Według doniesień hiszpańskich dziennikarzy jeden z piłkarzy Barcelony wyraził chęć zapłaty za kary, jakie otrzymała najbardziej zagorzała i najgłośniejsza część kibiców ze stolicy Katalonii. Opiewają one na kilkadziesiąt tysięcy euro, ale wcale nie chodzi o wysokość, tylko wojenkę polityczną Joana Laporty w tle.
Jakiś czas temu prezydent Barcelony doprowadził do sytuacji, w której na domowych meczach Barcy przestali pojawiać się ultrasi. W zamian zarządził orkiestrę, która miała porywać resztę kibiców do dopingu, ale… Cóż, to nie zdało egzaminu i dzisiaj nawet nieliczna grupa gości potrafi przebić się z dopingiem do mikrofonów telewizyjnych bardziej niż kilkadziesiąt tysięcy fanów Barcy. Słowem: na Montjuic powstał jeden wielki piknik. Ale nie wydaje się, żeby Laporta miał coś przeciwko temu, skoro świadomie poszedł na wojnę z ultrasami. Ci mieli oddać klubowi 21 tys. euro za swoje wybryki, a kiedy minął termin spłaty, Barca nałożyła zakaz stadionowy m.in. dla grup Almogavers, Front 532 i Nostra Ensenya.
Z drugiej strony inicjatywa piłkarzy może nieco namieszać w tej relacji. Oto bowiem Xavi Espinosa, dziennikarz Relevo, podał informację, że Raphinha, czyli jeden z kapitanów zespołu, chce zapłacić za grzywnę z własnej kieszeni. Cel to oczywiście przywrócenie najmocniej dopingujących grup kibicowskich na stadion w obliczu kluczowych meczów choćby w Lidze Mistrzów.
Sęk w tym, że tu nie chodzi tylko o pieniądze, a dumę Laporty, który nawet po opłaceniu kary przez Brazylijczyka mógłby stworzyć nowe przeszkody dla ultrasów. No ale kto ma przekonać prezydenta, zwłaszcza w tak ważnej sprawie, jeśli nie jeden z najważniejszych piłkarzy w klubie?
Fot. Newspix