Prawdą jest, że Rafał Gikiewicz to postać barwna, wymykająca się zaszufladkowaniu. Dodaje Ekstraklasie kolorytu, jest jednym z bardziej interesujących charakterów w szatni łódzkiego Widzewa. Daje pożywkę dziennikarzom, kibicom, właściwie wszystkim – z nim nasza liga zyskuje dodatkowy wymiar w postaci nie do końca przewidywalnego piłkarza-celebryty, który zawsze może zrobić lub powiedzieć coś ciekawego. Kłopot może pojawić się wtedy, gdy bramkarz wkroczy w ten sposób na teren kogoś innego. Tym razem rzecznika prasowego klubu z Łodzi.
Rzecznikom oddajmy co rzecznicze. Albo rzecznikowskie… I nie, żeby była jasność – nie ma w tym wszystkim niczego haniebnego, nie doszukujemy się żadnej miniafery. Ot, piłkarz odpowiada na zadane mu przez dziennikarzy pytanie zgodnie ze swoją wiedzą. Lepsze to, niż milczenie, przynajmniej dla nas, bo klub może mieć inne zdanie. Problem polega głównie na tym, że cała ta saga z Imadem Rondiciem w roli głównej przypomina już naprawdę jakąś obciachową operę mydlaną, w której Pedro zdradza Rosalitę z Juliettą. W takiej sytuacji trudno o zapanowanie nad komunikacją z mediami, szczególnie jeśli agent zawodnika i on sam chętnie doprowadziliby do finalizacji transferu.
W takiej sytuacji nie potrzeba też nikomu wycieku kolejnych nieprawdziwych – w tym wypadku po prostu nieaktualnych – informacji. Szczególnie, jeśli twoje okienko transferowe nie wygląda na ten moment zbyt okazale, a odejście najlepszego z ofensywnych zawodników może być uznane za, tu nie będzie grama przesady, katastrofę.
Gikiewicz narobił więc swojemu pracodawcy niepotrzebnego, dodatkowego zamieszania. Na antenie Kanału Sportowego powiedział tak: – Imad Rondić nie jest zainteresowany ani Unionem, ani Herthą. Rozmawia z Koeln, a Koeln rozmawia z Widzewem. Oby pomógł nam jutro w meczu z Lechem, a potem życzymy mu wszystkiego najlepszego na ziemi niemieckiej. Mam nadzieję, że Widzew zrobi bardzo dobry ruch transferowy i zarobi dużo pieniędzy.
Kontrowersji zasadniczo brak. No może poza tym, że Widzew utrzymuje, że za proponowaną przez Niemców kwotę Rondicia po prostu nie sprzeda i już z Koeln nie rozmawia. Tak szybko jak pojawiają się cytaty z wypowiedzi Gikiewicza, tak też niezwłocznie jest ona dementowana przez klub w osobie rzecznika prasowego, Marcina Tarocińskiego.
– Informacje przekazane przez Rafała Gikiewicza w programie są nieaktualne. Zarząd Widzewa Łódź odstąpił dziś rano od negocjacji z FC Koeln z uwagi na brak satysfakcjonujących ofert za Imada Rondicia, które wbrew doniesieniom medialnym były zdecydowanie poniżej oczekiwań Klubu. Informacja została również przekazana oficjalnie niemieckiej stronie. W sprawie transferów polecamy kontakt z zarządem, dyrektorem sportowym lub rzecznikiem prasowym – pisze na X przedstawiciel klubu z Łodzi.
Informacje przekazane przez Rafała Gikiewicza w programie są nieaktualne. Zarząd Widzewa Łódź odstąpił dziś rano od negocjacji z FC Koeln z uwagi na brak satysfakcjonujących ofert za Imada Rondicia, które wbrew doniesieniom medialnym były zdecydowanie poniżej oczekiwań Klubu.… https://t.co/5WhCc97YkY
— Marcin Tarociński (@M_Tarocinski) January 30, 2025
Reakcja szybka, celna, ale mleko rozlało się w tym temacie już kilka razy i chyba trudno było zapobiec medialnej burzy wokół napastnika. Niepewność nadal pozostaje, bo kibice są już kompletnie skołowani w sprawie potencjalnego transferu Bośniaka gdziekolwiek. Niby wszyscy dają za mało, ale też nikt nie zamknie przecież tematu na amen. Nie wyjdzie i nie powie “nie sprzedamy Imada Rondicia za żadne pieniądze”, bo biznesu to się w ten sposób nie robi. Z drugiej strony nie ma już szansy na robienie go w ciszy, którą tak bardzo lubią milionowe interesy. Lekko nie ma, a to na pewno nie koniec tej rondiciowskiej historii…
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Milan pokpił sprawę. Dinamo wygrywa, ale Cannavaro i tak smutny
- Historyczny sezon francuskich klubów. Przebijają nawet Legię i Jagiellonię
- Destrukcyjny perfekcjonizm Pepa Guardioli
- Jaki tu spokój, czyli walka Górnika z własnym sufitem
- Widzew i mocny research. Oby nowego dyrektora sportowego…
Fot. Newspix