Kamil Pestka spędził w Rakowie Częstochowa półtora roku, jednak z powodu urazów nie przebił się na stałe do składu. Dlaczego uważa, że pod kątem zdrowia nie mógł niczego zrobić lepiej? Po co jeździł na mecze europejskich pucharów, skoro nie był nawet do nich zgłoszony? Czy odprawy i organizacja w tym klubie to poziom zachodniego klubu? Rozmawiamy o tym wszystkim oraz o jego nietypowym, sportowym idolu czy bracie, który przebija się w Cracovii, słuchając rad Kamila.
Z czym dotychczas kojarzył ci się Radomiak?
Z szatnią… różnorodną narodowościowo.
Zawsze wybierałeś najbardziej międzynarodowe kluby w kraju — Cracovię, Raków.
To jednak trochę co innego. Pierwszy raz mam do czynienia z trenerem, który jest obcokrajowcem. W Cracovii i Rakowie, mimo zagranicznej szatni, mentalność była swojska. Czesi i Słowacy w Krakowie, zawodnicy z Bałkanów w Częstochowie. Oni w większości bardzo dobrze komunikowali się po polsku, więc było inaczej. Tylko czy to jakiś kłopot? Chyba nie. Może poza boiskiem, bo na nim wszystko jest tak samo. Nie jest tak, jak z zewnątrz się wydaje.
Przechrzciliśmy cię już na Camilo Pedrę.
Trenerzy nadal mówią Kamil!
Czujesz rozczarowanie, że zamiast walki o mistrzostwo, będziesz walczył o utrzymanie?
Jeśli rozczarowanie, to tylko tym, że nie udało mi się w Rakowie. Bardziej, tak mi się wydaje, ze względów zdrowotnych, które nie pozwalały mi złapać rytmu meczowego. Co wchodziłem, to wypadałem. Rozczarowanie jest kwestią ambicji, nie kolejnego ruchu. Przemyślałem to, argumenty Radomiaka najbardziej do mnie przemawiały.
Przyszedłeś do mistrza Polski, ale nie było ci dane zjeść wisienki z tego tortu – zagrać w pucharach.
Szkoda, bo każdy chce zagrać w Europie. Jeździłem na mecze z chłopakami, ale byłem poza kadrą. Obserwowałem wszystko z boku, skupiałem się na tym, żeby wycisnąć maksa z Ekstraklasy. Meczów było na tyle dużo, że nie było trudno trzymać każdego pod prądem, wszyscy byli potrzebni.
Wyjazd na puchary, gdy jesteś poza kadrą, brzmi jak wyjazd towarzyski.
Treningowy. Często dzień po meczu trenowaliśmy na miejscu, wyrównawczo i dopiero wracaliśmy do Polski.
Trochę patrzenie przez szybę.
Wolałem to niż siedzenie w domu i oglądanie meczu w telewizji. Zawsze można było wyciągnąć jakieś wnioski. Podchodziłem do tego pozytywnie, fajnie było spędzić czas z chłopakami na takich meczach – Atalanta, Kopenhaga, Sporting.
Na którym najbardziej?
W Kopenhadze, z uwagi na rangę spotkania. Z perspektywy wyniku było chyba bliżej awansu niż z przebiegu spotkania. Atmosfera na Parken była imponująca, inaczej odbiera się taki mecz niż Ekstraklasę. Działa to na wyobraźnię. W Bergamo, bo zobaczyłem na żywo, jak funkcjonuje taki zespół jak Atalanta. Sporting – otoczka. Stadion, te sprawy.
Z obserwacji Atalanty na żywo wynika, że Raków to jej miniaturka?
Tak, ale Atalanta gra troszkę inaczej. Podobny pomysł, jeśli chodzi o narzucenie intensywności, ten sam kierunek. Jeśli chodzi o taktykę – trochę inny. Raków gra bardziej w strefach, w Atalancie jest więcej gry jeden na jednego w obronie, na całym boisku. Każdy odpowiada za swojego gościa, ma to swoje plusy i minusy.
Jak się na to przygotować?
W treningu starasz się jak najbardziej odwzorować zachowania rywala jako zespół. Szliśmy odważnie, jeden na jednego, żeby pierwsza jedenastka, zwłaszcza gracze ofensywni, mogli szukać rozwiązań. Trzeba działać z wcześniej przygotowanym planem – zagrać na jeden kontakt, zgubić krycie dryblingiem, wyjść spod pressingu własną jakością. Pomysł na neutralizację był dobry, choć nie wyszło. W pucharach działasz na innych obrotach. Czy było widać taką różnicę pod względem motorycznym? Chyba nie. Ale są na wyższym poziomie, a to ważny aspekt.
Twoje pucharowe doświadczenia to przede wszystkim dwumecz Cracovia – DAC Dunajska Streda. Peter Hyballa śmiał się, że jesteście drużyną koszykarzy.
Coś takiego było… Ale przykład Atalanty – też wysokie chłopy.
Z perspektywy czasu można jednak stwierdzić, że w Cracovii trochę brakowało tego, co było w Rakowie – czystej piłki w piłce.
Nie wiem. Jakość Rakowa, jako całość, myślę, że była na wyższym poziomie. Wyniki to potwierdzają. Ale dla mnie puchary z Cracovią to coś szczególnego. Po tylu latach w klubie było to pod względem emocji fajniejsze.
Kamil Pestka podczas pożegnania z Cracovią
Jakbyś opisał Michała Probierza w trzech słowach?
Wymagający, impulsywny, detaliczny.
Myślałem, że uparty — doświadczyłeś tego, gdy odsunął cię od składu.
Tak, ale koniec końców wyszło dobrze. Zdobyłem Puchar i Superpuchar Polski, rozwinął mnie jako piłkarza. Bardziej jestem mu wdzięczny, niż jestem zły. Skoro grali inni, to musiały być jakieś powody. Były też momenty cięższe, ale oceniam cały okres w Cracovii zdecydowanie na plus. Trener Jacek Zieliński też miał bardzo duży wpływ na moją karierę i osiągnięcia.
Jako pierwszoligowiec pojechałeś jednak na Euro U-21 i mogłeś poczuć się mocny.
Jedenastka fazy grupowej, więc indywidualnie było dobrze. Drużynowo zresztą też, sześć punktów w trudnej grupie. Nasza gra była oparta na defensywie, dwa pierwsze mecze kosztowały nas dużo sił. Hiszpanie byli po prostu za mocni, za duża dysproporcja.
Jak się ustawić na przykładowego Daniego Olmo?
Pomogły analizy indywidualne, których było sporo. Gdy grasz na lepszego rywala, musisz nadrobić to detalami. Dobrze się ustawić taktycznie, mocniej wejść w kontakt. Jeśli zespół funkcjonuje dobrze jako całość, to tobie jako jednostce gra się lepiej, łatwiej.
Mówiłeś, że z Czesławem Michniewiczem mieliście odprawy jak w Lidze Mistrzów. Po transferze do Rakowa przekonałeś się, że można to zrobić jeszcze lepiej?
Nie, było bardzo podobnie. Jeśli chodzi o plan na mecz w Rakowie, na pewno było więcej detali, ale inaczej się pracuje, gdy na co dzień masz na to więcej czasu. Przygotowanie do meczu było jednak równie szczegółowe. W Rakowie organizacja jest na bardzo wysokim poziomie, potwierdziło się to, co mówił mi przed transferem Mateusz Wdowiak. Duża uwaga jest przywiązywana do tego, co poza boiskiem. Regeneracja, suplementacja…
Krążyła historia o tym, że Marek Papszun potrafił przyjechać do klubu po meczu rezerw i sprawdzić, czy zawodnicy poszli na odnowę zgodnie z poleceniem.
Nie spotkałem się z tym, ale była lista obecności. Musiałeś się podpisać, odnotować, od której do której byłeś.
Potem można sprawdzić na kamerach.
Nie, nie, to podkolorowane. Powiem tak: pewnie jakbyś chciał się wymigać, to byś tego nie zrobił. Myślę jednak, że w Rakowie wszyscy byli na tyle świadomi, że nikt tego nie robił. Byli tacy, którzy przykładali się mniej, byli tacy co bardziej. Zresztą, piłka poszła do przodu na tyle, że zawodnicy wiedzą, co jest dla nich dobre. Widzę, że w Radomiaku też tak to działa. Chociaż faktycznie, w Częstochowie pilnowali tego trochę bardziej.
Przeżyłem kiedyś dzień jako członek sztabu Rakowa i to, jaką opieką otoczony jest zawodnik, robi wrażenie. W zasadzie każdy ma do dyspozycji „swojego” trenera.
Są trenerzy odpowiedzialni za poszczególne formacje. Dodatkowo możesz popracować indywidualnie zarówno pod względem motorycznym jak i taktycznym. Informacji jest naprawdę dużo.
Miałeś moment, w którym dla ciebie informacji było za dużo?
Miałem. Po czasie mogę stwierdzić, że jestem taką osobą, dla której chyba im mniej informacji, tym lepiej. Za dużo potem analizuję, czasami to, że mniej wiesz, też pomaga.
Dawid Szwarga i Marek Papszun czymś się różnią?
Pod względem taktycznym są podobni, choć różnice są. Trener Szwarga bardziej stawiał na atak pozycji, trener Papszun stawia raczej na grę bezpośrednią. Jeśli chodzi o charakter, trener Szwarga podchodzi do tematu na chłodno, trener Papszun bardziej emocjonalnie. Styl pracy jest jednak bardzo podobny. Myślę zresztą, że każdy trener w Rakowie ma podobny styl pracy.
Kamil Pestka i Dawid Szwarga
Trener Papszun ostatnio „pokłócił się” z Ivim Lopezem. Ivi twierdzi, że Raków wygląda jak klub zachodni, trener uważa, że do zachodu trochę jednak brakuje.
Jeśli chodzi o organizację, jak najbardziej zachodni. Z perspektywy zawodnika pomogą we wszystkim, czego potrzebujesz. Z czymś takim kojarzy mi się zachód, że wszystko masz w klubie i nie musisz się o nic martwić. Infrastruktura, wiadomo, nie jest na wybitnym poziomie. Raków wyciska z niej maksa. Lepiej siedziałoby się w nowym budynku, na większej przestrzeni, ale niczego nie brakowało.
Jako zawodnik nie wściekasz się, gdy wychodzisz na trening i widzisz fatalną murawę?
Jest nowe boisko, wyremontowane! Poprzednie nie było fatalne, ale to nowe jest faktycznie lepsze.
Któryś z zawodników Rakowa robił wow na treningach?
Zoran Arsenić. Jestem obrońcą, może dlatego, ale najlepszy był Zoran. To, jak przewiduje sytuacje, jak zarządza obroną, jak ustawia ciało. Zwykły kibic tego nie widzi, może nie ma takiej świadomości, ale od wewnątrz robi to wrażenie. Wiem, że przykładowe ustawienie ciała czy odpowiednie obniżenie pozycji we właściwym momencie ma wpływ, robi różnicę, pomaga. Rozumienie gry ma na wysokim poziomie. To jeden z lepszych obrońców, jakich widziałem.
Kiedyś mówiłeś, że najbardziej imponuje ci z Ekstraklasy Pedro Rebocho. A teraz?
Chyba nie mam już takich zawodników. W Rakowie bardziej patrzyłem już na środkowych obrońców. Pół-lewy środkowy obrońca to moja docelowa pozycja w trójce. W Cracovii grałem na wahadle, ale to było wahadło bardziej defensywne. Bardziej 1-5-3-2 niż 1-3-4-3 lub lewa obrona w czwórce. Na boku charakterystyką gry bliżej mi np. do Kounde niż do Marcelo. Mój profil jest bardziej defensywny, ale też lubię grać ofensywnie. Najbardziej imponuje mi ktoś inny, spoza piłki. Max Verstappen, swoim sposobem funkcjonowania. Jest dużo opinii, że jest prawdziwy. Oddziela pracę od życia prywatnego, którego raczej nie pokazuje. Traktuję go trochę jako wzór mentalny. Robi swoje, jest regularny w każdych warunkach.
Twój brat też jest obrońcą.
On jest już stricte stoperem, prawonożnym.
Gdy mu doradzasz, to częściej o tym, żeby nie popełniał twoich błędów, czy odwrotnie, żeby się wzorował?
Pół na pół. Zwracam mu uwagę na ustawianie się, zamykanie się pozycją ciała – są to detale, które później bardzo pomagają w grze. Żeby nie przyjmował do linii, tylko pod siebie. To błędy, które też popełniałem i zrozumiałem to dopiero po czasie. Dlatego im wcześniej będzie świadomy, tym lepiej dla niego.
Czego brakuje bratu w porównaniu z tobą w jego wieku?
Byłem już wtedy po debiucie w Ekstraklasie, ale każdy ma inną ścieżkę. Jedni debiutują wcześnie, drudzy później. Wierzę, że na niego tez przyjdzie pora.
Czegoś jeszcze?
Warunków fizycznych. Jest wysoki, ale szczupły. Zwracam mu na to uwagę, bo jak chcesz grać na stoperze i przepychać się z rywalami, musisz wrzucić na siebie trochę mięśni. Dużo nad tym pracuje i już widać efekty tej pracy. Na pewno ma za to dobre wprowadzenie, operowanie piłką. W Krakowie chodziłem na praktycznie każdy jego mecz. Ma duży potencjał, dobry charakter do piłki. Jak będzie pracował, może z tego wyjść coś ciekawego.
Jakub Pestka w sparingu z Radomiakiem
Lepszą drogą dla niego będzie przebijanie się do Ekstraklasy czy szybki wyjazd?
Jeśli masz możliwość gry w lidze, to jest to słuszna droga. Gdybym miał wybierać: rezerwy zachodniego klubu czy gra w Ekstraklasie, to wybrałbym Ekstraklasę. Wiadomo, jakbyś się przebił do pierwszego zespołu, to zmienia to postać rzeczy, wtedy wszystko się zgadza, ale gdy się nie przebijasz, jest gorzej. Tylko że jednej recepty na sukces nie ma.
Brat się nie obraża, nie mówi, że mu matkujesz?
Może czasami. Jak jesteś młody, bywa różnie. Chcesz zrobić coś po swojemu. Z perspektywy czasu patrzysz na to inaczej. To naturalne, że młodzież się buntuje.
Jak patrzysz na swoje zdrowie, to zrobiłbyś coś inaczej?
Nie. To tylko pech, po prostu pech. Nie chcę już do tego wracać, ale to wszystko pech. Nie było tak, że wychodziłem na boisko i coś mi się działo. Kręciło się to wokół jednego urazu i powikłań po nim. Szkoda czasu na grę, który straciłem, bo do tego nie wrócisz, ale wbrew pozorom na przykład pod względem motorycznym wyglądam lepiej.
Co to znaczy?
Miałem bardzo dużo czasu, który mogłem poświęcić na pracę motoryczną. Poprawiłem masę mięśniową, wytrzymałość, szybkość, intensywność na boisku. Jestem w stanie wykonać większą pracę w krótszym czasie. Wiadomo, może część przyszła z wiekiem, organizm dorasta, ale wyglądam lepiej. Pomaga też większa świadomość.
ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK
WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:
- Haaland na miarę możliwości. Jak Raków wykorzysta Leonardo Rochę? [ANALIZA]
- Sousa, Berggren, Kozubal, Ivi… Wybieramy łączoną jedenastkę Lecha i Rakowa
- Dramat Marka Papszuna. Ledwo sklecił skład
fot. Newspix