Reklama

Polak załamany po występie. “Byłem bardzo wkurzony. Ja tak nie skaczę”

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

18 stycznia 2025, 19:08 • 2 min czytania 4 komentarze

Reprezentacja Polski zajęła piąte miejsce w dzisiejszym konkursie drużynowym Pucharu Świata w Zakopanem. Głównym winowajcą tak rozczarowującego wyniku Biało-Czerwonych był Aleksander Zniszczoł. 30-latek, który spośród Polaków rozpoczynał skakanie na Wielkiej Krokwi, podczas rozmowy z dziennikarzami z trudem powstrzymywał łzy. – Dziś przyszedł taki gong z góry. Muszę usiąść, porozmawiać, przeanalizować skoki z trenerem i zobaczymy. Jutro jest kolejny dzień – powiedział po zawodach.

Polak załamany po występie. “Byłem bardzo wkurzony. Ja tak nie skaczę”

Zniszczoł szanse Polaków na dobry wynik pogrzebał już w swojej pierwszej próbie, którą zakończył na odległości zaledwie 119 metrów. W obliczu znacznie dalszych skoków najsilniejszych reprezentacji, a nawet outsiderów jak USA czy Szwajcaria, oznaczało to praktycznie koniec szans na polskie drużynowe podium.

W drugim skoku Polak poprawił swój wynik i zaliczył 125 metrów. Wciąż jednak ta próba nie mogła równać się z oddawanymi przez Niemców, Norwegów, Słoweńców i Austriaków. To właśnie te reprezentacje okazały się znacznie lepsze od podopiecznych Thomasa Thurnbichlera.

– Pierwszy skok był gorszy, rozpoczęty za wcześnie. Niepotrzebnie znowu zakombinowaliśmy z pozycją najazdową. To nie był problem z głową, tylko sprawa bardziej techniczna – analizował swoją postawę Zniszczoł, któremu z każdym zdaniem coraz trudniej było powstrzymać emocje. – Po skokach byłem bardzo wkurzony. Ja tak nie skaczę i muszę to szybko naprawić – skomentował dosadnie swój występ.

Strata Polaków do czwartych Niemców wyniosła aż 73 punkty. Zniszczoł, zapytany o to, czy rywale skakali dziś w zupełnie innej lidze, odparł: – Inna liga? Myślę, że jakbym skakał swoje skoki, to byłaby lepsza walka. Wiem, że mieliśmy dużą stratę, ale w skokach wszystko jest możliwe. Tylko trzeba dobrze skakać.

Reklama

Olek równocześnie docenił zgromadzonych pod Wielką Krokwią polskich fanów. Pomimo własnej słabej postawy, ci bowiem nie ustawali w dopingu dla gospodarzy. Z kolei po konkursie Zniszczoł mógł liczyć na mnóstwo wsparcia od kibiców. – Przydadzą się takie ciepłe słowa, nawet po tym, co stało się w drugiej serii. Ta liczba kibiców też pociesza – powiedział Zniszczoł.

Zapytany o to, jak spędzi ten bez wątpienia niewesoły dla niego wieczór, skoczek odparł: – Dziś przyszedł taki gong z góry. Muszę usiąść, porozmawiać, przeanalizować skoki z trenerem i zobaczymy. Jutro jest kolejny dzień.

Fot. Newspix

Czytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Anglia

Pełna kontrola, a potem dwa bolesne ciosy. Arsenal tylko zremisował z Aston Villą

Michał Kołkowski
1
Pełna kontrola, a potem dwa bolesne ciosy. Arsenal tylko zremisował z Aston Villą

Komentarze

4 komentarze

Loading...