Legia Warszawa w tym sezonie przyjęła piątkę od Lecha Poznań, ale to nie ten mecz był spotkaniem, w którym zespół Goncalo Feio bronił najgorzej. Skalę klęski w Radomiu podbija fakt, że Legia jeszcze nigdy, od kiedy zbierane są dane, nie zagrała w defensywie gorzej niż z Radomiakiem. Mamy na to twarde dowody — współczynnik przewidywanych bramek jej rywala po raz pierwszy przekroczył 3,00.
— Nie widziałem swojego zespołu w gorszej dyspozycji. Niestety, w tym momencie nie udzielę odpowiedzi na to, z czego ta niedyspozycja wynikała — powiedział Goncalo Feio, gdy po meczu z Radomiakiem pytaliśmy go o to, czy Legia Warszawa kiedykolwiek zagrała gorzej. Szkoleniowiec był bardzo krytyczny wobec swojego zespołu. Przyznał nawet, że nie miałoby znaczenia to, kogo wystawiłby do gry, bo wszyscy zaprezentowali się mizernie.
— W piłce są rzeczy, które przychodzą przed taktyką. Serce, determinacja. Pod tym względem Radomiak bił nas na głowę. Charakterystyka zawodników nie była naszym problemem — powiedział.
Gdyby jednak nie taktyka, zaangażowanie byłoby biciem głową w mur. Różnicę zrobiło przede wszystkim wykonanie przedmeczowego planu. Legia, która przez cały tydzień szykowała się na kolejną konfrontację z Capitą Capembą, jednym z najszybszych zawodników w lidze (rekord sezonu – 34,54 km/h; wynik z Legią – 34,25 km/h), jednak reprezentant Angoli odjeżdżał rywalom od pierwszej do ostatniej minuty, notując osiemnaście sprintów (najwięcej ze wszystkich zawodników).
W Radomiu od dłuższego czasu szykowali Capitę do gry na pełnym dystansie. Skrzydłowy w treningach osiągał ponad 35 km/h i miał być „odpowiedzią na Daniela Hakansa” oraz jego rekordy biegowe godne najlepszych lig świata. Aż tak dobrze nie było, Hakans z Widzewem przebiegł w sprincie 841 metrów, Capemba z Legią „zaledwie” 499, ale jak na pierwszy dłuższy występ po miesiącach leczenia kontuzji mięśniowej i tak należą się za to słowa uznania.
Lech Poznań biega jak szalony. Rekordy, które dadzą mistrzostwo? [ANALIZA]
Przede wszystkim jednak Joao Henriques rozjechał Goncalo Feio taktycznie. Legia nie potrafiła znaleźć odpowiedzi ani na szybkość Capemby, ani na wysoki pressing oraz odbiory na jej połowie, ani na to, w jaki sposób Radomiak bronił, potwierdzając w końcu, że organizacja gry w defensywie miała być atutem Henriquesa. Nie zmienia tego przypadkowy gol, bo Legia zaliczyła najniższe xG (0,68) od meczów z Pogonią Szczecin i Rakowem Częstochowa, po których Feio zrezygnował z gry trójką obrońców i przeszedł na 4-3-3.
Legia Warszawa z Radomiakiem zagrała najgorszy mecz w Ekstraklasie. Analiza nie daje wątpliwości
Dramat był więc obustronny. Gdy spojrzymy na listę spotkań, w których Legia Warszawa broniła najgorzej, a jej rywal wykręcił xG wyższe niż 2,00 (według Hudl StatsBomb, bez rzutów karnych), trzy z dziewięciu pozycji — w tym dwa na podium — przypadają na erę Goncalo Feio. Tak samo często za słabą grę w obronie mógł się wstydzić Kosta Runjaić, z tą różnicą, że on prowadził Legię dwa razy dłużej. Portugalczyk jest więc na prostej drodze do samodzielnego przewodnictwa stawce, co jest o tyle kuriozalne, że obraz globalny jest taki, że Legia pod wieloma względami broni nieźle.
Nie dopuszcza rywala do wielu klarownych szans, skutecznie zabezpiecza pole karne, nie daje się tłamsić pressingiem. Tak to zwykle wygląda, ale gdy się sypie, to na maksa, po całości.
Najwyższe xG rywali Legii Warszawa w meczu Ekstraklasy, bez rzutów karnych (dane Hudl StatsBomb od sezonu 20/21):
- 3,07 vs Radomiak Radom 24/25 (1:3; Goncalo Feio)
- 2,63 vs Piast Gliwice 23/24 (1:1; Kosta Runjaić)
- 2,36 vs Stal Mielec 24/25 (2:2; Goncalo Feio)
- 2,35 vs Korona Kielce 23/24 (3:3; Kosta Runjaić)
- 2,31 vs Lechia Gdańsk 21/22 (1:3; Czesław Michniewicz)
- 2,28 vs Radomiak Radom 21/22 (1:3; Czesław Michniewicz)
- 2,19 vs Górnik Zabrze 21/22 (2:3; Marek Gołębiewski)
- 2,12 vs Lech Poznań 24/25 (2:5; Goncalo Feio)
- 2,03 vs Raków Częstochowa 22/23 (0:4; Kosta Runjaić)
Legia z Radomiakiem została zmasakrowana pod każdym względem. Do tej pory pozwalała rywalom na strzał z kontrataku średnio mniej niż raz na 90 minut. W Radomiu przyjęła trzy takie strzały. Hudl StatsBomb przedstawia też dane dla clear shots — pod tym pojęciem kryją się strzały oddane w momencie, gdy zawodnik ma przed sobą tylko bramkarza. Dotychczasowy wynik Legii to 1,48/90 minut, podczas gdy piłkarze Radomiaka cztery razy stanęli oko w oko z bramkarzem.
Wreszcie dowód na to, że Joao Henriques zaskoczył Legię pressingiem: warszawski klub dotychczas pozwalał rywalom na mniej niż trzy strzały będące następstwem straty w okolicach własnej bramki (2,81/90 minut), podczas gdy Radomiak zanotował aż sześć takich prób. Dane WyScout pokazują, że Zieloni wcale nie odbierali piłki na połowie rywala częściej niż dotychczas — 24 razy z Legią, 32 z Górnikiem, 35 ze Śląskiem, 25 z Jagiellonią — lecz robili to o tyle lepiej, że kreowali dzięki temu sytuacje.
Do tego wykorzystali największą bolączkę Legii w tym sezonie: obronę stałych fragmentów gry. Po krótko rozegranym rzucie rożnym znakomite okazje zmarnowali Steve Kingue i Paulo Henrique. Po aucie nieporozumienie Vladana Kovacevicia i Sergio Barcii w zasadzie zabiło mecz. Rzut wolny zaowocował z kolei strzałem Henrique, który z linii bramkowej wybił Marc Gual.
Michał Kaput i Saad Agouzoul – kluczowe postaci w grze obronnej Radomiaka
Po spotkaniu z Lechem Poznań Inaki Astiz, który zastępował zawieszonego Goncalo Feio, mówił, że wygrał zespół mniej skuteczny. Sam Feio twierdził, że jego drużyna miała wyższe xG niż Lech. To nieprawda, choć różnica była niewielka (Legia – 2,07; Lech – 2,12). Tym razem takich wymówek nie będzie. Od kiedy Hudl StatsBomb zbiera dane, Legia Warszawa tylko raz kończyła mecz z podobną różnicą xG na swoją niekorzyść. Z Radomiakiem wyniosła ona -2,38, z kolei z Piastem Gliwice (wspomniany wyżej mecz za Runjiacia): -2,37.
Jeśli chodzi o ofensywę, Legia Goncalo Feio tylko trzykrotnie osiągnęła niższe xG (ponownie — bez rzutów karnych): 0,62 z Pogonią Szczecin i Rakowem Częstochowa oraz 0,57 z Lechem Poznań w poprzednim sezonie. Przypomnijmy, że wszystko to przeciwko drużynie, która w trzech poprzednich meczach rundy wiosennej straciła dziewięć bramek. Rozwiązaniem problemów Radomiaka w tym spotkaniu okazał się Saad Agouzoul, który błyskawicznie, po kilku treningach, wskoczył do składu.
Chociaż potwierdziło się to, że Marokańczyk kiepsko gra głową (jeden na cztery wygrane pojedynki), to w tym aspekcie uzupełniał go Steve Kingue (cztery na cztery wygrane pojedynki). Agouzoul lepiej wypadł pod względem przejęć i odbiorów, dobrze też spisywał się z piłką przy nodze, zaliczając nawet asystę drugiego stopnia przy wyrównującym golu, gdy zagrał dłuższe podanie do Abdoula Tapsoby. Agouzoul przede wszystkim jednak wniósł doświadczenie i organizację do ostatniej linii. Mimo że nie zna języka angielskiego (choć to niewielki problem, skoro gra z Kingue i Ouattarą, którzy znają francuski), to on wziął się za ustawianie, dyrygowanie i zarządzanie całą formacją.

W Radomiu dywagowano o tym, czy Agouzoul powinien tak szybko otrzymać szansę. Wysokie notowania do gry jako lewy środkowy obrońca miał Kamil Pestka, jednak dla niego byłaby to nowa rola — dotychczas grał na środku tylko w trójce. Ostatecznie przeważyło to, że Saad zrobił bardzo dobre wrażenie na zespole i szybko zbudował sobie pozycję w szatni. Koledzy zobaczyli, że trafił do nich konkretny gość, co przełożyło się na zaufanie. Po meczu zresztą Michał Kaput wspomniał o tym w wywiadzie.
Przy Kapucie trzeba się zresztą na chwilę zatrzymać, bo nie byłoby deklasacji Legii w Radomiu bez świetnie zestawionej drugiej linii gospodarzy. Joao Henriques w końcu znalazł intensywność, której szukał. Michał Kaput krył każdą lukę, zaliczył najwięcej skoków pressingowych (30) oraz najczęściej udzielał się w kontrpressingu (9). Następstwem tej aktywności było najwięcej — 8, do spółki z Abdoulem Tapsobą — wywalczonych piłek dla zespołu. Trzeba to uzupełnić o największą liczbę przejęć i odbiorów (8).
Legii brakowało w pomocy takiej agresji i zdecydowania. W Radomiaku grał każdy element — Roberto Alves to najaktywniejszy obok Kaputa i Tapsoby piłkarz w pressingu, Bruno Jordao udzielał się w ten sposób rzadziej, ale jeśli już to na połowie rywala, skutecznie. W dodatku nie przegrał żadnej główki, pozwalając utrzymać kontrolę nad środkową strefą. Jordao wygrał też wszystkie trzy pojedynki o wolne piłki.
Gościom brakowało kogokolwiek, kto zrobiłby przewagę czy to w środku, czy w ofensywie. W Radomiu Legia zaliczyła najgorszy wynik udanych dryblingów w sezonie – 4. Tyle samo zanotował sam Capita Capemba. Co więcej, piłkarze z Warszawy najrzadziej podejmowali też próby dryblingu: ledwie ośmiokrotnie.
Radomiak biegał najlepiej w sezonie. Pobił swoje rekordy
Przewaga Radomiaka była też wyraźnie widoczna pod względem fizycznym. Zespół z Radomia nie należy do najbardziej wybieganych i intensywnych w lidze, lecz zimowe zmiany i długa praca sztabu nad tym aspektem sprawia, że Zieloni mozolnie wygrzebują się z dołka. Sprowadzono zawodników do biegania i pressowania. Przykładowy Abdoul Tapsoba z powodzeniem może zastąpić najlepszego pod tym względem jesienią Joao Peglowa, a jego siła fizyczna przekłada się na bramki (cztery z pięciu ostatnich trafień to efekt jego starań).
Radomiak z Legią pobił kilka swoich rekordów biegowych.
- Najdłuższy dystans przebiegnięty sprintem: 2,65 km (2. miejsce – 2,58 km vs Pogoń; 3. miejsce – 2,56 km vs Puszcza)
- Najdłuższy dystans przebiegnięty w HSR (19,8 km/h – 25,2 km/h) – 8,1 km (2. miejsce – 8,07 km vs Motor; 3. miejsce – 7,8 km vs Górnik wiosną)
Pod względem liczby sprintów minimalnie lepszy był mecz z Pogonią Szczecin, w którym Radomiak wykręcił ich 130. Z Legią licznik zatrzymał się na 125. W porównaniu z początkiem sezonu, gdy za przygotowanie fizyczne odpowiadał jeszcze trener z Portugalii, widać znaczącą poprawę. Mniej więcej w połowie jesieni za naprawianie szkód zabrał się Dawid Musiał i przynosi to coraz lepsze efekty. Radomiak na starcie rozgrywek potrafił notować po 82 sprinty czy mniej niż sześć kilometrów HSR — w ostatnim czasie wyniki są coraz lepsze pod każdym względem.
Paradoks tkwi w tym, że Radomiak i tak przebiegł mniej niż rywal, a gdyby nie fakt, że mecz został wydłużony aż o dziesięć minut, zespół nie pokonałby nawet stu kilometrów, więc znów powróciłby temat tego, że Zieloni biegają mało.
Może i mało, ale znacznie lepiej pod kątem intensywności. W pierwszej części sezonu drużyna z Radomia regularnie zaliczała po 1500-1600 metrów przebiegniętych sprintem. Najlepszy wynik sezonu w Ekstraklasie wynosi 3517 metrów, ustanowiła go Legia Warszawa w meczu z GKS Katowice. Radomiak, który długo miał problem z przekroczeniem progu 2500 metrów, co jesienią w całej lidze udało się tylko 26 razy, tym razem wspiął się na wyżyny i przebił nawet średni wynik Legii w całym sezonie. Dorównał więc fizycznie drużynie, która pod tym kątem zdecydowanie wyróżnia się w lidze. Tradycyjnie już najbardziej intensywny w bieganiu był Jan Grzesik, dla którego był to najmocniejszy występ pod kątem sprintów czy przyśpieszeń.
Abdoul Tapsoba jest czwartym najskuteczniej odbierającym piłkę w następstwie pressingu piłkarzem w Ekstraklasie
W aspekcie motorycznym wiele zależy od materiału, ale równie istotna jest praca nad nim. Takie rzeczy nie psują się w tydzień, ani w tydzień się nie naprawiają, więc Legia w kolejnych spotkaniach zapewne się odbije, wróci do normy. Zwłaszcza że też nie biegała wybitnie źle, wykręciła wyniki będące w normie. Po prostu pozwoliła się stłamsić przeciwnikowi w każdym aspekcie, także w tym.
Goncalo Feio nie będzie miał łatwego zadania, bo wygląda na to, że wpada w kolejny kryzys. Z pierwszego wyszedł zmianą wyjściowej formacji, czy znajdzie podobną receptę na kolejny? Faktem jest, że dotychczas bardziej nie zgadzały się wyniki niż gra, można było mówić o nieskuteczności, lecz w dobrym stylu Legia grała w tej rundzie w zasadzie przez czterdzieści pięć minut (z Puszczą). To krócej niż Radomiak, który wygrał dopiero pierwszy mecz wiosną. Paradoksalnie więc dotychczas jakość indywidualna, na którą często się w kontekście Legii narzeka, pozwalała zrywać się ze stryczka.
Feio, Zieliński i Mozyrko – od współpracy do wojny. Kulisy konfliktu w Legii!
Od tej pory terminarz będzie coraz trudniejszy, wymówek zaś będzie coraz mniej. Legii odjeżdża mistrzostwo, które od dawna jest raczej fatamorganą niż realną szansą. Na przestrzeni tygodnia może się też zakończyć jej przygoda pucharowa, zarówno na froncie krajowym, jak i międzynarodowym. Zarówno stylem, jak i wynikami Legia odstaje nie tylko od Lecha Poznań (mimo jego wahań), ale też od łączącej ligę z pucharami Jagiellonii, w której Adrian Siemieniec z piłkarzy podobnej klasy zrobił najbardziej efektowny zespół w Ekstraklasie.
Feio faktycznie nie może się pochwalić kadrą na miarę aspiracji Legii, ale czy zrobił wystarczająco dużo – tyle, ile Siemieniec – żeby wydobyć z niej maksimum potencjału? Czy Portugalczyk mając do dyspozycji Jarosława Kubickiego zrobiłby z niego lidera drużyny, czy kręcił nosem, że musi grać “tym czymś”, jak w końcówce przygody w Motorze? Legia ma za sobą najgorszy mecz w ostatnich latach. Kolejne odpowiedzą, czy to początek spirali niepowodzeń, czy raczej trampolina.
WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA:
- “Pajacu jeb…”, “oszuście”. Spięcia sztabów z sędzią, Feio z dłuższą pauzą?
- Szkurin a nowy rekord Ekstraklasy. Jak inni w Europie kupują napastników?
- Kulisy transferu Szkurina do Legii. “Latem był za drogi dla klubów z Serie A i Bundesligi”
- Legia Warszawa i panic buying. Dlaczego transfer Ilji Szkurina nie ma sensu?
- To on miał być napastnikiem Legii. Straciła go na ostatniej prostej [NEWS]
- Legia gra lepiej bez kibiców?
- Jiri Bilek – idealny dyrektor sportowy dla Legii Warszawa?
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK