– Zwróć uwagę, jakie ochraniacze ma 16-latek. Praktycznie ich nie ma. Więc czerwona kartka zasłużona, ale niech go poboli ten piszczel. Może zrozumie, że trzeba szanować swoje zdrowie i mieć ochraniacze, które chronią twoją nogę – powiedział wczoraj Rafał Dębiński, komentator Canal+, odnosząc się do faulu Sergiego Sampera na Oskarze Pietuszewskim w meczu Jagiellonii Białystok z Motorem Lublin. Samper oczywiście dostał czerwoną kartkę, a młody piłkarz “Jagi”… no właśnie, co? Tylko ból, a może też potrzebną nauczkę?
Dębiński ma rację. Co prawda dałoby się powiedzieć to wszystko zgrabniej, z tym zgodzimy się chyba wszyscy. Ale co do specyfiki problemu – trafił w sedno, czyż nie? Nie będziemy wtórować słowami, że niech was, drogie piłkarzyki, poboli piszczel, że dobrze wam tak, że macie za swoje. Ale powiemy: na litość boską, może warto byłoby lepiej zadbać o ochronę części ciała, którą zarabiacie pieniądze?
Nie każdy może być Jackiem Grealishem czy Ruiem Costą. Ba, w tym konkretnym przypadku naśladownictwo nie powinno być mile widziane, ale jeden z drugim najwyraźniej naoglądał się zawodników z opuszczonymi getrami i stwierdził, że też się zbuntuje. Założy skarpetkę ledwo nad kosteczkę, włoży ochraniacz wielkości kciuka i będzie cool. Świetny pomysł, jak w idiotyczny sposób narażać się na ciężką kontuzję.
Tym razem Pietuszewskiemu się upiekło. Miał szczęście, że stempel Sampera nie wylądował wyżej, że nie był tak silny, a noga 16-latka zdążyła się podwinąć i nie była mocno wbita w murawę. Jesteśmy sobie w stanie wyobrazić większy impet i w zderzeniu z tak słabo osłoniętym piszczelem… sami wiecie, dźwięk łamanych gałęzi. Jasne, że Hiszpan wykazał się bandyckim zachowaniem i aż z niedowierzaniem patrzyliśmy na sędziego Sylwestrzaka, który wyciąga tylko żółtą kartkę. Czy 16-latek miałby normalne ochraniacze, czy nie, atak na tej wysokości musi być karany czerwienią. Tylko – ile znaczy wylot z boiska na jeden-dwa mecze po jednej stronie, a kilkanaście po drugiej? Niektórzy chyba zapominają, że po stronie poszkodowanego, jeśli bezmyślnie naraża swoje zdrowie, kara też istnieje i to o znacznie większych konsekwencjach.
Trochę pobolała noga, a teraz czas, żeby od myślenia zabolała głowa. W pozytywnym sensie, rzecz jasna. Szkoda, że na polskich boiskach musiało wydarzyć się coś takiego, że ktoś musiał ucierpieć, żebyśmy w ogóle podjęli dyskusję o bezpieczeństwie olewanym przez samych piłkarzy. To jest wyraźne ostrzeżenie słusznie podbite przez Rafała Dębińskiego w czasie transmisji. Ekspert Canal+ nie gryzł się w język i bardzo dobrze. Gdyby nie była to wyrazista opinia, nie poniosłaby się w mediach. Nie udawajcie, że takich nie lubicie, skoro potem widać narzekania, że jest nudno i za grzecznie. Bo nawet jeśli zdanie “niech go poboli” zaleciało starą i żenującą jak na okoliczności musztrą rodem z obozów wojskowych, cały przekaz się broni. “Trzeba szanować swoje zdrowie”. Na tym się skupmy, a nie na słowach, że ktoś życzy komuś nauczki.
Jeśli nie jesteś profesjonalnym piłkarzem, hulaj dusza, piekła nie ma. Rób co chcesz, baw się, imituj sobie tego Grealisha na boisku z kolegami. Ale jeśli zaczyna się gra o większą stawkę, jeśli walczy się o każdy centymetr boiska i zagrożenie rośnie, po co kusić los?
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Tak gra poukładany mistrz Polski! Jaga gładko ograła Motor
- Michalski: Nie rozumiałem, czemu Pululu grał tak mało w Greuther Fuerth [WYWIAD]
- Jiri Bilek – idealny dyrektor sportowy dla Legii Warszawa? Kulisy sukcesu Slavii
Fot. Newspix