Starcie Bolonii z Romą teoretycznie mogło być zapowiadane jako “polski mecz” w Serie A, ale w praktyce wyszło jednak trochę inaczej. Na murawie od pierwszych minut zameldował się bowiem tylko Łukasz Skorupski, natomiast Kacper Urbański i Nicola Zalewski musieli się zadowolić obecnością na ławce rezerwowych. Spotkanie jako takie jednak nie zawiodło i dostarczyło masy wrażeń. Ostatecznie Bologna podzieliła się z Romą punktami po remisie 2:2, a wspomniany Skorupski niestety nie popisał się przy pierwszym trafieniu dla gości.
Ranking Polaków w Serie A za rundę jesienną. Tak źle nie było od kilku lat
Wyrównana pierwsza połowa
To nie jest udany sezon zarówno dla Bolonii, jak i dla Romy. Gospodarze w poprzedniej kampanii, jeszcze pod wodzą Thiago Motty, byli wielką rewelacją włoskiej ekstraklasy i wywalczyli sobie udział w Lidze Mistrzów, lecz z Vincenzo Italiano na ławce trenerskiej drużyna wyraźnie spuściła z tonu. Choć trzeba zaznaczyć, że w ostatnich tygodniach Bologna całkiem solidnie zapunktowała w Serie A i przed dzisiejszym meczem traciła już tylko osiem punktów do czwartego w tabeli Lazio, mając o trzy rozegrane mecze mniej. Znacznie gorzej to wygląda w Champions League, gdzie Rossoblu zgromadzili zaledwie dwa oczka po sześciu spotkaniach. Widać więc, że ekipy ze Stadio Renato Dall’Ara w jej obecnym kształcie nie stać jeszcze na skutecznie łączenie rywalizacji na krajowym podwórku z występami w LM.
Z drugiej strony, wojująca ze średnim skutkiem w Lidze Europy Roma pewnie chciałaby mieć podobne zmartwienia. Stołeczną ekipą od dwóch miesięcy dowodzi Claudio Ranieri, a więc już trzeci szkoleniowiec w chaotycznym sezonie 2024/25. 73-latek, który dla drużyny z Wiecznego Miasta zrezygnował z zasłużonej emerytury, może być zadowolony z postępów, jakie uczynili jego podopieczni na przestrzeni ostatnich tygodni. Świadczy o nich między innymi triumf nad Lazio w Derby della Capitale. Ale to jeszcze nie czas, by odkorkowywać szampana. Do rywalizacji z Bolonią rzymianie przystępowali jako dziesiąty zespół w tabeli Serie A.
Taka pozycja nikogo na Stadio Olimpico nie satysfakcjonuje. Roma marzy co najmniej o wspinaczce do TOP6.
Dlaczego kibice Romy uwierzyli, że 73-letni Ranieri wyciągnie klub z kryzysu?
Chociaż początek dzisiejszego spotkania niczego dobrego dla Romy nie zapowiadał. Gospodarze natychmiast rzucili się podopiecznym Ranieriego do gardła, spychając ich do bardzo głębokiej, momentami wręcz rozpaczliwej defensywy. Problem w tym, że tej miażdżącej przewagi nie udało się przekuć na choćby jedną bramkę, no a po jakimś czasie Bologna siłą rzeczy musiała nieco przyhamować, by zachować trochę energii na pozostałą część meczu. Roma skrzętnie ten moment przestoju u gospodarzy wykorzystała, przejmując inicjatywę. W efekcie to przyjezdni nagle zaczęli być znacznie bliżej otwarcia wyniku. Wydawało się nawet, że jeszcze w pierwszej połowie należał im się rzut karny, ale sędzia Rosario Abisso nie wskazał na jedenasty metr, a VAR nie zasugerował mu, że należy zmienić w tej sytuacji decyzję.
Generalnie mecz śledziło się naprawdę z dużą przyjemnością, choć oczywiście wciąż mieliśmy z tyłu głowy nadzieję, że po przerwie większą rolę w tym widowisku odegrają reprezentanci Polski, bo – co tu kryć – głównie dla nich tę transmisję odpaliliśmy.
Dwa rzuty karne po przerwie
Potwierdziła się niestety stara jak świat przestroga, by uważać na swoje pragnienia, bo jeszcze mogą się spełnić. W 58. minucie spotkania polski piłkarz faktycznie znalazł się w centrum uwagi, ale na pewno nie w taki sposób, jakiego byśmy sobie życzyli. Mianowicie Łukasz Skorupski nie popisał się przy strzale Alexisa Saelemaekersa z dalszej odległości i przepuścił do siatki piłkę, którą powinien bez większych trudności odbić.
Nie był to wielbłąd 33-latka, ale – co ty kryć – jednak wyraźna pomyłka.
𝗔𝗹𝗲𝘅𝗶𝘀 𝗦𝗮𝗲𝗹𝗲𝗺𝗮𝗲𝗸𝗲𝗿𝘀 𝘀𝘁𝗿𝘇𝗲𝗹𝗮 𝗴𝗼𝗹𝗮 𝗱𝗹𝗮 𝗔𝗦 𝗥𝗼𝗺𝘆! ⚽️🔥
Czy 🇵🇱 Łukasz Skorupski mógł zachować się lepiej w tej sytuacji? 🤔 #włoskarobota🇮🇹 pic.twitter.com/cBeJPAy0qI
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) January 12, 2025
Tylko że Roma, zamiast pójść za ciosem, zaraz po zdobytej bramce pozwoliła rozjuszonym gospodarzom na przeprowadzenie kolejnej ofensywnej nawałnicy. No i tym razem nie skończyło się już tylko na niegroźnych uderzeniach i podbramkowym zamieszaniu. Bologna natychmiast przeszła do konkretów. Już w 61. minucie Rossoblu cieszyli się z wyrównującego gola, gdy futbolówkę do siatki skierował Thijs Dallinga. A parę chwil później podopieczni Vincenzo Italiano byli już na prowadzeniu, gdy z rzutu karnego do siatki trafił Lewis Ferguson. Totalnie się posypała defensywa rzymian i to tuż po tym, jak zdawali się przejmować kontrolę nad spotkaniem.
Na tym się jednak emocje w dzisiejszym meczu wcale nie zakończyły.
Roma do samego końca szukała drugiej bramki i ostatecznie ją znalazła, zresztą w aurze wielkich kontrowersji. W doliczonym czasie gry ręką we własnym polu karnym – dość pechowo, ale jednak ewidentnie – zagrał bowiem Jhon Lucumi, a sędzia po konsultacji z VAR-em i obejrzeniu całego zajścia na monitorze postanowił podyktować jedenastkę dla zespołu z Wiecznego Miasta. Do piłki podszedł Artem Dowbyk, który – choć wcześniej prezentował się raczej kiepsko i zdawał się oddychać rękawami przez całą drugą połowę – bez problemu zmylił Skorupskiego i skierował piłkę do bramki, wyszarpując punkt z gardła Bolonii. Gospodarze kipieli z frustracji i nie przestawali użerać się z arbitrem w poczuciu głębokiej niesprawiedliwości, ale czasu na ripostę już nie otrzymali.
Sędzia nie pozwolił im nawet na wznowienie gry od środka, po prostu zakończył mecz.
***
Chyba żadna z drużyn nie może być z tego rezultatu w pełni zadowolona, ale przebieg końcówki z pewnością wygenerował większą frustrację wśród graczy Bolonii. Jeśli zaś chodzi o polskie akcenty, to stanęło na niezbyt udanym występie Skorupskiego i paru minutach Zalewskiego. Urbański nie podniósł się z ławki.
BOLOGNA FC – AS ROMA 2:2 (0:0)
- 0:1 – Saelemaekers 58′
- 1:1 – Dallinga 61′
- 2:1 – Ferguson 65′ (karny)
- 2:2 – Dowbyk 90+7′ (karny)
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Jakub Chodorowski, dyr. sportowy Lechii: Klub wraca do normalności, nie spadniemy
- Radomiak znów złowił napastnika w Brazylii. On też błyśnie w lidze?
- Młodzieżowy reprezentant Polski trafi na wypożyczenie? W grę wchodzą dwa kierunki
Fot. Newspix