Reklama

PZPN a współpraca ze stowarzyszeniem kibiców. “Nie chodzi o biznes” [WYWIAD]

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

13 lutego 2025, 12:24 • 6 min czytania 55 komentarzy

11 lutego Cezary Kulesza ogłosił, że PZPN wprowadzi doping zorganizowany na domowych meczach reprezentacji Polski. Do współpracy zaprosił Stowarzyszenie “To My Polacy!”, które powstało… dosłownie przed chwilą. Data rejestracji w KRS przypada na dzień 3 lutego, co może budzić podejrzenia, że coś zostało po cichu dogadane pod stołem, bez otwartego konkursu dla innych grup kibicowskich. Ale jak to naprawdę wygląda? Czy trzeba szukać w tej sprawie drugiego dna? Porozmawialiśmy o tym z prezesem świeżo uformowanego stowarzyszenia, Mateuszem Pileckim.

PZPN a współpraca ze stowarzyszeniem kibiców. “Nie chodzi o biznes” [WYWIAD]

Co macie w sobie takiego wyjątkowego, żeby robić deal z PZPN-em i być numerem 1 wśród stowarzyszeń kibicowskich wokół reprezentacji Polski?

Nie jesteśmy chyba aż tak wyjątkowi. Myślę po prostu, że podeszliśmy do sprawy w sposób przemyślany i trafiliśmy na okres, w którym dużo się mówiło o słabym dopingu na meczach domowych reprezentacji. Na pewno to, że się sformalizowaliśmy jako stowarzyszenie, pomogło.

Grup formalnych nie ma, ale są nieformalne.

I wszystkich zapraszamy do współpracy. Stowarzyszenie nie jest celem samym w sobie. Nam po prostu zależy na dobrym dopingu i niepowtarzalnej atmosferze na meczach. Aktualnie jesteśmy jedynym stowarzyszeniem, z którym PZPN wyraził chęć współpracy.

Reklama

Okej, ale mam nadzieję, że bycie tymi jedynymi nie jest waszym jedynym atutem.

Nie jest. Proszę zobaczyć, jak udało nam się pociągnąć doping w Hamburgu czy Berlinie. Świetnie bawiło się z nami kilka tysięcy osób. Robiliśmy to najlepiej, jak potrafimy, a nie jesteśmy grupą, która żyje tym na co dzień. Mamy swoje życia, swoje zajęcia, a to wszystko przy meczach reprezentacji sprowadza się do pasji. Chcemy zarażać nią jak największą grupę ludzi.

Budzi podejrzenie fakt, że dopiero co, bo w lutym, sformalizowaliście stowarzyszenie, a PZPN już teraz wchodzi z wami we współpracę.

Stowarzyszenie zostało założone na początku stycznia. Sami byliśmy zaskoczeni, że tak szybko udało nam się nawiązać tą współpracę. Wierzymy, że oznacza to tylko, że zrobiliśmy to dobrze. Nie mieliśmy wpływu na to, ile potrwa rozpatrywanie naszego wniosku. W KRS-ie mogło to potrwać miesiąc czy nawet dwa, a akurat ta akceptacja przyszła szybciej. Wtedy PZPN zgodził się na spotkanie, ale nie było w tym wielkiego planu. Taka była kolej rzeczy, niezależna od nas. A że stało się to szybciej, cóż, dzięki temu mamy więcej czasu na zorganizowanie dopingu na marzec.

Reklama

Ktoś mógłby się przyczepić, że nie było żadnego castingu na deal z PZPN-em, że coś wyszło po znajomości.

Właśnie nie ma się do czego przyczepić. Bo skoro nikt inny nie wyszedł wcześniej z taką inicjatywą, mieliśmy ułatwione zadanie, jeśli chodzi o dotarcie do PZPN-u. Po prostu nie było konkurencji.

Ale jaka tu była oś czasu? Postanowiliście załatwić formalności ze stowarzyszeniem przed jakimkolwiek kontaktem ze strony PZPN-u czy najpierw był ten kontakt? I wy wyszliście z inicjatywą do związku czy odwrotnie?

Tak naprawdę mieliśmy z chłopakami rozmowy o sformalizowaniu się od kilku lat. Na zasadzie “Dobra, dobra, zrobimy to”. Nikt z nas jednak nie stawiał tego pierwszego kroku. Pod koniec 2024 roku, w grudniu, wreszcie postanowiliśmy, że to przestaną być tylko słowa. Zorganizowaliśmy spotkanie założycielskie, zjechaliśmy się i zaczęliśmy działać. Było wiele lat, żeby coś takiego stworzyć, ale nikt się za to nie wziął.

Był jakiś moment przełomowy w tej decyzji?

Myślę, że musimy to rozpatrywać bardziej w kwestii noworocznego postanowienia. Na zasadzie: zróbmy wszystko w jednym roku, a nie w jednym aplikujemy, w drugim nie. Im szybciej, tym lepiej.

Może ubodło was to, co zobaczyliście w ostatnim czasie na Stadionie Narodowym, ten piknikowy doping, a właściwie jego brak?

Nie używałbym słowa “doping”. My bardziej mamy Teatr Narodowy, a przecież jest potencjał, żeby zrobić drugie Węgry. Nie oszukujmy się, wiemy, że wielu ludzi jeżdżących na mecze polskiej kadry podziela energię i miłość do kraju. Trzeba im tylko dać możliwość, żeby do tego dołączyli. Skoro działa na Węgrzech, dlaczego u nas ma nie działać?

Mieliście już może jakiś kontakt z Cezarym Kuleszą pod kątem tego, jaka konkretnie będzie wasza rola, co macie robić, czego nie?

Nie było jeszcze takich kontaktów. Kontaktowaliśmy się poprzez oficjalną drogą mailową, ze skrzynką PZPN-u. Nie wiem, jak wygląda tam hierarchia, więc nie jestem w stanie powiedzieć, kto, co odczytywał. Nie mam takiej wiedzy.

Ten kontekst podejrzeń względem waszego stowarzyszenia może łagodzić fakt, że działacie od lat, co widać w mediach społecznościowych. Ale trudno przejść obojętnie obok rzeczy, na które zwrócił uwagę choćby Szymon Jadczak…

Zastanawialiśmy się, dlaczego pan Jadczak najpierw się z nami nie skontaktował. My nie odbieramy tego jako złych intencji. Wysłaliśmy mu prośbę o kontakt i już odpowiedzieliśmy na zadane pytania. Na naszej stronie opisana jest nasza historia i dlaczego to robimy. Naprawdę zależny nam na tym, żeby kontakty z mediami były jak najlepsze, bo wierzymy, że dzięki temu doping na polskich stadionach będzie jeszcze bardziej jakościowy. To jest naszym celem od samego początku.

Dlatego chcę o to zapytać. O co chodzi z tą wirtualną siedzibą w centrum Warszawy, z biznesmenem z branży deweloperskiej w składzie założycieli z Dubajem jako rezydencją?

A jak pan redaktor myśli?

Nie wiem, zapraszam do odpowiedzi.

Chodzi o to, że jeden z naszych członków wiele lat temu założył działalność gospodarczą i użył nazwy zapożyczonej z języka z angielskiego, która miała związek ze słowem “property”. Nie chcę przekręcić, to było coś takiego, co mogłoby wskazywać, że nazwa odnosi się do bycia deweloperem. Ale jego branża jest zupełnie inna. Nie ma nic wspólnego z deweloperką w Dubaju i nic wspólnego z naszym stowarzyszeniem. Jeżeli chodzi o biuro wirtualne, potrzebowaliśmy adresu do zarejestrowania stowarzyszenia, a tylko na takie nas stać.

Brzmi to lepiej, transparentnie. 

Pan Jadczak na pewno miał dobre intencje i słusznie, że zadaje pytania. Proszę pamiętać, że zaczęliśmy działać jako stowarzyszenie niedawno i mamy zerowe doświadczenie w kontaktach z mediami. Uczymy się tego. My jesteśmy tylko grupą kibiców i mamy wrażenie, że nie wszyscy o tym pamiętają.

Ogólnie powinniśmy zakładać, że musicie być transparentni. Zorganizowane środowisko kibicowskie często ma swoje za uszami, jeśli chodzi o członków, łamanie prawa, biznesy w szarej strefie. Skoro będziecie współpracować z PZPN-em, trzeba się od tego odcinać.

Zdecydowanie nie ma takiego zagrożenia z naszej strony. Naszym celem jest bycie dwunastym zawodnikiem dla reprezentacji Polski. Chcemy tworzyć dobrą atmosferę i zabawę. Nie chodzi o robienie jakiegoś biznesu.

Ale na pewno będziecie mieli korzyści ze współpracy z PZPN-em.

Pamiętajmy, kto organizuje mecze reprezentacji. Możemy wnieść bęben, jeśli regulamin pozwoli. Megafon też. Dużą korzyścią od PZPN-u jest to, że ma rozwinięte social media i duże zasięgi. To pomoże w promowaniu naszych działań, przemarszów czy różnych eventów, które przedmeczowo lub w trakcie meczów będziemy organizować. W fajnych inicjatywach jest siła i trzeba im pomagać. Robimy to dla kraju, nie tylko dla siebie.

WIĘCEJ O PZPN:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Marczuk uważa, że Legia to największy klub w Polsce. “Zawsze to mówiłem”

Jakub Radomski
52
Marczuk uważa, że Legia to największy klub w Polsce. “Zawsze to mówiłem”

Piłka nożna

Piłka nożna

Marczuk uważa, że Legia to największy klub w Polsce. “Zawsze to mówiłem”

Jakub Radomski
52
Marczuk uważa, że Legia to największy klub w Polsce. “Zawsze to mówiłem”