Im gorzej, tym lepiej. Stali obserwatorzy polskiej piłki doskonale wiedzą, o co chodzi. Gdy bieda i kryzys organizacyjny zaglądają do szatni, ta się jednoczy, mobilizuje w obliczu trudności i na boisku spisuje się lepiej niż dotychczas. Dopiero co pokazała to Pogoń Szczecin, a teraz w jej ślady idzie Lechia Gdańsk. Szefostwo Biało-Zielonych ośmiesza siebie (i przepisy), utrzymując licencję na Ekstraklasę mimo coraz bardziej bezczelnych zagrywek, ale piłkarze wzięli się do roboty i jeśli nie spuszczą z tonu, za chwilę opuszczą strefę spadkową.
Oczywiście trudno nie powiązać tej metamorfozy z osobą Johna Carvera. Odkąd Anglik zaczął układać lechijne klocki, oglądamy zespół lepiej biegający i lepiej zorganizowany. Efekt? 10 punktów w czterech meczach.
Dziś Lechia udowodniła, że pokonanie Lecha Poznań nie było przypadkowe i nie wynikało głównie z tego, że Alex Douglas szybko zrobił sobie wolne. Gdańszczanie pod każdym względem przewyższali Zagłębie Lubin. Nawet jeśli gospodarze stwarzali sobie jakieś sytuacje, poza samą końcówką były one jedynie przerywnikami do ogólnie męczącej i nieudolnej gry. Beniaminek natomiast niemalże od początku dyktował warunki i długimi fragmentami zmuszał przeciwnika do defensywy.
Zagłębie Lubin – Lechia Gdańsk 1:3. Fatalny dzień Jarosława Jacha
Marcin Włodarski niektórymi decyzjami na pewno sobie nie pomaga. Tomasz Pieńko na prawym wahadle to zwyczajnie kiepski pomysł. W obronie sobie nie radzi, Lechii łatwo atakowało się jego stroną, a w ofensywie trudno mu się wykazać, gdy przede wszystkim musi pilnować szybkiego skrzydłowego rywali (Chłań). W przerwie doszło do zmiany ustawienia na klasyczną czwórkę z tyłu, Pieńko powędrował wyżej i od razu odżył, czego efektem asysta przy honorowej bramce po przepchnięciu Pllany i dośrodkowaniu do Wdowiaka.
Sprawdzają się za to pomysły Johna Carvera. Kolejny raz przekonaliśmy się, że postawienie na duet napastników Bobcek-Wjunnyk to strzał w dziesiątkę. Słowak dwa gole strzelił i miał spory udział przy trzecim, a Ukrainiec zaliczył dwie asysty. Ta z 55. minuty była najprawdopodobniej najbardziej przypadkowa w jego karierze, bo Jach tak źle kopnął piłkę, że nabił atakującego Lechii i Bobcek wyszedł sam na sam.
Przywrócony do łask przez Włodarskiego Jach miał fatalny dzień i był mocno zamieszany w każdego straconego gola. Przy pierwszym zdecydowanie za wolno podchodził do szarżującego Meny. Przy drugim najpierw przegrał fizyczne starcie z Wjunnykiem, a później to jego rykoszet zmylił Hładuna. O trzecim już pisaliśmy.
Generalnie jednak nikt w Zagłębiu nie zaprezentował przynajmniej minimum przyzwoitości. Z taką grą Miedziowi zwyczajnie zlecą do I ligi, mimo sporej liczby chętnych do tego zaszczytu. Żarty się skończyły. Ostatnich siedem meczów to cudem uratowany remis na Cracovii, ubiegłotygodniowa wygrana z Puszczą i aż pięć porażek. A przecież tu naprawdę jest z czego rzeźbić. Niejeden ekstraklasowy konkurent chętnie wziąłby do siebie Pieńkę, Kurminowskiego, Wdowiaka, Szmyta, Ławniczaka, Dąbrowskiego czy dopiero co sprowadzonego Michalskiego. Może, idąc logiką ze wstępu, w Lubinie też powinni zakręcić kurek z ciepłą wodą?
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Dekoder Canal Plus podpowiedział kolejny transfer – dajcie mu premię!
- Z Ligue 1 do Ekstraklasy. Transfer Marokańczyka na ostatniej prostej [NEWS]
- Michalski: Nie rozumiałem, czemu Pululu grał tak mało w Greuther Fuerth [WYWIAD]
Fot. Newspix