Kiedy Krzysztof Piątek przesiadywał na ławce rezerwowych w Hercie Berlin albo rozczarowywał w Salernitanie, naprawdę niewiele wskazywało na to, że jego kariera wróci jeszcze kiedyś na odpowiednie tory. Mogło się wówczas wydawać, że “Il Pistolero” będzie tak zjeżdżał, zjeżdżał i zjeżdżał z formą, aż w końcu dojedzie z powrotem do Ekstraklasy, a jego strzeleckie wyczyny w Genoi i hitowy transfer do Milanu zostaną zapamiętane jako futbolowa anomalia. Krótko mówiąc, Piątek wyglądał jak klasyczny one-season wonder. Okazuje się jednak, że reprezentanta Polski nie należało tak łatwo przekreślać. Na przestrzeni ostatnich miesięcy Piątek w imponującym stylu odbudował formę w tureckiej ekstraklasie, znowu regularnie sięga po swoje słynne rewolwery i raz jeszcze stał się bohaterem masy transferowych spekulacji.
Nietuzinkowa jest to kariera, trzeba przyznać. Najpierw ten totalnie niespodziewany, ekstremalnie szybki wzlot w Genui, potem bolesne zderzenie z rzeczywistością w Mediolanie i Berlinie, a teraz jeszcze jeden piękny rozdział pisany w Stambule. Tureckie media nie mają wątpliwości, że Basaksehir nie zdoła utrzymać Piątka w swoich szeregach, a kolejny transfer gotówkowy pozwoli rewolwerowcowi z Dzierżoniowa na umocnienie statusu… najdroższego polskiego piłkarza w historii.
Pio, Pio, Pio!
Czas, cholera jasna, naprawdę szybko pędzi. To już niemal dokładnie sześć lat, od kiedy ekscytowaliśmy się transferem Krzysztofa Piątka do Milanu za 35 milionów euro. Szalony był to okres w karierze wychowanka Lechii Dzierżoniów. Piątek dokonał wówczas czegoś, co w erze Roberta Lewandowskiego wydawało się po prostu niewykonalne – na ładnych kilka tygodni stał się piłkarzem, którego trafienia wywoływały w Polsce zdecydowanie najwięcej emocji.
A trzeba zaznaczyć, że było tych trafień sporo.
Latem 2018 roku Piątek przeniósł się z Cracovii do Genoi i niemal z miejsca zaczął robić furorę we włoskich rozgrywkach. Zaczął od czterech trafień w sierpniowym starciu z Lecce w 3. rundzie Coppa Italia. Potem zaczął zaś swój koncert w Serie A, notując siedem występów z rzędu z co najmniej jednym golem na koncie. Dodajmy do tego bardzo charakterystyczną cieszynkę i przepis na sukces gotowy – Włosi zwariowali na punkcie “Il Pistolero”, który w październiku 2018 roku w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników włoskiej ekstraklasy plasował się na pierwszym miejscu, spoglądając z góry nawet na samego Cristiano Ronaldo.
“La Gazzetta Dello Sport” łączyła go nawet wówczas z możliwym transferem do Juventusu. – Postawa rewolwerowca z Genui nie może już wywoływać zaskoczenia. Sposób poruszania się, warunki fizyczne, instynkt strzelecki, świetne wykończenie – to wszystko sprawia, że 23-latek z Polski jest jednym z najpiękniejszych objawień pierwszej części sezonu – pisali dziennikarze Półwyspu Apenińskiego. Chyba tylko Davide Ballardini, szkoleniowiec Genoi, usiłował tonować nastroje. – Chłopak jest bardzo interesujący, ale wciąż jest dopiero na początku swojej drogi. We Włoszech łatwo wynosi się piłkarza pod niebiosa, by potem go z nich zestrzelić.
Albo zostać bandytą, albo joga bonito. Śladami Krzysztofa Piątka
Oczywiście nikt go posłuchał, tym bardziej że w październiku wyleciał on ze Stadio Luigi Ferraris, zastąpiony przez Ivana Juricia. Zresztą zmiana na ławce trenerskiej nie pomogła Piątkowi, który trochę przyhamował ze swoimi strzeleckimi wyczynami. Ale rozpędzonej karuzeli transferowych spekulacji zatrzymać się już nie dało. W styczniu 2019 roku – po zaledwie 21 rozegranych meczach i aż 19 bramkach dla Genoi – Piątek wylądował na San Siro. Z kibicami Milanu przywitał się pięcioma bramkami w pięciu pierwszych spotkaniach ligowych w nowym klubie. Do tego dołożył spektakularny dublet w pucharowej konfrontacji z Napoli.
Natychmiast rozkochał w sobie fanów Rossonerich, na czele z Tiziano Crudelim.
Ale to były już ostatnie momenty chwały Polaka w Serie A.
Berliński niewypał
Milan, dowodzony w sezonie 2018/19 przez Gennaro Gattuso, zakończył ligowe zmagania na rozczarowującym, piątym miejscu w ligowej tabeli. “Il Pistolero” nie zachwycił w końcowej fazie rozgrywek, z rzadka sięgając po swoje słynne rewolwery. W efekcie w maju Gattuso ustąpił ze stanowiska, podobnie zresztą jak dyrektor sportowy Leonardo. W Milanie doszło więc do zupełnie nowego rozdania. Odpowiedzialność za pion sportowy przejęli Zvonimir Boban i Paolo Maldini, a na ławce trenerskiej wylądował Marco Giampaolo. Ten ostatni wybór okazał się jednak całkowicie przestrzelony. Jesienią 2019 roku Milan prezentował się bowiem katastrofalnie, a smutnym podsumowaniem beznadziejnej formy Rossonerich była grudniowa klęska 0:5 z Atalantą Bergamo, już pod wodzą Stefano Piolego.
Piątek w pierwszej fazie sezonu 2019/29 zapisał na swoim koncie tylko cztery gole w Serie A, z czego trzy z rzutów karnych.
Czar prysł.
Polak notował mnóstwo kompletnie bezproduktywnych występów – nie tylko bez gola, ale też z niewielką liczbą jakichkolwiek kontaktów z piłką. Bywał wygwizdywany przez fanów Milanu. – Problemem nie jest taktyka. Napastnik musi budować przestrzeń na boisku. To nieprawda, że Piątek nie dostaje piłek. Z Lazio mieliśmy dużo dośrodkowań, do żadnego z nich nie doszedł. Jeśli wszystko jest wykonywane dobrze, to zawsze jesteśmy w stanie coś stworzyć w okolicach dwudziestego metra. Napastnik musi pracować dla zespołu i dopasowywać się do naszego stylu. Musi być użyteczny – grzmiał Gattuso, tym razem w roli eksperta telewizyjnego.
Porównania do “Lewego” są bardzo miłe, ale na takiego napastnika możemy czekać 50 lat
W połowie ligowej kampanii do mediolańskiej ekipy powrócił Zlatan Ibrahimović, biorąc na siebie rolę (jak pokazał czas – ze znakomitym skutkiem) wybawiciela Rossonerich. Stało się więc jasne, że po zaledwie roku w Milanie nie ma już miejsca dla Piątka. Wspomnienie strzeleckiej eksplozji Polaka było jednak wciąż na tyle świeże, że działaczom z San Siro udało się odzyskać sporą część zainwestowanych w Piątka środków. Napastnik za 24 miliony euro przeniósł się bowiem do Herthy Berlin, gdzie mocarstwowe plany roztaczał wówczas biznesmen Lars Windhorst, a ich przejawem było ściągnięcie na Olympiastadion Jürgena Klinsmanna.
Koncepcja “Big City Club” faktycznie wydawała się ekscytująca, a sam Klinsmann mocno namawiał Piątka na przenosiny do stolicy Niemiec. Tylko że w praktyce z wielkich ambicji wyszło jedno, wielkie nic, a mistrz świata z 1990 roku opuścił ławkę trenerską zaraz po transferze reprezentanta Polski. I tak oto Piątek utknął w klubie pogrążonym w permanentnym kryzysie i coraz mocniej wikłającym się w walkę o utrzymanie na poziomie 1. Bundesligi.
– Myślę, że Krzysztof Piątek nie wiedział dokładnie, jaka jest sytuacja w Hercie – komentował Ondrej Duda, związany ze Starą Damą w latach 2016-2020. – Wiem, że ma bardzo dobrze zapłacone, miejsce też super, nie ma na co narzekać, ale tam wcale nie jest tak kolorowo. Nie wiem, czy Piątek pokaże cały swój potencjał w kolejnych latach w tym klubie. I czy to w ogóle jest dobre miejsce dla niego. Przejście z Milanu do Herthy to krok w tył, tu też nie ma co się oszukiwać. Śmiałem się, kiedy Piątek na konferencji prasowej powiedział, że chciałby z tym klubem zagrać w Lidze Mistrzów. Nie wiem, co oni mu tam naopowiadali.
Wiosną 2020 roku Piątek zanotował zaledwie cztery trafienia w niemieckiej ekstraklasie, a cały sezon 2020/21 zamknął z siedmioma golami na koncie. Nieustannie krytykowano go za bezproduktywność w atakach pozycyjnych, a nawet za lenistwo w grze bez piłki i rażące braki w technice użytkowej. Jesienią 2021 roku Polak był już w berlińskiej ekipie zmiennikiem, którego próbowano pozbyć się z listy płac możliwie jak najszybciej, wręcz desperacko. Przykry zjazd.
Odrodzenie nad Bosforem
Co gorsza – na tym fatalnym berlińskim epizodzie gorszy okres w karierze Piątka wcale się nie zakończył.
W rundzie wiosennej sezonu 2021/22 “Il Pistolero” próbował o sobie przypomnieć w Italii. Wylądował wówczas na wypożyczeniu w Fiorentinie, która w połowie ligowej kampanii musiała dokonać natychmiastowego przemeblowania linii ataku w związku z hitowym transferem Dusana Vlahovicia do Juventusu. No i wydawać by się mogło, że włoskie powietrze służy Piątkowi, ponieważ zaczął on występy we Florencji od paru zdobytych bramek w Serie A oraz Coppa Italia, co było bardzo miłą odmianą po strzeleckiej zapaści w Hercie. Tylko że tym razem reprezentant Polski bardzo szybko wytracił impet i ostatecznie przegrał rywalizację o miejsce w wyjściowej jedenastce z Arthurem Cabralem. Przedstawiciele Fiorentiny nie zdecydowali się zatem na transfer definitywny i odesłali Piątka z powrotem do Berlina.
W sezonie 2022/23 szansę Piątkowi dała zaś Salernitana, także na zasadzie wypożyczenia. I tu były napastnik Milanu poniósł już prawdziwą klęskę. Rozegrał bowiem wtedy aż 33 spotkania w Serie A, lecz do bramki udało mu się trafić zaledwie cztery razy. Choć przecież Salernitana prezentowała całkiem ofensywny, otwarty futbol.
– Wszyscy napastnicy przechodzą przez takie momenty. Każdy, który ich nie ma, gra w najlepszych drużynach na świecie. Sprawa jest prosta. Piątek musi zachować spokój. Jego występy z przeszłości pokazały, że wie, jak strzelać bramki. W pobliżu bramki musi być bardziej nieustępliwy, nawet samolubny – zapewniał znany nam skądinąd Paulo Sousa, który przez jakiś czas trenował Piątka w ekipie ze Stadio Arechi. Ale na pełnych otuchy słowach się skończyło, bo gdy już przyszło do wykupienia “Il Pistolero” z Herthy na zasadzie transferu definitywnego, to przedstawiciele Salernitany jednak powiedzieli: pas.
Finalnie latem 2023 roku Piątek podpisał kontrakt z tureckim Basaksehirem. Można było wówczas z dużą dozą prawdopodobieństwa zakładać, że to dla niego ostatnia szansa, by utrzymać się w europejskim futbolu na w miarę wysokim poziomie. Bo jeśli nie Turcja, to co dalej? Grecja, Cypr? A może wręcz powściągnięcie finansowych oczekiwań i powrót do Ekstraklasy? Jakkolwiek spojrzeć, mijały lata, a najpoważniejszym argumentem Piątka w negocjacjach z kolejnymi klubami były jego pierwsze miesiące w Serie A – wspaniała strzelecka passa w Genoi i imponujące początki w Milanie. W tym kontekście Polak wypadał trochę jak one-season wonder.
Trzeba więc wyraźnie podkreślić, że Piątek swojej tureckiej szansy nie zmarnował. Odżył po przenosinach do Stambułu.
Miłość do Szymańskiego i barwy Stambułu. Z wizytą na Basaksehir – Fenerbahce [REPORTAŻ]
Już poprzednia kampania była w jego wykonaniu udana, bo Polak zakończył ją z 17 bramkami w tureckiej ekstraklasie, a Basaksehir uplasował się na czwartym miejscu w tabeli mimo słabiutkiego początku rozgrywek. Jednak obecnie Piątek spisuje się jeszcze lepiej. Po osiemnastu seriach spotkań w lidze ma na swoim koncie aż 13 goli, co gwarantuje mu na ten moment pierwsze miejsce w wyścigu o koronę króla strzelców. Na dodatek reprezentant Polski sporo strzela także w europejskich pucharach – czterokrotnie pokonywał bramkarzy w eliminacjach do Ligi Konferencji, a pięciokrotnie w fazie ligowej tych rozgrywek. Do tego trzeba doliczyć jedno trafienie w Pucharze Turcji. Łącznie – 23 gole we wszystkich rozgrywkach, a przecież mamy dopiero półmetek sezonu.
Dokonania “Il Pistolero” prezentują się kapitalnie zwłaszcza w ujęciu rocznym. Jeśli bowiem zerkniemy na najlepszych strzelców Europy w 2024 roku, biorąc pod uwagę piętnaście najlepszych lig Starego Kontynentu (plus krajowe i europejskie puchary), to Piątek plasuje się na ósmym miejscu takiego zestawienia.
Najlepsi strzelcy 2024 roku w Europie:
- 1. Viktor Gyökeres – 52 gole (56 meczów)
- 2. Robert Lewandowski – 40 goli (52 mecze)
- 3. Harry Kane – 39 goli (43 mecze)
- […] 8. Krzysztof Piątek – 32 gole (48 meczów)
Ktoś może powiedzieć, że regularnie strzelać w Turcji to żadna wielka sztuka. Ale to jednak Piątek jest obecnie liderem klasyfikacji strzelców tamtejszej Superligi, a nie na przykład Ciro Immobile z Besiktasu, Victor Osimhen z Galatasaray, Edin Dżeko lub Youssef En-Nesyri z Fenerbahce czy Simon Banza z Trabzonsporu. A umówmy się, że ekipa Polaka to nie jest też żadna ofensywna maszyna. Dość powiedzieć, że 13 goli Piątka to prawie połowa bramkowego dorobku Basaksehiru w lidze (30 goli).
Transfer na horyzoncie
Duże znaczenie dla strzeleckiego odrodzenia Piątka w Turcji miała zmiana podejścia do futbolu jako takiego. – Przede wszystkim ma dziś większy dystans. To jest bardzo ambitny zawodnik i on bardzo dużo od siebie wymaga. W psychologii jest jednak taki punkt, w którym presja wywierana na samego siebie już nie motywuje do większego wysiłku, tylko wręcz zaczyna wyniszczać. Po przekroczeniu tego punktu, nakładanie jeszcze większej presji naprawdę nie pomaga. Z tego trzeba się wycofać. Krzysiek to złapał – w rozmowie ze “Sportowymi Faktami” stwierdził Jakub Bączek, z którym napastnik pracował właśnie nad przygotowaniem mentalnym.
A co na temat formy Polaka sądzą Turcy?
Trener Çagdaş Atan wychwala Piątka pod niebiosa: – Kiedy do nas trafił, miał pewne problemy z adaptacją i przygotowaniem fizycznym. Przeszkadzało mu złamanie palca, z którym długo się borykał. Nie zawsze mogliśmy z niego korzystać. Ale starałem się go wspierać. Wiedział, że na niego czekamy i że zadbam o to, by był ważnym elementem naszej ofensywy. To zadziałało, bo stał się takim napastnikiem, jakiego potrzebowaliśmy – drapieżnym, bezwzględnym. Podoba mi się jego entuzjazm w polu karnym rywala, a my cieszymy się razem z nim. […] Jego liczby robią wrażenie, do klubu wpłynęły poważne oferty. Mam jednak nadzieję, że zostanie z nami jak najdłużej. To ten typ piłkarza, który napędza się kolejnymi golami, ale poza boiskiem pozostaje pracowity i skromny.
Bal u Recepa. Jak Erdogan steruje futbolem w Turcji
Należy jednak uczciwie zaznaczyć, że na co dzień Piątek nie znajduje się w centrum zainteresowania dziennikarz znad Bosforu. Z prostej przyczyny – Basaksehir jest klubem skrajnie niepopularnym, uznawanym powszechnie za sztuczny twór. Jego domowe mecze rzadko przyciągają zatem na trybuny więcej niż dwa tysiące kibiców, co w stambulskich realiach jest liczbą śmieszną. Jeszcze parę lat temu, gdy zespół rywalizował w lidze o najwyższą stawkę, siłą rzeczy mówiło się o nim całkiem sporo. Ale teraz, gdy Basaksehir traci już 22 punkty do liderującego w tabeli Galatasaray? Nie ma potrzeby, by zaprzątać sobie głowę ekipę Piątka.
Dlatego Turcy piszą o Polaku najczęściej w kontekście potencjalnego transferu. Również Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki informował niedawno o zainteresowaniu z MLS, natomiast Emrullah Sariyilmaz z tureckiej platformy Aksam sugeruje, że Piątek jest na celowniku Fenerbahce. – Giganci z Fenerbahce przyspieszają w negocjacjach z Basaksehirem. Pragną wzmocnić linię ataku w związku zaawansowanym wiekiem Edina Dżeko, który może opuścić zespół po sezonie. […] Jose Mourinho już zatwierdził transfer Polaka, a teraz do akcji wkroczył prezes Ali Koç i jego współpracownicy, którzy zainicjowali rozmowy z Basaksehirem. Działacze Fenerbahce się spieszą. Chcą jak najszybciej sfinalizować rozmowy w związku z zainteresowaniem, jakie wzbudza obecnie Piątek – czytamy.
W medialnych pogłoskach najczęściej przewija się kwota 10 milionów euro, jaką potencjalny chętny musiałby wyłożyć, by wykupić Piątka z Basaksehiru. Tymczasem “Il Pistolero” już teraz zajmuje pierwszej miejsce w historii polskiego futbolu, jeśli chodzi o tak zwaną “skumulowaną kwotę odstępnego” według Transfermarkt.
Najdrożsi polscy piłkarze w historii (wszystkie transfery gotówkowe łącznie):
- 1. Krzysztof Piątek – 65 milionów euro
- 2. Arkadiusz Milik – 59 milionów euro
- 3. Grzegorz Krychowiak – 52 miliony euro
- 4. Robert Lewandowski – 50 milionów euro
- 5. Jakub Kiwior – 22 miliony euro
Kolejny transfer gotówkowy pozwoli Piątkowi na umocnienie się na pozycji lidera tego rankingu. I to chyba na długo.
Kluczowy wybór
Oczywiście na razie wciąż obracamy się w obszarze spekulacji, przyszłość Piątka wciąż nie jest jasna.
Tureccy dziennikarze sugerują, że Fenerbahce najchętniej dograłoby jego transfer teraz, ale ściągnęło go do siebie dopiero po zakończeniu sezonu 2024/25. Tak czy owak, wydaje się mało prawdopodobne, by “Il Pistolero” miał pozostać w Basaksehirze dłużej niż przez kolejnych kilka miesięcy. W drużynie robi się dla niego zwyczajnie za ciasno, zwłaszcza że klub ma też spore problemy ze sprostaniem wymogom Finansowego Fair Play. Jesienią UEFA groziła nawet Basaksehirowi wykluczeniem z kolejnej edycji europejskich pucharów, jeśli nie doprowadzi on swoich finansów do porządku w wyznaczonym przez federację terminie.
Z drugiej strony, Piątek musi zdawać sobie sprawę, że to dla niego prawdopodobnie ostatni dzwonek, by podjąć jeszcze jedną próbę zawojowania którejś z topowych europejskich lig. W lipcu 2025 roku napastnik będzie bowiem obchodził trzydzieste urodziny. Jeśli zakotwiczy na dłużej w Stambule albo zdecyduje się na wyjazd za ocean, zapewne kolejna szansa na duży transfer na przykład do Włoch – gdzie Krzysiek ma coś do udowodnienia – już się nie nadarzy. Osobną kwestią jest też ryzyko, jakie wiązałoby się z dograniem przenosin do wspomnianego Fenerbahce już w trakcie bieżącej kampanii. Projekt Jose Mourinho na razie rozkręca się w dość kiepskim tempie i nie można wykluczyć, że za kilka miesięcy cierpliwość względem portugalskiego managera będzie już w Stambule na wyczerpaniu, a to może z kolei wygenerować spory chaos wewnątrz klubu. Piątkowi groziłoby więc wpakowanie się w podobne tarapaty, jak wcześniej w Hercie.
Transferowe szaleństwo i taktyczny geniusz. 20 lat temu Jose Mourinho zaczął podbój Premier League
Oby zatem tym razem 29-latek obrał właściwy kierunek. Dobrze dysponowany Piątek może bowiem stanowić wartość dodaną dla reprezentacji Polski. Dotychczas udało mu się rozegrać 33 spotkania w narodowych barwach i zapisać na swoim koncie 12 bramek, z czego aż siedem za kadencji Jerzego Brzęczka, kiedy to przeżywał swój spektakularny wzlot w Genoi i Milanie. Potem ze skutecznością Piątka w kadrze było już znacznie gorzej. Warty odnotowania w zasadzie jest jeszcze tylko gol w starciu z Węgrami w selekcjonerskim debiucie Paulo Sousy, no i bramka w konfrontacji z Austrią na Euro 2024.
Poza tym? Dwa trafienia w sparingach, jedno w meczu z San Marino. I masa bezbarwnych, czy wręcz kiepskich występów.
Jesienią Piątek otrzymał dwie duże szanse od Michała Probierza – występy w wyjściowej jedenastce przeciwko Szkocji (wyjazd) i Portugalii (też wyjazd). Za starcie ze Szkotami wystawiliśmy mu na Weszło soczystą dwóję, za mecz z Portugalią otrzymał od nas trójkę. A zatem – słabizna. Na razie odbudowanie formy w Stambule nie przełożyło się zatem na lepsze występy w narodowych barwach. Inna sprawa, że ostatnimi czasy w kadrze zawodzi prawie każdy.
***
Z dużą niecierpliwością czekamy na kolejny ruch Krzysztofa Piątka, bo jedno trzeba mu oddać – nie jest to zawodnik, obok którego przechodzi się obojętnie. Gdy zachwycał we Włoszech, to na całego. Kiedy potem rozczarowywał w Hercie czy na wypożyczeniach, to też na całej linii. Jak znowu zaczął regularnie strzelać w Turcji, to od razu przebił się do czołówki najskuteczniejszych napastników w Europie. Wóz albo przewóz, żadnych opcji pośrednich.
No i chyba tym bardziej najwyższa pora na zmianę barw klubowych. Proces odbudowy formy można uznać za zakończony sukcesem. Czas więc powiedzieć sprawdzam i przenieść się na stadion, gdzie na wystrzałową cieszynkę “Il Pistolero” będzie czekało trochę więcej niż dwa tysiące fanów.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- “Ludzie pisali, że powinienem umrzeć. Jestem przyjacielem, a dzień później wrogiem” [WYWIAD]
- Mistrzostwo skautów Lens. Abdukodir Chusanow — od Białorusi do Premier League
- Lech, Raków i naparzanka o piłkarzy. Dlaczego Gisli Thordarson wybrał Poznań?
- Wyścig o władzę w PZPN rozpoczęty! Kto stanie do walki z Cezarym Kuleszą?
fot. NewsPix.pl