Andy Bara to człowiek, o którym mogliście już usłyszeć przy okazji transferu Daniego Olmo do Barcelony. To choćby były piłkarz Legii Warszawa, którego kariera w Polsce nie wypaliła jednak tak, jak pewnie sam Bara zakładał. Ale czas pokazał, że lepiej radzi sobie w świecie menadżerskim, o którym (nie tylko) opowiedział w rozmowie z Piotrem Koźmińskim.
Panowie w wywiadzie poruszyli różne wątki. Jednych z nich był epizod w Legii, ale Bara nie ma do nikogo pretensji za to, że ostatecznie nie zaistniał na dłużej w polskiej piłce: – Wiesz, jak to jest. Gdy jesteś młodym piłkarzem, siedzisz w hotelu… To każdy zawodnik myśli o sobie, że jest wystarczająco dobry, aby grać choćby w Barcelonie… Jedyne czego żałuję, to fakt, że nie zostałem w Polsce na dłużej. Ale czasem tu bywam. Jakiś czas temu miałem spotkanie w Warszawie, byłem wtedy w znakomitej restauracji. Muszę przyznać, że Warszawa ma top restauracje. Pamiętam też, że dziewczyny w Warszawie należą do najpiękniejszych na świecie. Lubię Polskę, mam ją w sercu. To miłe.
I dodał, krytykując Legię, że nie wykorzystuje swojego potencjału: – Z mojej perspektywy, biorąc pod uwagę wszystko, co w Legii mają, to nie robią dobrej roboty. Nie chcę nikogo zdenerwować, nie to jest moim celem. To tylko moja opinia. Legia nie robi nic szczególnego w Europie, nie robi też dużych transferów. Ja z trzeciej ligi chorwackiej robiłem transfery w wysokości 4,5,6 milionów euro. Co do Legii nie rozumiem więc… Prawdopodobnie to kwestia skautingu. Oczywiście ciężko mi się do końca wgryźć w sytuację Legii, bo teraz pracuję z największymi klubami na świecie i mój mózg przestawił się na inne tory. Ale uważam, że Legia powinna, że Legia musi robić to lepiej. Taka jest moja opinia. Mówię to szczerze i otwarcie.
Wyśmiewany w Legii, w Delcie nie mógł wziąć prysznica. Zrobił największy transfer lata
Bara zapewnił też, że byłby w stanie zapewniać Legii talenty, ale nikt się z nim nie kontaktuje: – Jeśli Legia byłaby zainteresowana moją pomocą, to będę bardziej niż szczęśliwy, żeby to zrobić. I tu wcale nie chodzi o pieniądze. Nie liczę na zarobek od polskiego klubu. Ale możemy razem podziałać. Sprowadzać talenty, a potem je sprzedawać. Mówiłem ci kiedyś, że mam 47 bardzo dobrych skautów, którzy są w stanie znaleźć bardzo dobrych piłkarzy. Żeby daleko nie szukać. 17-letni środkowy obrońca z Realu Madryt, który ostatnio zagrał w pucharze w podstawowym składzie pierwszej drużyny to też mój piłkarz. Wiem, jak szukać takich graczy. Jestem przekonany, że mógłbym dawać Legii co najmniej jeden topowy talent każdego roku. Ale nikt się ze mną nie kontaktuje.
A do transferu Daniego Olmo i problemu z rejestracją odniósł się w ten sposób: – Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkałem. Nie miałem nawet pojęcia, że coś takiego może się wydarzyć. Ja swoją pracę wykonałem. Przyprowadziłem kupca, przekonałem Lipsk do transferu, dbając o to, żeby doszło do odejścia w przyjacielskiej atmosferze. Przekonałem też Barcelonę do tak dużej inwestycji. Słowem, to co było w mojej mocy, to zrobiłem. A potem słyszę, że nie może być zarejestrowany. Nie bardzo nawet rozumiałem, co do mnie mówią w tej sprawie, bo to hiszpańskie regulacje, a nie regulacje FIFA. W końcu wytłumaczyli mi, o co w tym wszystkim chodzi i zaczęła się praca nad tym. Byłem nerwowy, Dani też był bardzo nerwowy. Bo wtedy wiele wielkich klubów go chciało, ale my zdecydowaliśmy się na pójście do Barcelony. Bo to fajna historia w jego przypadku, jego miasto. I co najważniejsze: wierzymy, że to zespół, który w przyszłym sezonie może wygrać wszystko.
Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak Andy Bara stał się agentem topowych piłkarzy, jakiś czas temu opisaliśmy jego drogę TUTAJ.
WIĘCEJ NA WESZŁO: