Jagiellonia weszła w dzisiejsze spotkanie z FK TSC Backa Topola w stylu niepokojąco przypominającym jej niedawny, fatalny występ przeciwko Stali Mielec. Na szczęście tym razem białostoczanie ocknęli się wystarczająco szybko, by nie zanotować kolejnej wpadki. W pobudce pomógł im zresztą nasz stary znajomy z Ekstraklasy, Milan Radin, który wręczał dziś Jadze prezenty z taką dobrodusznością, że zawstydziłby nią nawet świętego Mikołaja. Koniec końców mistrzowie Polski wywożą z Serbii zwycięstwo 3:1, które stawia ich w naprawdę komfortowej sytuacji przed rewanżem.

W ofensywie Jagielloni po raz kolejny błysnęli Jesus Imaz i Afimico „Mr Conference League” Pululu.
Kiepski start Jagiellonii
W pierwszej fazie meczu – trzeba to otwarcie powiedzieć – Jagiellonia wyglądała słabiutko. I to po obu stronach boiska. Okej, no niby białostoczanie byli aktywni w ofensywie, ale czy coś konkretnego z tego wynikało? Niestety bardzo niewiele, a najgroźniejsze z pozoru akcje Jagi i tak koniec końców były anulowane z uwagi na ofsajd, więc trudno się nimi przesadnie ekscytować. Co gorsza, w tyłach podopieczni Adriana Siemieńca również nie kontrolowali sytuacji. Kiepsko prezentował się przede wszystkim Mateusz Skrzypczak, łatwo przestawiany przez napastników rywala. A skoro już się tak mistrzów Polski czepiamy, to i o fatalnych pomyłkach w środkowej strefie boiska wypada napisać chociaż kilka słów. Jeśli chodzi o nieodpowiedzialne straty, to przodował w nich kompletnie dziś zdekoncentrowany i niechlujny Jarosław Kubicki, ale taki Leon Flach również nie zapisał nam się w pamięci choćby jednym ciekawym zagraniem.
No słabizna, totalna słabizna.
Dlatego zupełnie nas nie zaskoczyło, gdy w 28. minucie Backa Topola wyszła na prowadzenie, zresztą po efektownym trafieniu Vieljeuxa Mboungou. I powiemy więcej – Serbowie na tę bramkę zwyczajnie zasługiwali. Byli dzisiaj zespołem lepszym od Jagiellonii, przynajmniej na przestrzeni pierwszych 30 minut rywalizacji.
Później jednak goście znaleźli nieoczekiwanego sojusznika w osobie Milana Radina, byłego zawodnika Korony Kielce. Serb najpierw sprezentował Jadze bramkę na 1:1 swoim złym zgraniem głową wprost do Jesusa Imaza, a potem popełnił jeszcze kilka fatalnych błędów w rozegraniu i ustawieniu, które wyraźnie nakręciły ekipę z Podlasia. Dlatego w końcówce pierwszej połowy wreszcie mogliśmy oglądać taką Jagiellonię, jaką lubimy najbardziej – wysoko ustawioną, mocno pressującą, dynamicznie rozgrywającą piłkę. Po jednej z takich koronkowych akcji zapachniało nawet drugim trafieniem dla mistrzów Polski, ale tym razem wspomniany Imaz się nie popisał – niepotrzebnie szukał jeszcze jednego, dodatkowego podania, zamiast po prostu zamknąć całą kombinację huknięciem pod ladę.
Jaga nie pozostawiła złudzeń
Ten zryw Jagiellonii przed zmianą stron napawał optymizmem przez drugą połowę. I rzeczywiście, po przerwie gospodarze mieli już na boisku niewiele do powiedzenia. Jaga całkowicie zdominowała przebieg gry i brakowało jej właściwie tylko jednego, ale niestety akurat tego, co najważniejsze.
Rety, ależ białostoczanie irytowali w podbramkowych sytuacjach.
Niepotrzebne dryblingi, minimalne spalone, zbyt lekkie lub nieprecyzyjne strzały, przekombinowane warianty rozegrania futbolówki w polu karnym rywala… Mistrzowie Polski robili dosłownie wszystko, byle tylko nie skarcić Serbów za ich kolejne kuriozalne błędy w grze obronnej. Na szczęście w końcu po rozum do głowy poszedł Afimico Pululu, który w 81. minucie przypomniał sobie, że przecież geniusz tkwi w prostocie. No więc napastnik Jagi po prostu walnął z 30 metrów, kompletnie zaskakując tym bramkarza rywali. A potem do pieca po raz kolejny dołożył niezawodny Radin, będący dziś ewidentnie dwunastym zawodnikiem Jagi.
Defensywny pomocnik w samej końcówce zaliczył drugą „asystę” przy golu Imaza. Najlepszy duet od czasu Jordana i Pippena.
To jest król pola karnego! 👑 Jesus Imaz i @Jagiellonia1920 prowadzi już 3:1! 🔝💥 pic.twitter.com/sctrt2554t
— Polsat Sport (@polsatsport) February 13, 2025
***
A zatem zaczęło się niezbyt ciekawie, ale na szczęście Jagiellonia w porę się ogarnęła, dodatkowo dopieszczona prezentami od rywali, no i koniec końców wywozi z boiska rywala znakomity rezultat. Ekipa z Podlasia, nie czarujmy się, jest już jedną nogą w kolejnej rundzie Ligi Konferencji Europy. Gdzie, przypomnijmy, może się zmierzyć z Legią Warszawa.
Oby bez żadnych głupot w rewanżu i czekamy na losowanie 1/8 finału.
FK TSC BACKA TOPOLA – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 1:3 (1:1)
- 1:0 – Mboungou 28′
- 1:1 – Imaz 31′
- 1:2 – Pululu 81′
- 1:3 – Imaz 89′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Dramat Marka Papszuna. Ledwo sklecił skład
- Lechii “grozi” walkower. Traktujmy ligę poważnie, bo takich Lechii będzie więcej
- PZPN a współpraca ze stowarzyszeniem kibiców. “Nie chodzi o biznes” [WYWIAD]
fot. NewsPix.pl