To będzie krótki tekst. Postanowiliśmy bowiem dopasować się do dzisiejszych lotów Polaków. Ci na dziesięć możliwych skoków na mamucie w Oberstdorfie oddali ostatecznie osiem, z czego cztery powyżej 200 metrów. A 210 metrów Polacy przekroczyli z kolei… w jednej próbie. Naprawdę, o ile myśleliśmy, że źle wyglądamy w tym sezonie na skoczniach dużych, to mamut pokazał nam, że może być gorzej. I tym razem nie uratował tego nawet Paweł Wąsek. Wręcz przeciwnie.
Pierwsze loty w sezonie to zawsze pewna niewiadoma. Czy zawodnicy, którzy radzili sobie świetnie na skoczniach dużych przełożą to na mamuta? Czy obudzą się zawodowi lotnicy? Czy klasyfikacja konkursu przemodeluje się w stosunku do tego, co działo się wcześniej? Pytań jest na ogół sporo, odpowiedzi poznać można dopiero, gdy zakończy się rywalizacja. My zadawaliśmy sobie jeszcze jedno: czy Polacy, którzy notują sezon kiepski (by nie użyć słów dosadniejszych), w Oberstdorfie zdołają pokazać, że chociaż potrafią latać?
Odpowiedź brzmi: no nie. Nie pokazali.
Jeden Piotr Żyła zrobił swoje. Z jednej strony nas to nie dziwi – wiemy, że Piotrek latać potrafi i lubi. Z drugiej, akurat on w ostatnim czasie męczył się niesamowicie ze swoją techniką. Dziś jednak było całkiem okej i choć drugi skok tuż za progiem wyglądał fatalnie, to został przez Żyłę wyciągnięty na 215 metrów, co dało Piotrkowi miejsce 17., czyli najlepsze z naszych. W drugiej serii znaleźli się też Kuba Wolny – w którego po cichu wierzyliśmy, bo w polskiej kadrze zapracował kilka sezonów temu na miano lotnika – oraz Aleksander Zniszczoł.
Ten ostatni równie dobrze – patrząc na jego skok z drugiej serii – mógłby sobie tę próbę odpuścić. Napiszmy tylko, że raz skoczył krótko i szczęśliwie wszedł do “30”, a potem już mniej szczęśliwie skoczył tak słabo, że zajął w niej trzecie miejsce od końca. I to wyłącznie dlatego, że zdyskwalifikowano w międzyczasie Kristoffera Eriksena Sundala i, uwaga, Stefana Krafta! Wolny polatał nieco lepiej, ale skończył 22. I teraz pewnie zadajecie sobie pytanie: halo, ale to tylko trzech z naszych, gdzie dwóch pozostałych? Gdzie Wąsek? Ano Paweł i Kamil Stoch też skakali. Tyle że utknęli w pierwszej serii. A że odpadało tylko 10 skoczków (bo w lotach startuje ich 40), to naprawdę była sztuka.
Kamil skoczył po prostu słabo (186.5 m), Paweł (179 m) – miał wielkie problemy za progiem i już tego nie wyratował, zresztą on akurat z lotami lubi się średnio. Niemniej, to właśnie oni szczególnie dołożyli się do dzisiejszego popisu naszych zawodników. Popisu takiego, że już tak naprawdę po połowie drugiej serii mogliśmy spokojnie obserwować skoki zawodników innych reprezentacji. Bo tylko ci zostali u góry. Gwoli dopełnienia formalności napiszmy więc, że konkurs wygrał Timi Zajc (222 i 233 metry, łączna nota 453,7 punktu), a podium uzupełnili Johann Andre Forfang (221 i 235 metrów, nota 448,6 pkt) i Domen Prevc (217 m, 231,5 m, nota 444,9 pkt).
Fot. Newspix
CZYTAJ WIĘCEJ O SKOKACH
- Mieszka w Polsce, trenuje z Niemcami, cierpi na bezsenność. Władimir Zografski, najlepszy skoczek Bułgarii [WYWIAD]
- Szef skoków: „Za pięć lat w Pucharze Świata będzie się skakać po 270 metrów” [WYWIAD]
- Czy Polacy kochają skoki miłością bezwarunkową?
- “Ludzie pisali mi, że powinienem umrzeć. Jestem przyjacielem, a dzień później wrogiem” [WYWIAD]