajmniej jak na nasze warunki całkiem przyzwoite. Kadra Michniewicza z grupy na Euro ostatecznie nie wyszła, ale była naszpikowana piłkarzami, którzy później coś znaczyli w piłce klubowej albo w seniorskiej reprezentacji – Kamil Grabara, Bartosz Kapustka, Jakub Piotrowski, Sebastian Szymański, Adam Buksa, Dawid Kownacki, Karol Świderski. Zespół Majewskiego już w momencie awansu na taki nie wyglądał, ale jednak kilka postaci się wyróżniało.

Liderzy w tarapatach

Z jedenastki najczęściej grającej w eliminacjach Kacper Tobiasz miał już za sobą wiele wzlotów i upadków jako numer jeden Legii Warszawa, Dominik Marczuk był gwiazdą mistrzowskiej Jagiellonii, Ariel Mosór i Arkadiusz Pyrka wyglądali w Piaście Gliwice na kandydatów do zagranicznego wyjazdu, a Michał Rakoczy, Filip Marchwiński czy Kajetan Szmyt ciągnęli ofensywy swoich drużyn w Ekstraklasie. Biorąc pod uwagę, że to turnieje finałowe czasem budują bohaterów, zwiększając ich wartość, dało się wytypować z tej kadry kilka postaci, które mogą się mocno wypromować na dużej młodzieżowej imprezie. A przecież do rozegrania był jeszcze niemal cały sezon, podczas którego rola każdego z piłkarzy w piłce klubowej mogła jeszcze wzrosnąć. Marczuk i Marchwiński już w lecie wyjechali za granicę, Mosór i Szmyt zmienili kluby w obrębie Ekstraklasy. Potencjał polskich 22-23-latków nie wyglądał jeszcze wtedy zupełnie mizernie.

Od październikowego widowiska z Niemcami, którego bohaterem został Mariusz Fornalczyk, minęło niespełna pięć miesięcy. W ich trakcie drużyna z eliminacji praktycznie przestała istnieć. Paradoksalnie zbudował się od tego czasu jedynie sam Fornalczyk, jesienią powołany niespodziewanie, jako rezerwowy Korony Kielce, a wiosną ciągnący na razie ten zespół i wreszcie grający na miarę potencjału. Pozostali jego koledzy w większości wpadli jednak w takie wiraże karier, że selekcjoner musi stawać przed odwiecznym dylematem, czy przed turniejem naprędce budować zespół od nowa, czy jechać na mistrzostwa ze zbudowanym już, ale przetrąconym kręgosłupem, licząc, że piłkarze, którzy nie grali przez cały sezon, dadzą radę w ciągu sześciu dni rozegrać trzy dobre spotkania.

Z wywiadu, którego Majewski niedawno udzielił kanałowi Futbolownia, można wywnioskować, że siedzenie na ławce w dobrym klubie nie będzie automatycznie przekreślało kandydata. To pewnie racjonalne, biorąc pod uwagę, że wiosną reprezentacja spotka się tylko raz, w marcu, ale i wtedy nie wszystkich potencjalnych kandydatów będzie można powołać, bo młodsza kategoria wiekowa będzie wtedy walczyła o wyjazd na turniej. A na razie krajobraz wygląda tak, że Majewski, chcąc szukać piłkarzy mających za sobą rozegrany sezon w roli podstawowych zawodników, będzie musiał sięgać po młodszych.

Siedzące zaplecze

W nadchodzących mistrzostwach będą mogli wystąpić piłkarze urodzeni w 2002 roku lub młodsi. Oznacza to, że powołania mogą otrzymać ci, którzy rok temu skończyli wiek młodzieżowca w Ekstraklasie oraz obecni młodzieżowcy. Wśród obecnych młodzieżowców panuje jednak posucha, większość stanowią bramkarze. Z kolei byli młodzieżowcy, gdy przestaje się nad nimi rozkładać parasol ochronny, wpadają zwykle w tarapaty. I tak, z najczęściej grającej w eliminacjach jedenastki, regularnie występuje w tym sezonie w klubie tylko trzech piłkarzy – Dominik Marczuk, Jakub Kałuziński i Mateusz Łęgowski. Pozostali liderzy tamtej kadry wpadli w zakręty karier.

Tobiasz stracił miejsce w bramce Legii. Szukając gry, miał odejść na wypożyczenie do Motoru Lublin, ale beniaminek nie zgodził się ponoć na wpisanie do umowy gwarancji uzbierania przezeń określonej liczby minut. Utknął więc na ławce. Mosór po transferze do Rakowa, także przez problemy zdrowotne, przestał grać tydzień w tydzień. Rakoczy i Pyrka, przez zatargi pozasportowe, stracili w swoich klubach wiele miesięcy, pierwszy jesienią, drugi wiosną. Szmyt po transferze do Zagłębia przez pierwsze miesiące głównie się leczył. Filip Szymczak przy Mikaelu Ishaku nie pograł w Lechu zbyt wiele, więc odszedł na wypożyczenie do GKS-u Katowice, ale tam na razie przegrywa rywalizację z Sebastianem Bergierem. Marchwiński odbił się od Lecce, a potem zerwał więzadła krzyżowe, na turniej już nie pojedzie. Łukasz Bejger przestał jesienią grać w Śląsku Wrocław, odbudowuje się teraz w Słowenii. Patryk Peda, jeden z najdziwniejszych pomysłów Michała Probierza w karierze selekcjonerskiej, jak nie grał w Palermo, tak siedzi na ławce w Juve Stabia.

Kto może na tym skorzystać? W pierwszej kolejności trzeba zawsze spoglądać na tych, którzy wywalczyli awans, ale nie zawsze grając w podstawowej jedenastce. Tu jednak nie jest lepiej. Wydłuża się jedynie lista mało grających w klubach. Problemy z częstym pojawianiem się na boisku mają bowiem m.in. Miłosz Matysik, Jakub Kamiński, Jan Biegański, Szymon Włodarczyk, Bartłomiej Kłudka, Maksymilian Pingot, Cezary Polak, Aleksander Buksa, Tomasz Wójtowicz, Jakub Myszor, Kamil Lukoszek czy Maximilian Oyedele. Poszerzając poszukiwania o szeroką kadrę, ponad 50% rozegranych minut w klubach w tym sezonie mają oprócz Marczuka, Kałuzińskiego i Łęgowskiego jeszcze Tomasz Pieńko, Kacper Kozłowski, Mariusz Fornalczyk, Antoni Kozubal i Patryk Warczak. To jednak mniej niż 1/3 tych, którzy wywalczyli awans na turniej. Majewski będzie miał naprawdę spore dylematy selekcyjne, zwłaszcza że Nicolę Zalewskiego i Kacpra Urbańskiego, których teoretycznie mógłby powołać i którzy wzmocniliby z miejsca tę drużynę, słusznie traktuje już jako seniorów z drużyny Michała Probierza.

Ekstraklasowi kandydaci

Siłą rzeczy więc wśród młodych piłkarzy Ekstraklasy, którzy nie grali dotąd w kadrze U-21, można dostrzec wzmożone nadzieje wyjazdu na turniej. Paweł Golański, dyrektor sportowy Motoru Lublin, goszcząc niedawno w Lidze+Extra w Canal+, stwierdził, że Filip Luberecki pojedzie na Euro U-21. Nie ma w tym nic kontrowersyjnego, mimo że to piłkarz, który jesienią grał w młodszej kadrze i jeszcze nie zadebiutował w U-21. O walce o wyjazd na mistrzostwa wspominał też Bartłomiej Smolarczyk, stoper Korony Kielce, który wiosną zaczął w niej regularnie grać. On minuty u Majewskiego już dostał, ale tylko jako rezerwowy w meczach towarzyskich i jesienią był kapitanem kadry U-20.

Gdyby złożyć jedenastkę z najczęściej grających w tym sezonie Ekstraklasy piłkarzy uprawnionych do gry w kadrze U-21, wyglądałaby ona tak (trzymając się ustawienia 3-4-2-1, z którego korzysta Majewski): Trelowski (Raków) – Zwoźny (Korona), Gurgul (Lech), Drapiński (Piast) – Guercio (Śląsk), Kowalczyk (GKS), Kozubal (Lech), Luberecki (Motor) – Pieńko (Zagłębie), Fornalczyk (Korona) – Buksa (Górnik). W miejsca Guercio, Kowalczyka i Kozubala można by ewentualnie wstawić występujących regularnie za granicą Marczuka, Kozłowskiego i Łęgowskiego. Widać jednak wyraźnie, że jedenastki z eliminacji Majewskiego i regularnie grających w tym sezonie się nie pokrywają. A wręcz są całkowicie rozbieżne. Gdyby selekcjoner chciał oprzeć się tylko na piłkarzach będących w rytmie meczowym i w formie, musiałby pozbyć się większości tych, z którymi wywalczył awans.

To się pewnie nie wydarzy, ale w szerokiej kadrze raczej można się spodziewać sporych zmian. Najgorzej wygląda sytuacja na środku obrony i ataku. By zestawić jedenastkę z trzema regularnie grającymi stoperami, trzeba by trochę zmieniać im pozycje. Gurgul gra często w Lechu, choć wiosną rzadziej, ale na lewej obronie. Jako półlewy stoper pewnie czułby się idealnie, ale jako centralna postać formacji już niekoniecznie. Dokładnie to samo można powiedzieć o Drapińskim. Zwoźny z kolei gra raczej jako wahadłowy. Z typowymi stoperami jest problem. Majewski musi liczyć, że Bejger w Celje będzie grał częściej niż w Śląsku i że Mosór wywalczy miejsce w składzie Rakowa. Z Ekstraklasy na głównych kandydatów do skorzystania z problemów konkurentów wyglądają oprócz Smolarczyka, także Jan Ziółkowski z Legii i Dominik Szala z Górnika.

Pustka w ataku

W ataku nawet taki gabinet cieni trudniej stworzyć. Najczęściej grający Buksa nie gra wcale często, o strzelaniu nie wspominając. Szymczak na razie w GieKSie jest zmiennikiem, polskich napastników na horyzoncie nie widać do tego stopnia, że wśród piłkarzy 23-letnich i młodszych jedynym, który przekroczył tysiąc minut w Ekstraklasie, jest… Maciej Rosołek (za stary jednak dla kadry U-21). Przy tym, że Włodarczyk w II-ligowej Salernitanie nie pojawił się jeszcze w tym roku na boisku, najmocniej trzeba patrzeć w kierunku Patryka Paryzka, wysyłającego w Pogoni Szczecin niezłe sygnały, choć też będącego zmiennikiem Efthymisa Kolourisa. Innych młodych dziewiątek jednak praktycznie nie ma. Być może na kandydata wyrośnie Wiktor Bogacz, który wyjechał z Miedzi Legnica do New York Red Bulls, choć oczywiście trzeba najpierw zobaczyć, jak będzie z jego grą za oceanem.

Ciekawie powinna wyglądać rywalizacja o miejsce w bramce, którego Tobiasz, jeśli nie wróci między słupki Legii, chyba nie jest w stanie obronić. W eliminacjach był numerem jeden, nie opuszczając ani minuty. Oprócz niego występy u Majewskiego otrzymywali Kacper Bieszczad (siedzi na ławce w Vizeli), Oliwier Zych (siedzi na ławce w Aston Villi), Xavier Dziekoński (siedzi na ławce w Koronie). Jedynymi, którzy mają już przetarcie u Majewskiego, a bronią regularnie w klubie, są Sławomir Abramowicz z Jagiellonii i Jakub Mądrzyk ze Stali Mielec, więc to oni wyrastają na naturalnych kandydatów do walki o miejsce w bramce. Dołożyć do nich trzeba Trelowskiego, powołanego już do seniorskiej kadry, ewentualnie Macieja Kikolskiego z Radomiaka, czy Rafała Mamlę z Korony. Grającego bramkarza znaleźć nie będzie trudno. Ale trzeba będzie znaleźć innego.

Wśród wahadłowych w Ekstraklasie jest raczej posucha, poza Lubereckim realnego kandydata do wskoczenia do kadry raczej nie widać. Lepiej wygląda sytuacja na środku pomocy, gdzie niezłe sygnały wysyłają Kowalczyk, jesienią będący już na zgrupowaniu seniorskiej reprezentacji, Miłosz Strzeboński z Korony, Dominik Sarapata z Górnika Zabrze, Tomasz Neugebauer z Lechii czy Kacper Łukasiak z Pogoni. Kandydatami na pozycję półskrzydłowego mogą być Adrian Przyborek z Pogoni oraz Fabian Bzdyl czy Filip Rózga z Cracovii, który mógłby również grać na pozycji wahadłowego. To wszystko już jednak szukanie zawodników nie w konkretnych rocznikach, tylko wśród wszystkich szeroko pojętych polskich „młodych”. Wszak 18-letni Przyborek i Bzdyl nie zadebiutowali jeszcze nawet w kadrze U-19 i będą uprawniony do gry w mistrzostwach Europy U-21 także w… 2029 roku, czyli za trzy edycje. Skoro jednak ich starsi konkurenci mają takie problemy z regularną grą, naprawdę młoda młodzież może z tego skorzystać. Wszak Grzegorz Krychowiak, strzelając gola Brazylii na mundialu U-20, był od większości piłkarzy na boisku młodszy o trzy lata. Właśnie tego rodzaju kreatywnością i odwagą będzie musiał się wykazać Adam Majewski, wybierając kadrę na Euro U-21. Bo oczywistych kandydatów, którzy sami pchaliby się do drużyny, nie ma wielu.

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:

Fot.: Newspix.pl

20 komentarzy

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama