Kiedy Juventus kończył pierwszą połowę dzisiejszego starcia z Napoli z jednobramkową zaliczką w garści, w zasadzie nic nie zapowiadało nadchodzącego kataklizmu. Jasne, piłkarze Starej Damy na przestrzeni ostatnich miesięcy wielokrotnie tracili punkty na własne życzenie i wiadomo, że mają oni ogromne problemy z utrzymaniem koncentracji, ale – cholera – w pierwszej fazie meczu na grę Juve patrzyło się z naprawdę dużą przyjemnością. Tam się naprawdę wiele zgadzało. Problem polega na tym, że przyjezdni w ogóle nie wyszli z szatni na drugą część spotkania. Po prostu zapomnieli, że po 45 minutach gry sędzia zaprasza zawodników do szatni na przerwę, że to jeszcze nie koniec gry. A skoro rywal poddał się bez walki, to Napoli po prostu zrobiło swoje – odrobiło straty i zainkasowało trzy punkty.
To koniec niepokonanego Juventusu w Serie A. Passa podopiecznych Thiago Motty potrwała 21 kolejek.
A zaczęło się przecież – jako się rzekło – naprawdę obiecująco.
Wymarzony debiut
Dziesięć ligowych występów, w sumie zaledwie 350 minut spędzonych na murawie w Ligue 1 i tylko dwa gole na koncie – to bilans Randala Kolo Muaniego w sezonie 2024/25. O ile w pierwszych meczach bieżącej kampanii reprezentantowi Francji zdarzało się jeszcze wybiegać na boisko w wyjściowej jedenastce Paris Saint-Germain, tak później Luis Enrique odstawił go na boczny tor. Kiedy w grudniu 26-letni napastnik przestał się łapać nawet do kadry meczowej PSG, stało się jasne, że dalsze trzymanie go w zespole nie ma najmniejszego sensu, przynajmniej dopóki na ławce trenerskiej zasiada Enrique. Mimo że paryżanie zapłacili przecież za Kolo Muaniego blisko 100 milionów euro, wykupując go w 2023 roku z Eintrachtu Frankfurt. No ale co tam, kto bogatemu zabroni, prawda?
Francuzowi zorganizowano zatem – nie bez kłopotów natury formalnej, ale mniejsza już o nie – półroczne wypożyczenie do Juventusu, pilnie potrzebującego wzmocnienia linii ataku wobec problemów zdrowotnych Arkadiusza Milika i, przede wszystkim, rozczarowującej postawy Dusana Vlahovicia, który na dodatek narzeka na urazy i nie jest skłonny, by dogadać się z klubem w kwestii nowej umowy, zakładającej nieco inny rozkład jego gigantycznych zarobków. – Jestem zachwycony tym kierunkiem. Wielu wielkich francuskich piłkarzy napisało piękną historię w Juventusie. Oczywiście Zinedine Zidane, ale ja uwielbiałem też Davida Trezegueta. A patrząc bliżej naszych czasów, był jeszcze Paul Pogba. Khephren Thuram także świetnie sobie radzi. Wspaniale, że tu trafiłem – przyznał napastnik.
Trener Thiago Motta natychmiast znalazł dla Francuza miejsce w podstawowym składzie na hitowe starcie z Napoli. Co świadczy zarówno o ogromnym głodzie gry u Kolo Muaniego, jak i o naprawdę głębokiej potrzebie szkoleniowca Starej Damy, by posiadać dodatkowe opcje w ofensywie.
No i Kolo Muani pięknie się za okazane zaufanie odwdzięczył.
⚽️ 𝐑𝐀𝐍𝐃𝐀𝐋 𝐊𝐎𝐋𝐎 𝐌𝐔𝐀𝐍𝐈 𝐙 𝐆𝐎𝐋𝐄𝐌 𝐖 𝐃𝐄𝐁𝐈𝐔𝐂𝐈𝐄! 🤯
Co za historia! 🔥 Francuz idealnie odnalazł się w polu karnym SSC Napoli i skierował piłkę do siatki! 🎯 #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/LXLNoT5cGq
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) January 25, 2025
Można powiedzieć, że jeszcze nie zdążył poznać i zapamiętać ksywek wszystkich kumpli z Juventusu, z pewnością nie odebrał jak dotąd zbyt wielu taktycznych wskazówek od szkoleniowca, a już został bohaterem pierwszej połowy starcia z odwiecznymi rywalami Juve z południa Italii. To właśnie on zapewnił gościom prowadzenie w dzisiejszym spotkaniu, korzystając na pechowej “asyście” Franka Anguissy. Trzeba jednak zaznaczyć, że przyjezdni w pełni na to otwierające trafienie zasługiwali. Tak naprawdę powinni byli przełamać Napoli już znacznie wcześniej, lecz Alex Meret popisał się genialną interwencją po uderzeniu Kenana Yildiza.
Juventus znowu to zrobił
Napoli w pierwszej odsłonie spotkania zaprezentowało się naprawdę marnie. Pozwoliło Juventusowi na rozwinięcie skrzydeł i dominację zwłaszcza w środkowej strefie boiska. Ale wiadomo przecież nie od dziś i nie od wczoraj, że w przypadku Starej Damy w bieżącym sezonie jednobramkowa zaliczka właściwie nic nie znaczy, a już na pewno o niczym nie przesądza. Turyńczycy to wręcz specjaliści, jeśli chodzi o wypuszczanie rąk prowadzenia i oddawanie rywalom punktów za darmo.
Dziś Juve tę reputację – na swoje nieszczęście – potwierdziło.
Nie wiemy, serio, nie wiemy, jak zespół grający naprawdę niezły futbol przed przerwą może po zmianie stron wyglądać aż tak beznadziejnie. Niech przemówią liczby – w pierwszej połowie podopieczni Thiago Motty oddali pięć strzałów, mieli 60% posiadania piłki i nie pozwolili oponentom na ani jedno uderzenie w światło bramki. Natomiast w drugiej połowie Stara Dama nie zrobiła już na boisku nic poza bieganiem za futbolówką. Zero strzałów. Celnych, niecelnych, zablokowanych, z dystansu, jakichkolwiek. Zero. 0,00 we współczynniku spodziewanych bramek. Zero spalonych, zero rzutów rożnych. Trzy kontakty z piłką w polu karnym rywala.
Krótko mówiąc – wielopoziomowa katastrofa. Zapaść szokująca nawet jak na standardy Juventusu.
Oddajmy jednak honor neapolitańczykom, skoro już ich skrytykowaliśmy za postawę w pierwszych 45 minutach. Antonio Conte zdołał bowiem wstrząsnąć swoim zespołem w szatni i natchnąć go do zupełnie innej postawy. Po przerwie zobaczyliśmy więc Napoli aktywne, drapieżne, walczące o każdą piłkę, niekiedy z desperacją tak ogromną, że aż wywołującą uśmiech na twarzy. Gospodarze powrócili na boisko nie tylko po to, by Juventus pokonać, ale też po to, by wgnieść go w płytę boiska. I udało im się to. Już w 57. minucie wyrównał Anguissa, a niecały kwadrans później do siatki z rzutu karnego trafił Romelu Lukaku. Ale Napoli spokojnie mogło się pokusić o jeszcze jedno, albo i nawet dwa trafienia. Porozbijany Juventus nie był w stanie nawet porządnie gospodarzom poprzeszkadzać.
***
To pierwsza porażka Juve w bieżącym sezonie ligowym. Tym razem Starej Damie się nie upiekło, nie skończyło się na jeszcze jednym remisie. Napoli było zbyt zdeterminowane, by pozwolić turyńczykom na wywiezienie ze swojego terenu choćby jednego punktu. Mimo rozstania z Chwiczą Kwaracchelią, ekipa z Neapolu wciąż celuje przecież w scudetto. A Juventus? Właściwie nie wiemy, o co on w tym sezonie gra, może poza ustanowieniem rekordu wszech czasów, jeśli chodzi o zremisowane spotkania. Trudno traktować poważnie drużynę, która w meczu o takim ciężarze gatunkowym przestaje grać po 45 minutach.
SSC NAPOLI – JUVENTUS FC 2:1 (0:1)
- 0:1 – Kolo Muani 43′
- 1:1 – Anguissa 57′
- 2:1 – Lukaku 69′ (rzut karny)
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Mo Salah – najlepszy skrzydłowy w historii Premier League?
- Na spontanie po mistrzostwo Anglii. Wielka improwizacja Kevina Keegana
- Mistrzostwo skautów Lens. Abdukodir Chusanow — od Białorusi do Premier League
- Zabiera biednym, daje bogatym. Czy Jim Ratcliffe ukradnie ludziom Manchester United?
fot. NewsPix.pl