Reklama

Real biega po szyszkach, a Atletico sobie marzy

Antoni Figlewicz

04 marca 2025, 14:24 • 8 min czytania 6 komentarzy

Kiepski występ w fazie ligowej sprawił, że teraz Real Madryt, chcąc doczłapać się do samego finału Ligi Mistrzów, musi przejść przez całą serię ciężkich starć z ekipami z absolutnej czołówki. Udało się odprawić z kwitkiem osłabiony Manchester City, ale los chciał, że na drodze Królewskich staje teraz niezwykle groźne Atletico. A to i tak nawet nie połowa usłanej szyszkami i sosnowymi igłami ścieżki zdrowia, którą podopieczni Carlo Ancelottiego sami sobie wytyczyli na drodze do kolejnego sukcesu na europejskiej arenie.

Real biega po szyszkach, a Atletico sobie marzy

Sukcesu, który stoi pod ogromnym znakiem zapytania i to nawet jeśli przyjmiemy, że Real to jednak Real. A Liga Mistrzów to podwórko Los Blancos. Coś sprawia, że po raz kolejny nie jesteśmy przekonani o sile Królewskich i chcielibyśmy powiedzieć wprost, że nie są największym faworytem do zdobycia tytułu najlepszej drużyny w Europie, ale rozsądek podpowiada, że takie stawianie sprawy jest bardzo niebezpieczne. Podeprzemy się więc słowami Fabio Capello, który przestrzega przed zbliżającym się dwumeczem z Rojiblancos: – Diego Simeone doskonale przygotowuje się do poszczególnych spotkań. To starcie będzie dla Realu bardzo trudne.

Reklama

I teraz możemy, za znanym trenerem, wprost powiedzieć to, co myślimy wszyscy – Real będzie miał z Atletico gigantyczny problem. Albo i nawet kilka problemów.

Bez niego Real nie broni. Asencio zbawcą?

Kibice Królewskich są w tym sezonie wystawiani na próbę. Nie dlatego, że Real popadł w przeciętność i zakopał się w ligowym dżemiku jak jakiś Manchester United. Taki scenariusz jest na Bernabeu trudny do wyobrażenia. Możliwe jest jednak, że podopieczni Ancelottiego skończą sezon bez jakiegokolwiek trofeum, a w lidze będą zmuszeni do uznania wyższości i Barcelony, i Atletico.

A to byłoby już naprawdę trudne do przełknięcia.

Najgorsze jest to, że w ostatnim czasie Real trochę podpuścił swoich fanów. Wydawało się, że wielu problemom udało się stawić czoła i piłkarze z Madrytu wreszcie wychodzą na prostą. Trener przez plagę kontuzji szył z tego, co miał, a momentami miał naprawdę niewiele. Wiarę przed ważnym starciem z Atletico burzy jednak niedawna porażka z Betisem i wątpliwości dotyczące zestawienia linii defensywnej.

Przegrana z niżej notowanym rywalem może się przytrafić, ale wielu obserwatorów jest przekonanych, że wcale nie była dziełem całkowitego przypadku. Mocno oberwało się parze stoperów stworzonej w meczu z Betisem przez wracającego po urazie Davida Alabę i mającego swoje problemy zdrowotne, grającego ostatnio trochę na pół gwizdka Antonio Rudigera. Ich niepowodzenia są jak woda na młyn dla… fanów talentu Raula Asencio. – Trzy ostatnie porażki (z Barceloną, Espanyolem i Betisem) Real poniósł, gdy Carletto zdecydował się posadzić Asencio na ławce – wylicza portal realmadryt.pl. Wielu dziennikarzy i obserwatorów z Hiszpanii jest przekonanych, że bez 22-latka linia obrony traci zbyt wiele, by rezygnować z jego usług także na mecz Ligi Mistrzów.

Ancelotti na polu minowym. Obrona Realu w rękach jednego człowieka [CZYTAJ WIĘCEJ]

Nikt więc nie zakłada, że Asencio nie wyjdzie dziś w pierwszym składzie na Atletico. Szczególnie wobec dyspozycji wracającego po kontuzji Alaby. – Gra co trzy dni może być dla niego pewnym ryzykiem, ale jeden mecz na tydzień wytrzyma bez problemu – tłumaczył Ancelotti podczas jednej z niedawnych konferencji. I jeśli pozostanie przy swoim, dziś na środku obrony znów zobaczymy Asencio. Piłkarza na ten moment niezbędnego defensywie Królewskich.

Mbappe: Odrodzenie

Wróćmy do dłuższej wypowiedzi Fabio Capello dla Mundo Deportivo. Były trener Realu docenił pracę trenera Simeone, ale wiele dobrego miał też do powiedzenia na temat Carlo Ancelottiego. – On jest najlepszym trenerem na świecie, ponieważ wie, jak zarządzać taką drużyną i naprawdę doskonale zna się na piłce nożnej – chwali kolegę po fachu Capello. – Przykład? Bardzo pomógł Kylianowi Mbappe i lepsza forma Francuza to jest jego zasługa – ocenia doświadczony trener.

Mbappe był bodaj najważniejszym ogniwem Realu w wygranym dwumeczu z Manchesterem City – były piłkarz PSG w meczu rewanżowym właściwie w pojedynkę rozmontował linię obrony Obywateli i zanotował drugiego w ciągu niecałego miesiąca hat-tricka (wcześniej trzy gole ustrzelił w starciu z Realem Valladolid pod koniec stycznia). Ostatnie tygodnie 26-latek ma naprawdę dobre, a w całym sezonie ma już na swoim koncie 27 bramek we wszystkich rozgrywkach. – Wielu ludzi go krytykowało, ale nic nie rozumieli i mówili bzdury. Teraz widać, że jest niezwykłym graczem na bardzo wysokim poziomie – mówi Capello.

Trzy do jaja panowie! Gracie dalej?

Najważniejsze jest jednak to, że razem z kolegami z ofensywy Mbappe zaczął solidnie pracować na rzecz zespołu i dzięki temu mający ogromny potencjał atak Realu zdaje się być na dobrej drodze do pokazania pełni swoich możliwości. – Najważniejszą rzeczą w przypadku trenera jest dobre zrozumienie tego, co masz do dyspozycji i wiedza, dokąd chcesz dojść. Jeśli tego nie pojmujesz, to już jest twoja porażka – naucza Capello i dodaje od razu: – Wiedzcie, że Ancelotti doskonale rozumie Mbappe.

Na razie jeszcze ta współpraca nie przyniosła najsmaczniejszych owoców – Francuz nadal miewa problemy ze skutecznością i na pewno mógłby strzelać o wiele więcej. W ważnym momencie odpalił jednak i przyklepał awans do 1/8 finału. Czemu miałby nie powtórzyć swojego wyczynu także w kolejnym dwumeczu?

Atletico w gazie. Sukcesy na wyciągnięcie ręki

Może dlatego, że wspaniały, wielki sezon próbuje rozegrać Atletico, dla którego tytuły w kraju i Europie nie są chlebem powszednim. Choć to i tak jedyna drużyna, która w ostatnich dwudziestu latach była w stanie rzucić wyzwanie duopolowi lokalnego rywala i Barcelony… Dyspozycja Rojiblancos i wyniki osiągane przez nich we wszystkich rozgrywkach pozwalają marzyć o rzeczach wielkich.

Najciekawsza walka o tytuł? W Ekstraklasie i La Lidze! [DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ]

W Lidze Mistrzów może być ciężko, bo przecież podopieczni Diego Simeone, tak jak i Real, po ewentualnym awansie do ćwierćfinału wpadliby pewnie na Arsenal, a później w półfinale na Liverpool czy PSG. Nigdy nie może być za lekko.

O przyszłości będzie jednak można myśleć dopiero po rozprawieniu się z Królewskimi. Cholo, choć wie, że jego zespół czeka bardzo trudny dwumecz, zauważa, że dawno nie było tak trudno o wskazanie faworyta w derbach Madrytu. – Choć oczywiście rozumiem, że odruchowo szuka się przed meczem drużyny, która będzie miała przewagę. Real to dla nas ważny rywal, którego szanujemy, ale my znamy swoją wartość – mówił trener Atletico na przedmeczowej konferencji.

Los Colchoneros są znani z gry do samego końca i nawet w beznadziejnej sytuacji potrafią uparcie przeć do przodu. W tej edycji Ligi Mistrzów już raz popisali się dokonaniem niemożliwego. Grając przez większość meczu w dziesięciu zdołali postawić się Bayerowi Leverkusen (2:1) i w ostatnich sekundach przechylić nawet szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Bardzo emocjonująco było też w starciu madrytczyków z PSG (2:1), też rozstrzygniętym na korzyść Atletico w samej końcówce. No i jeszcze inauguracja z Lipskiem (znów 2:1) – tam o wygranej przesądził gol Jose Marii Gimeneza zdobyty w dziewięćdziesiątej minucie.

Carlo, ze mną nie zatańczysz?

Panowie ewidentnie lubią emocjonujące końcówki, ale nic dziwnego. W tej drużynie wszyscy są zarażeni pozytywnym szaleństwem trenera – Towarzyszą mi wielkie emocje. Trochę jakby był to mój pierwszy dzień w Atletico. Czuję tę samą determinację, co wtedy, gdy tu przyjechałem – chcę sprawić, że ten klub będzie miał swoje bardzo istotne miejsce w Europie – deklaruje Simeone.

Alvarez i jego wielki dar

Do charakterystycznego wybuchu radości swojego trenera może doprowadzić Julian Alvarez. Argentyńczyk ma niezwykłą umiejętność strzelania bardzo ważnych goli z naprawdę najgroźniejszymi rywalami i wydaje się, że jeśli ktoś mógłby wprowadzić Atletico do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, to chyba właśnie on. Żeby było jasne – nie jesteśmy ślepi, wiemy, jak wiele jakości ma w swoim składzie ekipa Rojiblancos.

Ale też wiemy, że czasem jakość nie wystarczy.

Julian Alvarez mógł trafić do Realu – czy wyrzuci go z Ligi Mistrzów? [CZYTAJ WIĘCEJ]

O takim napastniku marzyłem. Jest skromny, ma świetny charakter, niesamowite umiejętności i gwarantuje nam gole – wylicza Simeone. Alvarez może nie strzela hurtowo, może nie walczy o koronę króla strzelców w LaLiga i nie rzuca wyzwania największym snajperom w Europie. Ma jednak to coś, co pozwala marzyć.

Najpierw o wygranej z Realem. A później o czymś więcej. Na przykład o tym „bardzo istotnym miejscu w Europie”.

Pora na kolejny remis czy jednak lekkie wskazanie na Real?

Ostatnie trzy starcia Realu z Atletico to trzy remisy 1:1. Niezbyt obiecująca jest najnowsza historia derbów Madrytu, choć oczywiście każde z tych spotkań miało swoją wysoką temperaturę. Ostatni mecz pomiędzy obiema drużynami z lekkim niedosytem pozostawił Królewskich, którzy, szczególnie w drugiej połowie, grali lepiej od rywali i wydawało się, że w końcu trafią do siatki po raz drugi. Na ich drodze stanął jednak doskonały Jan Oblak – śmiało można powiedzieć, że Słoweniec wybronił Rojiblancos remis przy coraz większym naporze Realu.

Dziś bramkarz też może być ważnym ogniwem Atletico, a ekipa Ancelottiego… znowu ma problemy kadrowe. W pierwszym meczu 1/8 finału nie pojawi się zawieszony Jude Bellingham, pod znakiem zapytania stoi forma wracającego po urazie Fede Valverde. I, co może najgorsze, z gry wypadł świetny w ostatnim czasie Dani Ceballos. Linia pomocy może być wiec kompletnie rozregulowana i wypracowany niedawno balans ustąpi miejsca niepewności.

Z drugiej strony – to przecież Real. Mistrzowie w kategorii „zabili go i uciekł”.

WIĘCEJ PRZED KOLEJNYMI DERBAMI MADRYTU:

Fot. Newspix

6 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Hiszpania

Hiszpania

Kiedy skończyła się perfekcja? Anatomia kryzysu jedenastek Lewandowskiego

Wojciech Górski
15
Kiedy skończyła się perfekcja? Anatomia kryzysu jedenastek Lewandowskiego
Reklama
Reklama