Nie może być lepszego meczu, żeby podkreślić swoją wyższość na polskich boiskach. Jeszcze kilka lat temu Jagiellonii Białystok nie mogliśmy stawiać na tej samej półce, a teraz? Prawie pod każdym względem “Jaga” góruje nad Legią Warszawa i nie mówimy tylko o kwestiach sportowych. Dlatego właśnie starcie w ramach ćwierćfinału Pucharu Polski to dobra okazja, żeby zestawić oba kluby i wypunktować największe różnice. Od ławki trenerskiej, po gabinety. Zapraszamy.
Od razu powiemy, że dzisiejszy wynik nie ma żadnego znaczenia. Jak chcecie bawić się w jednodniowe porównania, spoko, ale nie tutaj. Patrzymy na Jagiellonię i Legię z szerszej perspektywy, czyli nie tylko od początku tego sezonu. A zatem czy tego warszawscy kibice chcą, czy nie, trudno doszukać się różnic na ich korzyść. Kiedyś Legia mogła być jakimś wzorem do naśladowania albo chociaż punktem odniesienia dla białostoczan, jednak od dłuższego czasu jest zupełnie odwrotnie.
1. Normalny trener
Po jednej stronie masz trenera-furiata, po drugiej spokojnego gościa z klasą. Wiemy, że w Legii lubią trudne charaktery na ławce trenerskiej, ale od początku swojej przygody Feio na tle Siemieńca wypada gorzej zarówno pod kątem ludzkim, jak i sportowym. Owszem, Portugalczyk jest dobrym fachowcem, ale w przeciwieństwie do trenera “Jagi” dokłada całą tę antypatyczną aurę. Nie będziemy mówić, że jest psychopatą, choć właśnie jemu jest do tego bliżej. Siemieniec z kolei potrafi się kontrolować, ma w CV ogromny sukces i – co bardzo ważne – po nim nie odleciał.
Nikt o zdrowych zmysłach nie wybrałby do swojego klubu Feio, gdyby Siemieniec był wolnym trenerem. Takie spojrzenie chyba wyklucza wszelkie wątpliwości.
2. Sensowny dyrektor sportowy
Ale ktoś tego Feio musiał wybrać, prawda? Teraz dyrektora sportowego z prawdziwego zdarzenia w Legii nie ma, choć gdybyśmy byli złośliwi, moglibyśmy powiedzieć, że nie ma go od dawna. Jacek Zieliński w tej robocie nie spełnił oczekiwań, a im dalej w las, tym było gorzej. Co więcej, gdy dodamy kontekst pracy innych dyrektorów sportowych w Ekstraklasie, obraz byłego piłkarza Legii w tej roli wypada jeszcze gorzej.
Feio, Zieliński i Mozyrko – od współpracy do wojny. Kulisy konfliktu w Legii!
Jak dołożymy wizję i skuteczność transferową Łukasza Masłowskiego, Zieliński wygląda jak przedstawiciel co najwyżej drugiej ligi dyrektorów. Legia chciałaby dzisiaj mieć Masłowskiego, a Jagiellonia na pewno nie wzięłaby Zielińskiego, który zresztą został zdegradowany do funkcji doradcy. Oba kluby mają nieporównywalne budżety i aż strach pomyśleć, co zmontowałby Zieliński w Białymstoku, gdyby miał takie limity na pensje i transfery, skoro dysponując milionami euro nie potrafił diagnozować i rozwiązywać najważniejszych problemów kadrowych Legii. Miał fajne pojedyncze strzały, ale ogólna ocena? Wiadomo, że na minus w zestawieniu z Masłowskim.
3. Zbalansowany zespół
A skoro o kadrze mowa, trudno nie zauważyć, kto nie od początku tego sezonu, a właściwie już od poprzedniej kampanii budował lepszy zespół. Gdy Legia gubi się w koncepcjach i panicznie ściąga piłkarzy po naprawdę późnych pobudkach (patrz: bramkarz lub napastnik), Jagiellonia spokojnie wymienia i dodaje nowe ogniwa. Dlatego wybór, kogo wolelibyśmy wysłać do Europy w następnym sezonie, jest oczywisty.
To zasługa transferów i układanki stworzonej przez trenera, że Jagiellonia ma tak zbalansowany zespół. Nieuzależniony od jednego piłkarza (patrz: Josue w niedalekiej przeszłości), bazujący na wielu piłkarzach w ofensywie i ich zmiennikach. Dzisiaj w Białymstoku nie ma obaw, że jak wypadnie kilku ważnych zawodników, wszystko się posypie. Nie, mistrz Polski jest wystarczająco dobrze przygotowany do młócki na trzech frontach, co pokazuje fakt, że 26 lutego jest w grze o każde trofeum i wciąż ma duże szanse na obronę mistrzostwa.
4. Umiejętność grania co trzy dni
A to wszystko składa się na fakt, że jakość gry Jagiellonii nie spada w znacznym stopniu, gdy w jednym tygodniu trzeba mierzyć się z zespołami Ekstraklasy i Ligi Konferencji. Owszem, “Jaga” ma swoje zadyszki i miała poważniejsze potknięcia, ale ma ja też Barcelona czy Real. Nie oczekujmy od razu, że będzie idealnie, zwłaszcza że Jagiellonia może być pierwszym polskim klubem od dawna, który tak dobrze radzi sobie z łączeniem frontów.
Oczywiście na końcową ocenę trzeba poczekać do maja, ale tu i teraz Legia mogłaby uczyć się od Jagiellonii, jak zarządzać siłami w lidze i pucharach. Bez dużych kosztów, z utrzymaniem pewnego poziomu efektywności i nawet efektowności. Legia nie rozegrała tylu meczów w sezonie co Jagiellonia, a mimo to traci do niej sześć punktów w tabeli i często męczy bułę. Podczas gdy “Jaga”, w zaskakujący dla nas sposób, nie cierpi już na większe wahania formy.
5. Stabilność w organizacji
Te wahania tyczą się również ogólnego zarządzania klubem. Odkąd w Jagiellonii zaczęli pracować kolejno Pertkiewicz (odszedł w październiku), Masłowski i Siemieniec, wiedzieliśmy, czego mniej więcej się spodziewać. Klub pracował nad wyjściem z przeciętności, miał określony sznyt transferowy i w międzyczasie starał się rozwijać oraz korzystać z akademii. W ostatnich dwóch latach w Białymstoku na kilku najważniejszych płaszczyznach wydarzyło się wiele dobrego, ale nie mówimy o nagłym skoku, tylko mniejszych krokach z kwartału na kwartał.
Rzadka sztuka w Ekstraklasie: prezes nie odchodzi skompromitowany, tylko wygrany
Dzięki pracy wewnątrz organizacji Jagiellonia stała się klubem stabilnym i wiarygodnym. W dodatku bez tej bucowatości, jaką potrafią zaprezentować w Legii. Patrząc na działania klubu z Warszawy, za bardzo nie wiemy, w jakim miejscu będą za rok, dwa. Okej, wiemy, że myślą o sobie, że są najlepsi i tacy chcą też być w Ekstraklasie. Ale nie popierają tego realizowaniem konkretnej strategii, bardziej żyjąc z rundy na rundę. Trudno jednak, żeby było inaczej, skoro zatrudniasz trenera, który jest tykającą bombą albo pracujesz z dyrektorem sportowym, który średnio do tej funkcji się nadaje. Jakie kładziesz fundamenty, taka będzie później cała konstrukcja. Chwiejna i niepewna.
6. Konsumpcja sukcesu
W Jagiellonii mogło wydarzyć się coś, co przeżywają dzisiaj w Śląsku. Może nie w tak dramatycznym stopniu, ale istniał scenariusz, w którym drużyna przejdzie rozbiórkę, nowi piłkarze okażą się niewypałami, a pobyt na szczycie okaże się tylko krótką anomalią. Tak się jednak nie stało, mimo że logika podpowiadała inaczej. A tu proszę – “Jaga” zaimponowała inną logiką, że jak już rośniesz, możesz osadzić się na górce i nie nurkujesz z powrotem na dawne poziomy. Jak dobra spółka na giełdzie.
Gdy Legia odnosiła ostatnie sukcesy, nie potrafiła utrzymać tempa. Po drodze zawsze przydarzyła się jakaś zmiana trenera, dyrektora czy kogoś innego. W każdym razie w Warszawie nie udowodnili, że potrafią dobrze konsumować sukces. Zatracili ten atut, a przykład Śląska dobitnie pokazuje, że to znacznie trudniejsze niż skok po złoto raz na kilka lat, bo akurat tak się trafiło, bo dobrze ułożyły się gwiazdy.
Nie, jak chcesz być największym klubem w lidze, powinieneś rosnąć po zdobywaniu pucharów. Nie robić tego co Legia, która od dawna sprawia wrażenie, jakby po dobrym okresie w swojej historii zaraz miała potknąć się o własne nogi. Nie przez siłę innych, tylko przez własną… hm, no właśnie co? Pychę? Brak wizji? Luki w kompetencjach? Pod tym względem to “Jaga” jest dzisiaj pewniejsza.
7. Kibice
Na koniec króciutki punkt, ta jedna różnica na korzyść Legii. Trochę na pocieszenie, że nie we wszystkim jest obecnie gorsza. Ma topowych kibiców, których ci z Białegostoku jeszcze nie przebili pod względem wielkości bazy kibicowskiej, budowania atmosfery, transparentów i wszystkich aspektów związanych ze wspieraniem klubu. Okej, są fochy, są manifestacje o braku pomocy, jeśli Mioduski i spółka się nie ogarną. Ale nie będziemy się czepiać, bo takie obrazki, kiedy trybuny stoją w opozycji do włodarzy klubu, widzieliśmy już na różnych stadionach. A jeśli Legia dzisiaj odpadnie z Pucharu Polski, zobaczymy tego eskalację.
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Ławki rezerwowych w Ekstraklasie stają się zwierzyńcem. “Dobijamy do granicy”
- Marcin Włodarski: Jesteśmy najlepsi albo stajemy się dziadami [WYWIAD]
- 28-latek z Paragwaju trenerem ŁKS-u. Szaleństwo? Pracował z gwiazdami, zdobywał tytuły
Fot. Newspix